Spóźnione WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
,, Niespodzianek przecież nie można
się spodziewać ‘’
Wyobrażacie sobie, że istnieje rzecz, która wybije was z monotonii?
Przecież żyjemy sobie z dnia na dzień, planując swój kolejny krok, aż tu nagle ni stąd- ni z owąd BUM! Niespodzianka!
Zdarzenie, które potrafi wywrócić nasze w miarę poukładane życie. Coś czego się
nie spodziewamy (jak sama nazwa przecież brzmi), nawet nie bierzemy tego pod
uwagę. Hmm, może dlatego nas to tak zaskakuję? Bo w ogóle nie braliśmy tego pod
uwagę? Bo rozpatrzyliśmy wszystkie możliwości tylko nie tę jedyną- przez nas
wcześniej nazwaną niespodzianką. Możliwe.
Siedziałam oniemiała z otwartą buzią i patrzyłam się wybałuszonymi
oczami na Jennifer, która ubrana była jedynie w dużą, męską koszulkę –
podejrzewałam, że była ona Liama- i krótkie spodenki.
- Victoria!- krzyknęła już rozbudzona Jen i podbiegła do
mnie, mocno mnie przytulając. Chwilę jeszcze siedziałam jak skamieniała, a
potem zreflektowałam się i również mocno uścisnęłam ciotkę, uprzednio wstając.
– Boże, dziecko, jak ty urosłaś- uśmiechnęłam się na jej słowa, choć wcale nie
były one prawdą. Nadal byłam niska, choć tak naprawdę na wzrost nie powinnam
narzekać.
- Hej- Uśmiechnęłam się szeroko i czknęłam, na co kobieta
zmarszczyła swoje brwi i spojrzała pytająco na Liama.
- Nie pytaj- westchnął Payne, zerkając jeszcze przelotnie na
Harry’ego, która dalej pałaszował swoją porcję jedzenia.
- Nie możesz w takim stanie jutro robić badań- Jennifer
pokręciła głową, a ja przez chwilę poczułam się jak dziecko, które właśnie
zostało zrugane za swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Jak wspomniałam
wcześniej, tylko przez chwilę.
- Jakich badań? Co? Jutro? Co?- nie zaprzeczę, że odrobinę
plątał mi się język.
- Miałyśmy iść jutro z tobą na badania, ale wątpię, że Ci je
zrobią. No chyba, że użyją alkomatu.- na jej słowa Harry, który dotychczas
siedział cicho, zaczął się przeraźliwie śmiać. Nawet zaczął się dławić
makaronem.
- Mówiłam, że nic mi nie jest- wydęłam dolną wargę i skrzyżowałam
ręce pod piersiami, zapewne wyglądając jak obrażone dziecko.
- Nic nie chciałaś jeść, wymiotowałaś i osłabłaś na treningu!
To nie jest NIC.- podkreśliła, a ja wywróciłam oczami.
-Zaczynam podejrzewać, że zamontowaliście kamery w tamtym
mieszkaniu- nawinęłam na widelec makaron i wsadziłam sobie do buzi.
- A mosze ty f ciąszy jeszteś- wypalił Hazza z pełną buzią, a
ja całą zawartość swoich ust wyplułam na talerz przed sobą. Zaczęłam kaszleć,
krztusić się i dławić jednocześnie. Jennifer poklepała mnie lekko po plecach,
kiedy się już uspokoiłam.
- Nie jestem w żadnej ciąży. Jedz swój makaron!- wskazałam
palcem na jego talerz. Wzięłam głęboki wdech, aby następnie zacząć chichotać.
Oczywiście jak to u osób z problemami psychicznymi bywa, na chichocie się nie
skończyło, po prostu potem śmiałam się jak nienormalna, skutecznie ignorując
zdziwione miny moich towarzyszy. Mam przeczucie, że zastanawiają się nad
wyciągnięciem telefonu i zadzwonieniem do najlepszego psychiatry na świecie.
Naprawdę tak czułam.
- Czy jest to tak do końca niemożliwe?- zapytał Liam z
ostrożnością w głosie.
- Oczywiście!- odparłam natychmiastowo, piorunując go swoim
wzrokiem.
- Ja jusz teko nie byłbym taki pefien.- wychrypiał Harry.
- Jedz swój makaron!- krzyknęłam
- Już zjadłem- wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, a ja
westchnęłam przegrana. Faktycznie zjadał.
- Victorio, to jest poważna sprawa- Jennifer położyła mi dłoń
na ramieniu i przyjrzała mi się uważnie.
- Jestem przecież poważna!- sprzeciwiłam się- nie spałam z
nikim odkąd… Nie spałam z nikim odkąd wyleciałam do Ameryki.
I
to w tamtym momencie zwątpiłam. Spałam przecież z Zaynem, ale to jeszcze nic
nie oznacza. Rozmawialiśmy, a potem to tak po prostu. Jestem w czarnej dupie…
Nie zabezpieczaliśmy się! Co za idioci tak robią?!
- Muszę iść- powiedziałam, wstałam i nie zwracając na nic
uwagi, wyszłam spokojnym krokiem z mieszkania Liama.
Pojechałam windą na swoje piętro i nie zamykając drzwi (jest
5 nad ranem, a poza tym Harold musi jakoś jeszcze wejść, prawda?)
