piątek, 22 sierpnia 2014

*W następnym rozdziale*

W następnym rozdziale ''I'm only human, sorry '' :


                       Prawie cały lot przespałam, a do Londynu dolecieliśmy przed 9 p.m.
- Gdzie będę mieszkać? I jak w ogóle udało ci się uzyskać pozwolenie na mój przylot tutaj?- spytałam zaciekawiona.
- Nie mają prawa zabronić Ci udzielenia urlopu, sprawdziłem wszystko dokładnie, zanim cokolwiek dałem ci do podpisania. A chłopaki teraz mieszkają we własnych mieszkaniach, a że ty niedawno miałaś urodziny to pomyślałem sobie, że…
- Kupiłeś mi prezent, pamiętasz? Bransoletka z zawieszkami.- dodałam, podnosząc nadgarstek, na którym wisiała srebrna, subtelna bransoletka z aplikacjami z białego złota. Od miesiąca nosze ją przy sobie, a także cholernie mi się podoba! No w końcu jak takie cudo ma się nie podobać?
- Uznaj to jako zaległe prezenty. Łap, zanim się rozmyślę- rzucił w moją stronę kluczyki, które w ostatniej chwili złapałam.
- A więc to rekompensata za te stracone lata? Słodko- uśmiechnęłam się sztucznie, kręcąc kluczami na palcu.
- Dlaczego po prostu nie możesz choć raz powstrzymać się od uszczypliwego komentarza?-
- Wtedy życie byłoby nudne, nie uważasz.- wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Nie ważne, Jennifer się za tobą stęskniła.- oznajmił.
- W porządku, jutro do niej pojadę
- Wątpię, że zastaniesz ją w jej mieszkaniu- zaśmiał się krótko, a ja zmarszczyłam brwi.
- Gdzie radzisz szukać?
- U…- przerwał swoją odpowiedź- zresztą sama się przekonasz.

- Ma kogoś!- wykrzyknęłam radośnie, zapominając o naszym poprzednim temacie rozmowy. Simon jedynie uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową.- To gdzie jest to moje nowe mieszkanie?

*************************************************************
Oto taki mały ''zwiastun'' rozdziału trzeciego ;) Dodaje go, iż wiem, że czekacie, ale nie mam go jeszcze dokończonego :/ 
W dodatku dziś wieczorem wyjeżdżam nad morze (dopiero teraz moi rodzice dostali urlop, więc wiecie xd) i wracam dopiero w piątek wieczorem :(

Dlatego postaram sie dokończyc przez telefon i dodać do tego czasu, więc jak zobaczycie pełno błędow i wgl, to nie przejmujcie się :*

Kocham was i całuje :*****************!!! / mała wariatka, @mjut007

PS, nic tak nie motywuje jak komentarze ;)

sobota, 16 sierpnia 2014

Chapter Two (II)

<KLIK TUTAJ>



Baaaaaaardzo, ale to baaaaaaaaaaaardzo przepraszam za taką zwłokę :*




,, Chcę tylko umrzeć żywa,
 nigdy z rąk złamanego serca ‘’

                     Najczęściej jedyne osoby, które mogą nam pomóc to te, przez które cierpimy. Przeczytałam to gdzieś i zgadzam się z tym. Bo w końcu gdyby nie TE osoby, to byśmy nie zadręczali się niepotrzebnie. Ale przeważnie dobrze jest być smutnym. Nie chodzi o to, że jestem bez uczuć -czy coś w tym stylu- ale potem bardziej docenimy szczęśliwe chwilę i będziemy z nich więcej czerpać.
                     Wybierałam się właśnie na próbę taneczną. Wbrew pozorom uwielbiam taniec, to forma mojego wyładowania się. Naprawdę lubię tę chwilę, gdy po treningu jestem tak bardzo zmęczona, że nie mam siły na nic, nawet myśleć. Wbiegłam po schodach i popchnęłam masywne, drewniane drzwi, po czym weszłam na salę, skąd skierowałam się do szatni. Przebrałam się w ciuchy do ćwiczeń i związałam swoje włosy w kucyka na czubku głowy. Przed wyjściem jeszcze chwyciłam do ręki butelkę wody gazowanej i już gotowa podeszłam do ściany z luster, zaczynając się rozciągać przy drabince.
- Przed twoją trasą koncertową musimy przerobić jeszcze kilka choreografii- obok mnie stanął Marco.
                       Marco był facetem po trzydziestce, który wyjechał ze swojego ojczystego kraju- którym były Włochy- w poszukiwaniu przygód i chcąc spełniać swoje marzenia. Skończył w Ameryce, gdzie znalazł kobietę swoich marzeń – Melanie- i założył z nią rodzinę. Był głównym choreografem czuwającym nad przygotowaniami do mojej pierwszej trasy koncertowej, która będzie promować mój album. Cała trasa oraz płyta będą nosiły nazwę ‘’LAUDER’’. <od autorki; pewnie wszyscy wiedzą, co to znaczy, ale jeżeli zdarzy się wyjątek, czy coś, to GŁOŚNIEJ>

