niedziela, 18 stycznia 2015

Chapter Six (II)


,,Bo wystarczy tylko iskra,
 aby ogień zapłonął''





               Potrzebuję rady od kogoś, ponieważ zaczęłam gubić się we własnym życiu. Ale jak to możliwe, że jedna osoba potrafi wywołać we mnie dwie sprzeczne emocje w tym samym czasie? Dla mnie już to jest niezrozumiałe, a co dopiero Jego zachowanie. I moje reakcje. Tak, te czynniki również mocno wpływają na mój mętlik w głowie. Tak, ja tu bez tak bez sensu się żale, ale zupełnie nie wiadomo o co chodzi, prawda? Może zacznijmy od początku mojego bardzo dziwnego, ale również i bardzo potrzebnego mi dnia. 

             Kończyłam rozpakowywać zakupy spożywcze z reklamówki. Włożyłam tylko jeszcze jogurt do lodówki i odwróciłam się w stronę Jennifer, która była dziś ze mną w klinice na badaniach, a następnie na zakupach, bo co jak co, ale moje szafki wołały o jakieś towary spożywcze. Szkoda tylko, że nie pomyślałam nad  jakimiś internetowymi zakupami, bo gdy rozeszła się wieść, w którym supermarkecie jestem, zeszło się naprawdę dużo osób. Nie to żebym narzekała, bo rozgłos jest potrzebny karierze, ale żeby spędzić ponad godzinę robiąc sobie zdjęcia na tle półek z żywnością? Nie mogliśmy znaleźć jakiejś ściany z fajnym graffiti? Tak tylko pytałam.

 - Ale na pewno nie przeszkadza Ci, że spotykam się z Liamem?- upewniła się kolejny raz dziś moja ciotka.
- Już Ci mówiłam, że nie- posłałam jej szczery uśmiech i pomieszałam łyżeczką w swojej herbacie. Mówiłam prawdę, nie przeszkadzała mi ta sytuacja, a nawet cieszyła. Oboje są dorośli i szczęśliwi ze sobą, więc co ja mam do tego? Ja mogę po prostu stać z boku, przyglądając się ich szczęściu i zazdrościć. Natychmiast spochmurniałam, kiedy moje myśli zeszły na TE tory.
- Masz jakieś plany na dziś?- zapytałam kobieta, biorąc łyka napoju ze swojego kubka.
- Planowałam iść pobiegać do parku za rogiem- kiwnęłam głową w stronę okna, z którego był prawie idealny widok na park- ale dziś chyba spasuje.
- Dziś?- przedrzeźniała mnie, bo popatrzmy prawdzie w oczy. Codziennie jest chyba lepszym słowem do tego kontekstu.

                 Uśmiechnęłam się w stronę ciotki, nie do końca rozumiejąc, jak z czterdziestoletnią, dojrzałą kobietą potrafię rozmawiać tak swobodnie, na takie luźne tematy, prawie jak z Alex. Jestem pewna, że Liam też nie odczuwa tej różnicy wieku.
- Już tak późno?- moje przemyślenia przerwał głos Jen, która zaskoczona patrzyła na zegarek. Wstała z krzesła i zaczęła się ubierać.
- Gdzie się tak spieszysz?- zapytałam, ale nie byłam tego w ogóle ciekawa. Powiedziałabym, że zapytałam z czystej grzeczności.
- Za czterdzieści minut mam ważne spotkanie, a jestem pewna, że postoję trochę w korkach, więc pa!- pożegnała się i pognała, nie dając mi szansy na odpowiedź.