Z walizki wyciągnęłam koszulę nocną i czystą bieliznę i
ręcznik, po czy weszłam do łazienki, tutaj już zakluczając drzwi. Odkręciłam
wodę w prysznicu, pozbyłam się z siebie wszystkich ubrań i weszłam pod strumień
gorącej wody. Pisnęłam, gdy gorąca woda dotknęła mojej skóry. Zmniejszyłam jej
temperaturę i odchyliłam głowę do tyłu, aby zmoczyć włosy. W tamtym momencie
marzyłam, aby to wszystko okazało się tylko złym snem, bądź jakąś halucynacją poalkoholową.
Już ubrana i z ręcznikiem zawiniętym w turban na włosach wyszłam z
łazienki. Pisnęłam zaskoczona, gdy obok drzwi siedział półprzytomny Hazza i
ziewnął.
- Co ty tu robisz?- zapytałam, mijając go i idąc w stronę
mojej nowej sypialni.
- Martwiliśmy się o ciebie.
- Nie potrzebnie, naprawdę. – posłałam mu uspokajający
uśmiech i odchyliłam kołdrę, aby po chwili pod nią wskoczyć.- Będziesz tak
stał?
- Mogę?- zaśmiałam się na jego głupie pytanie i odchyliłam
kołdrę również dla niego. Odwróciłam się plecami do Niego, a on przerzucił
swoją rękę tak, że teraz dłonią dotykał mój brzuch. – Żartowałem z tą ciążą,
dobranoc- wyszeptał mi do ucha, a ja przełknęłam głośno.
- Dobranoc.
***
Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je, widząc w progu Chrisa.
- Możesz mi wytłumaczyć, co ja robię u ciebie z testem ciążowych,
do cholery?- zapytał pretensjonalnie chłopak, a ja go natychmiast uciszyłam.
-Zamknij się!- choć Harry wyszedł już ponad trzy godziny
temu, bałam się, że jakimś cudem ktoś usłyszy.- Dziękuję- popatrzyłam na gościa
z wielką wdzięcznością i przejęłam od Niego reklamóweczkę z kilkoma
pudełeczkami. – Kocham cię.
- Żałuj, że nie widziałaś miny kobiety z apteki, która mi to
sprzedawała, a wcześniej całowałem się na jej oczach z Scott’em. – zaczęliśmy się
śmiać, co choć na chwilę mnie rozluźniło.
- Zaraz wracam- machnęłam ręką bez konkretnego kierunku,
dając mu tym samym znak, że może się śmiało rozgościć.
- Pomóc ci?- głupi uśmieszek zagościł na jego twarzy.
- Dzięki, ale nie.
Minął
już wymagany czas, ale ja nadal boję się choć zerknąć w tamtym kierunku.
Zrobiłam 3 testy i teraz wystarczy tylko je sprawdzić.
- No dalej- motywował mnie Chris.
- Okej- westchnęłam zdenerwowana i na miękkich nogach
chwyciłam pierwszy do ręki. Zacisnęłam mocno powieki i jęknęłam żałośnie.
- Vicky, daj spokój. Też chcę wiedzieć, czy będą małe Maliczki.-
gdyby wzrok mógłby zabijać, to jestem pewna, że Christopher leżałby już martwy.
- Negatywny. NEGATYWNY. JEBANY TEST JEST N-E-G-A-T-Y-W-N-Y!!-
wskoczyłam na przyjaciela, oplatając go nogami w pasie i krzycząc i śmiejąc
się.
- Inne też- chłopak potwierdził i odczepił mnie od siebie.-
gratuluję- poczochrał mnie po włosach, ale w tamtym momencie nawet to mnie nie
obchodziło. – To od czego się tak źle czułaś?
- W sumie to nie mam pojęcia- wzruszyłam ramionami, nadal
posiadając na twarzy bardzo, ale to bardzo szeroki uśmiech.- Przełożyłyśmy z
Jen badania na jutro.
Głupia to ma jednak zawsze szczęście...
*****************************************************
Od razu zastrzegam, że tak od początki miało być, a ci, którzy czekali na malika jr muszą sie z tym pogodzić. ;) Mam dla naszych bohaterów inne plany... (dramatyczne zakończenie tematu)
Aha i taka mniej-więcej będzie długość każdego rozdziału ;)
<dżust sejing>
A tak wgl to CZEŚĆ I spóźnione WESOŁYCH ŚWIĄT, MOI KOCHANI!
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i to, ze mimo jestem beznadziejna, to wciąż ze mną jesteście ;) Bardzo, ale to bardzo to doceniam!
Ja już lecę, bo przyjechała do nas moja ''ulubiona'' ciotka (suka jakich mało) i jej przeurocze dzieci (rozpieszczone bachory, których szczerze nie nawidzę), ( założę się, ze nie tylko ja tak mam) więc wiecie: FAMILI TAJM xd
Do następnego // Mała Wariatka // @mjut007
Zapomniałabym! Może to nie do końca oryginalna, ale możecie mnie znaleźć na wattpadzie ;)
http://www.wattpad.com/user/malawariatka
Zapomniałabym! Może to nie do końca oryginalna, ale możecie mnie znaleźć na wattpadzie ;)
http://www.wattpad.com/user/malawariatka