,, Co mnie nie zabije, zapewne uczyni oziębłą suką. No cóż.’’
Zastanawialiście się kiedyś jak
wyglądałoby wasze życie, gdybyście stracili rodziców? A największym waszym
marzeniem byłby ktoś, przy kim choć na chwile moglibyście zapomnieć o
zmartwieniach? Nie? To wam zazdroszczę! Moje życie to nie kolorowa bajka, wręcz
przeciwnie. Moja matka zmarła przy porodzie. Przykre nieprawdaż? Miała wybór,
albo swoje życie, albo moje życie. Wybrała drugą opcje, z czego osobiście nie
jestem zadowolona, w pewien sposób mam do niej o to żal. A ojciec? Szkoda
gadać. Nawet nie wie o moim istnieniu. Zostawił moją rodzicielkę dla innej
zanim ta powiedziała mu o mnie. Wiem tylko tyle, że jest grubą szychą na rynku
muzycznym i mieszka w Wielkiej Brytanii. Zastanawiacie się pewnie teraz kim ja
jestem. No więc jestem Victoria, dla przyjaciół Vic. Ah zapomniała, ja nie mam
przyjaciół. Kiedyś miałam Jego. Był dla mnie najważniejszy, niczym starszy
brat, a ja? Ja byłam Jego małą księżniczką, której nie chciał wypuścić ze
swojego żelaznego uścisku. Wszystko wydawało się takie piękne, aż do czasu. Pewnego
dnia, kobieta, niejaka Ann zapragnęła mieć syna i skierowała się tu. (Tu to
znaczy do Publicznego Domu Dziecka w Buffalo, gdzie mieszkam niezmiennie od
osiemnastu lat.) Od razu chciała poznać roześmianego chłopca, o zielonych
oczach i słodkich dziurkach w polikach. Po trzech miesiącach regularnych
spotkań, zabrała Go. Zabrała mi wszystko na czym mi zależało. To tak jakby
zabrała cząstkę mnie. Harry oczywiście obiecywał, że będzie mnie odwiedzał. To
jedyna pocieszająca myśl. Rzeczywiście, na początku dotrzymał obietnicy. Lecz
jak na moje życie przystało, coś musiało się zjebać. Znacie to uczucie, kiedy
myślicie, ze w końcu się ułoży, ze będzie dobrze i powoli zaczynacie się
uśmiechać, a tu nagle jedna decyzja nie twoja, ale kobiety, która was nienawidzi
i myśli, że macie demoralizujący wpływ na jedyną osobą na której wam zależy,
waszego przyjaciela? Tak było ze mną. Ann uznała, że Harry powinien zapomnieć o
przeszłości i zająć się przyszłością, dlatego przeprowadzili się do Holmes
Chapel. Niby jedno wydarzenie, a potrafi obrócić dotychczasowe życie o 180
stopni. Kiedyś dziewczynka ciesząca się życiem, która w pewien sposób pogodziła
się z tym co ją spotkało, a teraz? Nie jestem dumna z tego kim się stałam.
Wredna, chamska, wulgarna, wyzywająca i szczera aż do bólu. Brzydzę się
kłamstwem. Brzydzę się ludźmi, szczęściem i naprawdę mogłabym wymieniać tak w
nieskończoność, ale oszczędzę wam tego. Nie tylko zmieniłam się z zewnętrznie,
ale także wewnętrznie. Z moich brązowych, długich włosów zrobiłam krótsze czarne
w pasemkami. Czasami zielonym, czasem granatowymi. Makijaż? Jak najwięcej, aby
zakryć worki pod oczami od nocnego płaczu. Strój też wyróżniający się z tłumu.
Jak to określił jeden psycholog: trudna nastolatka, która przechodzi okres
młodzieńczego buntu. Rozśmieszyła mnie jego opinia. Podkreślając- moje
zachowanie i wygląd sprowadzają do tego, że u mego boku zostają jedynie ci,
którym na mnie zależy, czyli nikt. No może jedynie pani Margaret- jedna z
opiekunek w domu dziecka. To jedyna osoba, do której mam szacunek. Drugi
psycholog poradził mi, abym wykrzyczała światu moje problemy. Szczerze to
myślałam o tym, ale później zdałam sobie sprawę, że po moich ‘wyznaniach’ mogli
by mnie zamknąć w psychiatryku do końca życia.
********************************************************************
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Wiem, że krótki, ale dużo się można z niego dowiedzieć. Następny wkrótce, ale najpierw kolejny na pierwszego bloga ;)
CZYTASZ= SKOMENTUJ