                  Postanowiłam wykorzystać ten dzień całkowicie na relaks. Zaczęłam od nałożenia maski wzmacniającej na moje włosy, maseczki na twarz i od przebrania się w bardzo wygodny dres. Noo, może nie koniecznie w tej kolejności. Włożyłam do mikrofalówki torebkę w kukurydzą, która za chwilę przemieni się w popcorn. To zabawne, ale jak byłam mała, myślałam, że to magia. Tak, to jest ten czas, w którym można mnie śmiało wyśmiać. Z torebką z prażoną kukurydzą skierowałam się do salonu, gdzie chwyciwszy uprzednio pilota, szukałam jakiegoś ciekawego filmu. W skupieniu przeglądałam propozycją w wypożyczalni, aż w końcu trafiłam na jakąś łzawą, czarno-białą komedię o miłości. To, że moja miłość o mnie zapomniała, to nie znaczy, że nie mam prawa zachwycać się miłością innych ludzi, prawda? Dosłownie kilka sekund po rozpoczęciu filmów, w całym apartamencie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Westchnęłam rozdrażniona, ale podniosłam tyłek z kanapy i podreptałam do korytarza.

                    Myślałam, że zacznę się dusić powietrzem, gdy zobaczyłam przez Judasza Jego. Zasłoniłam buzię ręką, żeby tylko nie pisnąć.

Cholera! CHOLERA! C H O L E R A !

Dzwonek ponownie zadzwonił, tym razem jednak w akompaniamencie z pukaniem. Wzięłam głęboki wdech, no dobra, kilka głębokich wdechów i powoli zaczęłam otwierać drzwi.
- Cześć- powitał mnie głęboki głos Zayna. Po moim kręgosłupie przebiegły przyjemne dreszcze, a w brzuchu motyle zaczęły machać swoimi skrzydełkami. No cóż, nie do końca, bo miałam wrażenie, że w moim wnętrzu odbywa się jakaś bardzo agresywna walka nietoperzy, czy coś, a nie spokojne, fajne motyle.
- Hej- czy mój głos nie zabrzmiał zbyt piskliwie? O mój Boże, mój głos zabrzmiał zbyt piskliwie! Przeklęłam w duchu za moje reakcje, ale odwzajemniłam Jego uśmiech.

Cudowny uśmiech, od którego mogłabym zemdleć albo zostać zahipnotyzowaną przez jego czekoladowe tęczówki. Napiłabym się kakao.

- Wpuścisz mnie, czy może będziemy tak stać?- dopiero po tych słowach się ogarnęłam i szerzej otworzyłam drzwi, pozwalając mu tym samym wejść do środka. Pewnie miałabym teraz twarz koloru buraka, gdy nie maseczka. Na pewno wyglądam głupio!
- Co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam.
- Ładny dresik- posłał mi bezczelny uśmieszek, który się powiększył, gdy przewróciłam oczami.
- Wiem. A więc?- uniosłam jedną brew ku górze.
- Zostawiłem tu ostatnio kurtkę…
- Och, jak wyglądała?- weszłam do salonu, by zacząć szukać, choć nie przypominam sobie, żebym ją widziała, a bardzo dokładnie ostatnio sprzątałam.
- No wiesz, czarna była i skórzana też- zaczął się nerwowo drapać po karku, a ja zmarszczyłam brwi, widząc, w co był ubrany. Miał On bowiem na sobie czarne rurki, czarny T-shirt i czarną, skórzaną kurtkę.
- To nie ta, którą masz na sobie?- zapytałam swobodnie, dalej się rozglądając.
- O, masz rację, Victorio, to ona!- uśmiechnął się łobuzersko, a ja otworzyłam szerzej oczy. Co, do cholery, się tu dzieje?
- Aha, więc przyszedłeś tu po kurtkę, którą cały czas miałeś na sobie, tak?- zapytałam, żeby się upewnić, że nie zwariowałam.
- No dobra, masz mnie- zaśmiał się, a ja byłam na granicy błagania, aby przestał mnie tak torturować. – Przyszedłem właściwie do ciebie, ale potrzebowałem tematu do rozpoczęcia rozmowy.
- ‘Ładną dziś mamy pogodę’ też jest dobre, wiesz to, prawda?- zapytałam z sarkazmem w głosie.
- Może następnym razem tak zrobię- zamyślił się, a ja odwracałam cały czas wzrok od Jego osoby, żeby się na Niego nie rzucić i nie zacząć na Niego wrzeszczeć, że nie potrafił godziny usiedzieć w miejscu, dopóki bym nie wróciła, a on nie był by pijany i nie wpadł by po to głupie auto i…

Ej! Powiedział następnym razem!

