<KLIK TUTAJ>
Baaaaaaardzo, ale to baaaaaaaaaaaardzo przepraszam za taką zwłokę :*
,, Chcę
tylko umrzeć żywa,
nigdy z rąk złamanego serca ‘’
Najczęściej jedyne osoby,
które mogą nam pomóc to te, przez które cierpimy. Przeczytałam to gdzieś i
zgadzam się z tym. Bo w końcu gdyby nie TE osoby, to byśmy nie zadręczali się
niepotrzebnie. Ale przeważnie dobrze jest być smutnym. Nie chodzi o to, że
jestem bez uczuć -czy coś w tym stylu- ale potem bardziej docenimy szczęśliwe
chwilę i będziemy z nich więcej czerpać.
Wybierałam się właśnie na
próbę taneczną. Wbrew pozorom uwielbiam taniec, to forma mojego wyładowania
się. Naprawdę lubię tę chwilę, gdy po treningu jestem tak bardzo zmęczona, że
nie mam siły na nic, nawet myśleć. Wbiegłam po schodach i popchnęłam masywne,
drewniane drzwi, po czym weszłam na salę, skąd skierowałam się do szatni.
Przebrałam się w ciuchy do ćwiczeń i związałam swoje włosy w kucyka na czubku
głowy. Przed wyjściem jeszcze chwyciłam do ręki butelkę wody gazowanej i już
gotowa podeszłam do ściany z luster, zaczynając się rozciągać przy drabince.
- Przed twoją trasą koncertową
musimy przerobić jeszcze kilka choreografii- obok mnie stanął Marco.
Marco był facetem po
trzydziestce, który wyjechał ze swojego ojczystego kraju- którym były Włochy- w
poszukiwaniu przygód i chcąc spełniać swoje marzenia. Skończył w Ameryce, gdzie
znalazł kobietę swoich marzeń – Melanie- i założył z nią rodzinę. Był głównym
choreografem czuwającym nad przygotowaniami do mojej pierwszej trasy
koncertowej, która będzie promować mój album. Cała trasa oraz płyta będą nosiły
nazwę ‘’LAUDER’’. <od autorki;
pewnie wszyscy wiedzą, co to znaczy, ale jeżeli zdarzy się wyjątek, czy coś, to
GŁOŚNIEJ>
< okładkę zrobiłam w Paintcie, wiec wiecie, najlepsza nie jest xd >
- Więc nad czym dzisiaj pracujemy?-
zapytałam.
- Zaczniemy od piramidy, może uda
nam się podrzucenie cię do góry- postukał się w brodę, zapewne wyobrażając sobie,
jak będzie to wyglądać.
- Jak cheerleaderki?- uniosłam
pytająco brew ku górze, przy okazji przestąpiłam z nogi na nogę.
- Coś w tym stylu- odszedł do
innych, na odchodne dodając, że jest geniuszem. Przewróciłam oczami na jego
‘skromność’ i byłam gotowa zacząć.
Po godzinie
powtarzania i utrwalania układów, które już wcześniej poznałam, zaczęliśmy
pracę nad obrotem w powietrzu. A konkretnie moim obrotem. Marco tłumaczył mi,
że nawet nieskoordynowana ruchowo koza to zrobi, więc ja też dam radę, co wcale
nie podniosło mnie na duchu, a w dodatku zdziwiło, że zostałam porównana do
kozy. Przymknęłam na chwilę powieki i wzięłam głęboki oddech, następnie
podchodząc do dwóch głównych tancerzy, a oni spletli dziwnie swoje dłonie, abym
mogła na nich stanąć. Podparłam się rękami o ich barki, gdy czułam, że się
unoszę.
- Gotowa?- zadał pytanie Marco, a
gdy kiwnęłam potwierdzająco głową, klasnął w dłonie zadowolony i zaczął
instruować pozostałych tancerzy. Pisnęłam zaskoczona, obracając się w
powietrzu, a gdy z powrotem stanęłam na materacach, zakręciło mi się w głowie.