< okładkę zrobiłam w Paintcie, wiec wiecie, najlepsza nie jest xd >

- Więc nad czym dzisiaj pracujemy?- zapytałam.
- Zaczniemy od piramidy, może uda nam się podrzucenie cię do góry- postukał się w brodę, zapewne wyobrażając sobie, jak będzie to wyglądać.
- Jak cheerleaderki?- uniosłam pytająco brew ku górze, przy okazji przestąpiłam z nogi na nogę.
- Coś w tym stylu- odszedł do innych, na odchodne dodając, że jest geniuszem. Przewróciłam oczami na jego ‘skromność’ i byłam gotowa zacząć.
                             Po godzinie powtarzania i utrwalania układów, które już wcześniej poznałam, zaczęliśmy pracę nad obrotem w powietrzu. A konkretnie moim obrotem. Marco tłumaczył mi, że nawet nieskoordynowana ruchowo koza to zrobi, więc ja też dam radę, co wcale nie podniosło mnie na duchu, a w dodatku zdziwiło, że zostałam porównana do kozy. Przymknęłam na chwilę powieki i wzięłam głęboki oddech, następnie podchodząc do dwóch głównych tancerzy, a oni spletli dziwnie swoje dłonie, abym mogła na nich stanąć. Podparłam się rękami o ich barki, gdy czułam, że się unoszę.
- Gotowa?- zadał pytanie Marco, a gdy kiwnęłam potwierdzająco głową, klasnął w dłonie zadowolony i zaczął instruować pozostałych tancerzy. Pisnęłam zaskoczona, obracając się w powietrzu, a gdy z powrotem stanęłam na materacach, zakręciło mi się w głowie.

- To było ekstra!- powiedziałam entuzjastycznie, szykując się do kolejnej próby. Wszyscy powtórzyli swoje ruchy i już po chwili ponownie unosiłam się w powietrzu. Stanęłam na nogach jak z waty, a w głowie niemiłosiernie mi się kręciło. Ostatnie co pamiętam, to że osunęłam się na ziemie.

***

                             Gwałtownie otworzyłam oczy, by następnie zacząć nimi intensywnie mrugać. Gdy przyzwyczaiłam swój wzrok do jasności, podparłam się na łokciach, aby usiąść.
- Jak się spało, Bella?- Marco wstał z metalowego krzesła i uśmiechając się ciepło, podszedł do łóżka, na którym leżałam.
- Co się stało? Gdzie jestem?- pytania niekontrolowanie wydostawały się z moich ust.
- Jesteś u mnie, a Melanie wraz z lekarzem i Simonem zaraz przyjdą.- odpowiedział i podał mi szklankę wody, która jeszcze do niedawna stała na szafeczce obok łóżka. Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i położyłam stopy na ziemie, obracając się na łóżku. Dopiero po chwili doszło do mnie znaczenie słów mężczyzny.
- Po co lekarz?- zdziwiłam się- i jak to z Simonem? Co on tu , do cholery, robi?- zwęziłam oczy, po czym obróciłam się w stronę drzwi, jak tylko usłyszałam, że się otwierają. Moje mięśnie automatycznie się napięły, gdy dostrzegłam wyraz twarzy mojego ojca, machinalnie spuściłam wzrok na swoje dłonie. Usta zaciśnięte w wąską linie i ten wzrok, lekko odległy i surowy, ale kryje się w nim troska. Czułam się jak mało dziecko, które zrobiło coś złego i teraz jego rodzic się na nie gniewa. Tylko skąd mam wiedzieć, co przeskrobałam, gdy nie wiem nawet po co takie zamieszanie.  
- Jak się czujesz?- podszedł do mnie mężczyznę gdzieś po czterdziestce, miał ciemne włosy, na tle których widać było kilka siwych pasem. Jasna koszula była włożona do jego spodni, a na szyi wisiał stetoskop. Lekarz położył skórzaną teczkę na łóżku i  takim dziwnym światełkiem zaczął mi świecić po oczach.
- Yy, dobrze?- bardziej zapytałam, niż stwierdziłam dokładną odpowiedź i zaczęłam ponownie mrugać.- Co się stało?
- Zemdlałaś na treningu.- odpowiedział spokojnie, notując coś uważnie w swoim notesie.
- I dlatego wszyscy się zachowujecie, jakbym umierała?- zadałam pytanie wyraźnie poirytowana. Wszyscy obserwowali nawet mój najmniejszy ruch z wielkim niepokojem, gdy wstałam na równe nogi.
- Victoria!- zwrócił mi uwagę ojciec, a ja tylko wywróciłam na to oczami.
- Już jest wszystko w porządku, dzisiaj jeszcze zmierzę dziewczynie ciśnienie i wypiszę skierowanie na dogłębne badania. Jeszcze tylko zapytam; co jadłaś na śniadanie?- popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Lepiej zapytać czego nie jadłam- odpowiedziałam, zakładając kardigan. Lekarz tylko westchnął na moją odpowiedź i poprosiwszy Simona na korytarz, wyszedł.