- Urządzam maraton filmowy, chcesz dołączyć?- zadałam pytanie, zanim zdążyłam do końca przemyśleć  tę propozycję.
- Byłbym idiotą, gdybym odmówił.


***************************************************
Nawet sobie nie wyobrażacie, jakiego przypływu weny dostałam! Wow ;)


Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale chciałam mieć wszystkie sprawy załatwione i móc porządnie odpocząć w ferie ;)

A no właśnie, mam ferie, więc kolejny rozdzialik pojawi się jutro bądź pojutrze, jeśli chcecie ;) dajcie znać w komentarzach ;p

postaram się też coś napisać na CHANGE, ale tam z weną bardzo, bardzo krucho :(

Standardowo: CZYTAJCIE, OBSERWUJCIE, WYRAŻAJCIE SWOJE OPINIE ;)

Dziękuję za wszystko, kochani, naprawdę! DZIĘKUJĘ!!!



Jeżeli nie macie mnie jeszcze dość (bo nie macie, prawda?) i moich wypocin, to zapraszam was na moje konto na wattpad, gdzie COŚ dla was i nie tylko planuję :)


COŚ nowego:



KISSKI, LOVKI. FOREVERKI I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, BO NIE ZDĄŻYŁAM JESZCZE WAM TEGO ŻYCZYĆ //mała wariatka // @mjut007 



16 komentarzy:

  1. Nie to żeby coooooooś, ale nie obraziłabym się, gdyby były dłuższe rozdziały ^^
    Mogłaby na niego nawrzeszczeć. Jego reakcja byłaby boska *.*
    No więc trzymam Cię za słowo, że będzie jutro (nie, nie pojutrze, jutro!) ;*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże genialnie. Kocham to opowiadanie. <3 Czekam na next no i weny. Zayn przyszedł do Vic. O JA PIERDOLE. :D Cieszę się, jak ostatnia idiotka. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. i love it <3 czeka na next

    OdpowiedzUsuń
  4. KOMPLETNIE nie spodziewałam się Zayna ! w sumie to już troche go nie było i tak jakoś o nim zapomniałam :) le niesamowicie się cieszę, że wreszcie się pojawił. a teraz pozostaje mi mieć tylko nadzieje, że wreszcie się ułoży między nimi :) Rozdział wspaniały, gratuluję weny ( ;) ) i OCZYWIŚCIE ŻE CHCE JUTRO ROZDZIAŁ hahahha :* Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, świetny, świetny rozdział! Wiesz jak się stęskniłam za tym ff? Pewnie nie. xD Bardzo bym się ucieszyła gdybyś dodała nowy rozdział jutro albo pojutrze. Życzę Ci jeszcze więcej weny kochana!
    @Directioner7288 xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O boże brak mi słów czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko żebyś widziała moją reakcje na rozdział xd sama siebie zadziwiam xd uwielbiam ten rozdział *-* Zayn taki słodki xd czekam za rozdział :D Niech bedzie jak najszybciej :) Życzę ci na ten rok duuuużo weny XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :) chce jeszcze :D next xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh... ale ja się stęskniłam za Tobą ;) kurcze skończyć w takim momencie nie masz serca dziewczyno! :) czekam z niecierpliwością na następny mam nadzieje że będzie dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super :3 Uwielbiam tego bloga :D Z niecierpliwością czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawaj rozdzial!!! Szybko! Teraz! Musze go miec rozumiesz!? <3 kisski 💋

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyno rozpierdoliłaś mnie z tą kurtką xdd Liam i Jen jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam o lol bardzo pozytywny rozdział i dawaj już następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaaaaaaaaaa nawet nie wiesz jak twoje rozdzialy urozmaicaja moje nedzne nudne zycie. Czekam na kolejny. Juz nie moge sie doczekac. Czyzby cos miedzy Zaynem i Viki?
    - Jany <3
    Ps. Sorka za brak olskich zankow ale moj telefon za bardzo sie buntuje.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oczywiście. Ze chcemy jak najszybciej next!!! Tb tez wesołego nowego roku _)

    OdpowiedzUsuń