- To było ekstra!- powiedziałam
entuzjastycznie, szykując się do kolejnej próby. Wszyscy powtórzyli swoje ruchy
i już po chwili ponownie unosiłam się w powietrzu. Stanęłam na nogach jak z
waty, a w głowie niemiłosiernie mi się kręciło. Ostatnie co pamiętam, to że
osunęłam się na ziemie.
***
Gwałtownie
otworzyłam oczy, by następnie zacząć nimi intensywnie mrugać. Gdy
przyzwyczaiłam swój wzrok do jasności, podparłam się na łokciach, aby usiąść.
- Jak się spało, Bella?- Marco
wstał z metalowego krzesła i uśmiechając się ciepło, podszedł do łóżka, na
którym leżałam.
- Co się stało? Gdzie jestem?-
pytania niekontrolowanie wydostawały się z moich ust.
- Jesteś u mnie, a Melanie wraz z
lekarzem i Simonem zaraz przyjdą.- odpowiedział i podał mi szklankę wody, która
jeszcze do niedawna stała na szafeczce obok łóżka. Pokiwałam głową na znak, że
zrozumiałam i położyłam stopy na ziemie, obracając się na łóżku. Dopiero po
chwili doszło do mnie znaczenie słów mężczyzny.
- Po co lekarz?- zdziwiłam się- i
jak to z Simonem? Co on tu , do cholery, robi?- zwęziłam oczy, po czym
obróciłam się w stronę drzwi, jak tylko usłyszałam, że się otwierają. Moje
mięśnie automatycznie się napięły, gdy dostrzegłam wyraz twarzy mojego ojca,
machinalnie spuściłam wzrok na swoje dłonie. Usta zaciśnięte w wąską linie i
ten wzrok, lekko odległy i surowy, ale kryje się w nim troska. Czułam się jak
mało dziecko, które zrobiło coś złego i teraz jego rodzic się na nie gniewa.
Tylko skąd mam wiedzieć, co przeskrobałam, gdy nie wiem nawet po co takie
zamieszanie.
- Jak się czujesz?- podszedł do
mnie mężczyznę gdzieś po czterdziestce, miał ciemne włosy, na tle których widać
było kilka siwych pasem. Jasna koszula była włożona do jego spodni, a na szyi
wisiał stetoskop. Lekarz położył skórzaną teczkę na łóżku i takim dziwnym światełkiem zaczął mi świecić
po oczach.
- Yy, dobrze?- bardziej zapytałam, niż stwierdziłam dokładną odpowiedź i zaczęłam
ponownie mrugać.- Co się stało?
- Zemdlałaś na treningu.- odpowiedział
spokojnie, notując coś uważnie w swoim notesie.
- I dlatego wszyscy się
zachowujecie, jakbym umierała?- zadałam pytanie wyraźnie poirytowana. Wszyscy
obserwowali nawet mój najmniejszy ruch z wielkim niepokojem, gdy wstałam na
równe nogi.
- Victoria!- zwrócił mi uwagę
ojciec, a ja tylko wywróciłam na to oczami.
- Już jest wszystko w porządku,
dzisiaj jeszcze zmierzę dziewczynie ciśnienie i wypiszę skierowanie na dogłębne
badania. Jeszcze tylko zapytam; co jadłaś na śniadanie?- popatrzył na mnie
przenikliwym wzrokiem.
- Lepiej zapytać czego nie jadłam-
odpowiedziałam, zakładając kardigan. Lekarz tylko westchnął na moją odpowiedź i
poprosiwszy Simona na korytarz, wyszedł.