***

                          Po przeproszeniu za ten ‘incydent’ i podziękowaniu za gościnę Mel i Marcowi, razem z ojcem zamówiliśmy taksówkę i jechaliśmy do mojego mieszkania. Przez całą drogę nie zostałam nawet uraczona jednym słowem od Cowella, a jedyne co dostawałam, to zdawkowe spojrzenie, które kompletnie mnie irytowały. Niech się na mnie wydrze, powie, jak bardzo się zawiódł, ja przeproszę i wszystko będzie w porządku. Ta cisza przyprawia mnie o wyrzuty sumienia, co szczerze jest jednym z najgorszych uczuć na świecie. Po zapłaceniu odpowiedniej kwoty kierowcy wysiedliśmy z pojazdu i poszliśmy do mojego mieszkania.
- Masz piętnaście minut na spakowanie się- oznajmił rzeczowym tonem Simon po wejściu do salony- Zabierz wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co?- odwróciłam się w jego stronę, unosząc lewą brew ku górze.
- Spakuj się i wylatujemy- powtórzył znudzonym głosem.
- Ja nigdzie się nie wybieram!- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej z geście sprzeciwu.
- Owszem wybierasz, bo wracasz ze mną do Londynu. Bądź zaraz gotowe, zabukuje bilety na najbliższy lot.
- Nie możesz mi rozkazywać- prychnęłam- nie jestem dzieckiem.
- To przestań się tak zachowywać!- podniósł ton swego głosu, a ja aż się cofnęłam i przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania. Wyraźnie było widać, że jest zły i tym razem nie pójdzie na ustępstwo.
- A więc teraz się mną interesujesz, tak?- uśmiechnęłam się cwanie, choć w środku miałam ochotę płakać. Nie powinnam tak mówić, zdaje sobie z tego sprawę.- Czy to nie ty namawiałeś mnie do przyjęcia tej oferty?- nie odpowiadał jakiś czas, zbyt pogrążony we wpatrywaniu się jakiś punkt za mną.

- Żałuje tego, naprawdę. Dlatego proszę cię, pozwól mi to naprawić- w jego oczach można było dostrzec szczerość i zdeterminowanie. Te dwie rzeczy mnie złamały. Te dwie na pozór nieszkodliwe rzeczy sprawiły, że moje obawy przed spotkaniem się z Zaynem w cztery oczy usunęły się na dalszy. Kiwnęłam delikatnie głową na znak zgody i obróciłam się na pięcie i po wyjęciu walizki spod łóżka, zaczęłam się pakować.


************************************************************
Heeeeej, helooooooooł, moje kochane! <3 Jesteście jeszcze? Hmmmmm?
Jak wyżej, strasznie przepraszam za zwłokę. nawt nie widziałam, że te wakacje będą takie ciekawe. Mam nadzieję, że wy również się dobrze bawicie ;)
Rozdział trochę krótki itp itd, ale chcaiałm zrobić takie ''wprowadzienie'' i musiałam pokazać też Simonka z trochę lepszej strony, c'nie?
PS. Mieszka ktoś w krakowie? W takim razie takie wieeeelkie zazdro, ponieważ to moje ulubione miasto w polsce! ( i tak galeria krakowska, mmm )

PS2: komentujcie moje miśki, ponieważ to cholernie motywuje, bo widze, że wejścia są ( oj uwieszcie, takich liczb nie da się przeoczyć!) a komentarze ( no też są, ale zawsze może być ich więcej, prawda? Och, zachanna ja :(

CZYTASZ-> KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ-> UŚMIECH NA MEJ NIEZBYT URODZIWEJ TWARZY WYWOŁUJESZ
ORAZ
MOJĄ WENĘ PRZYWOŁUJESZ
I RÓWNIEŻ CHOLERNIE MNIE DO DALSZEJ PRACY MOTYWUJESZ!!!

hehehe, ja taka super poetka! :D
Do następnego!// Mała Wariatka, czyli @mjut007