***
Po przeproszeniu za
ten ‘incydent’ i podziękowaniu za gościnę Mel i Marcowi, razem z ojcem
zamówiliśmy taksówkę i jechaliśmy do mojego mieszkania. Przez całą drogę nie
zostałam nawet uraczona jednym słowem od Cowella, a jedyne co dostawałam, to
zdawkowe spojrzenie, które kompletnie mnie irytowały. Niech się na mnie wydrze,
powie, jak bardzo się zawiódł, ja przeproszę i wszystko będzie w porządku. Ta
cisza przyprawia mnie o wyrzuty sumienia, co szczerze jest jednym z najgorszych
uczuć na świecie. Po zapłaceniu odpowiedniej kwoty kierowcy wysiedliśmy z
pojazdu i poszliśmy do mojego mieszkania.
- Masz piętnaście minut na
spakowanie się- oznajmił rzeczowym tonem Simon po wejściu do salony- Zabierz
wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co?- odwróciłam się w jego
stronę, unosząc lewą brew ku górze.
- Spakuj się i wylatujemy-
powtórzył znudzonym głosem.
- Ja nigdzie się nie wybieram!-
skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej z geście sprzeciwu.
- Owszem wybierasz, bo wracasz ze
mną do Londynu. Bądź zaraz gotowe, zabukuje bilety na najbliższy lot.
- Nie możesz mi rozkazywać-
prychnęłam- nie jestem dzieckiem.
- To przestań się tak zachowywać!-
podniósł ton swego głosu, a ja aż się cofnęłam i przygryzłam dolną wargę ze
zdenerwowania. Wyraźnie było widać, że jest zły i tym razem nie pójdzie na
ustępstwo.
- A więc teraz się mną
interesujesz, tak?- uśmiechnęłam się cwanie, choć w środku miałam ochotę
płakać. Nie powinnam tak mówić, zdaje sobie z tego sprawę.- Czy to nie ty
namawiałeś mnie do przyjęcia tej oferty?- nie odpowiadał jakiś czas, zbyt
pogrążony we wpatrywaniu się jakiś punkt za mną.
- Żałuje tego, naprawdę. Dlatego
proszę cię, pozwól mi to naprawić- w jego oczach można było dostrzec szczerość
i zdeterminowanie. Te dwie rzeczy mnie złamały. Te dwie na pozór nieszkodliwe
rzeczy sprawiły, że moje obawy przed spotkaniem się z Zaynem w cztery oczy
usunęły się na dalszy. Kiwnęłam delikatnie głową na znak zgody i obróciłam się
na pięcie i po wyjęciu walizki spod łóżka, zaczęłam się pakować.
************************************************************
Heeeeej, helooooooooł, moje kochane! <3 Jesteście jeszcze? Hmmmmm?
Jak wyżej, strasznie przepraszam za zwłokę. nawt nie widziałam, że te wakacje będą takie ciekawe. Mam nadzieję, że wy również się dobrze bawicie ;)
Rozdział trochę krótki itp itd, ale chcaiałm zrobić takie ''wprowadzienie'' i musiałam pokazać też Simonka z trochę lepszej strony, c'nie?
PS. Mieszka ktoś w krakowie? W takim razie takie wieeeelkie zazdro, ponieważ to moje ulubione miasto w polsce! ( i tak galeria krakowska, mmm )
PS2: komentujcie moje miśki, ponieważ to cholernie motywuje, bo widze, że wejścia są ( oj uwieszcie, takich liczb nie da się przeoczyć!) a komentarze ( no też są, ale zawsze może być ich więcej, prawda? Och, zachanna ja :(
CZYTASZ-> KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ-> UŚMIECH NA MEJ NIEZBYT URODZIWEJ TWARZY WYWOŁUJESZ
ORAZ
MOJĄ WENĘ PRZYWOŁUJESZ
I RÓWNIEŻ CHOLERNIE MNIE DO DALSZEJ PRACY MOTYWUJESZ!!!
hehehe, ja taka super poetka! :D
Do następnego!// Mała Wariatka, czyli @mjut007