niedziela, 1 grudnia 2013

Chapter Neun

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
DODAWAJCIE SIĘ DO OBSERWATORÓW ;)

,, Urodziliśmy się za darmo, by w życiu walczyć za wszelką cenę ‘’
Ludzie od zawsze poszukiwali recepty na udane życie. Zastanawiali się, co to jest prawdziwe szczęście i w jaki sposób je osiągnąć. Jak najlepiej żyć? Jak zachowywać się wobec przeciwności losu? No cóż… jedno jest pewne: walcz o swoje marzenia aż do samego końca! Efekty widać jedynie po długotrwałej pracy, a nie po jednorazowym czynie. Zresztą, co ja tam wiem o szczęściu. Nikt mnie nie chciał, każdy zostawił. Byłam sama, jestem sama i pewnie będę sama. Jest też tego plus. Umiem o siebie zadbać i nie potrzebuję od nikogo litości. Gdybym powiedziała, ze nie potrzebuje nikogo, skłamałabym. Człowiek nie jest samotną wyspą i potrzebuje drugiego człowieka do normalnego funkcjonowania. A kogo ja potrzebuję? Mojego przyjaciela Harrego.
Siedziałam na wygodnej skórzanej kanapie o kolorze popielatym, która doskonale komponuje się z całym wnętrzem. Czytałam dokładnie wszystkie warunki umowy, którą za chwilę podpiszę. Muszę przyznać, ze nie jest najgorsza. Wstałam na równe nogi i podeszłam do Simona, który aktualnie siedział przy biurku i wystukiwał coś w swoim komputerze. Tak jak obiecała wczoraj, dziś przyszłam dogadać warunki naszej umowy.
- To co? Podpisz się i możemy robić kolejny krok w twojej sprawie.- uśmiechnął się zachęcająco. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego. Położyłam umowę na stół i cały czas patrzyłam mu w oczy z pewnością siebie. To jeden z niewielu momentów, w których jestem pewna swoich decyzji.

- Mam kilka małych zastrzeżeń- odezwałam się pewnie na co on pokiwał głową w zdziwieniu, ale ruchem ręki poprosił, abym kontynuowała. – Po pierwsze: ja decyduję kiedy kończę ‘karierę’- wykonałam cudzysłów w powietrzu, bo szczerze wątpiłam w to- Po drugie: wszystkie decyzje o mnie są omawiane ze mną. Zgadza się pan?... To znaczy Simon?
- Powiedzmy- zawahał się – No dobra, ale umowa możesz zerwać pod warunkiem wyrażenia mojej zgody.- po analizowaniu jego słów i treści umowy, zdecydowałam się zrobić coś, co na zawsze zmieni moje życie. I na to właśnie liczę. W mgnieniu oka na kartce znalazł się mój czytelny podpis co znaczy, że już nie ma odwrotu. Wypuściłam ze świstem powietrze i nadal pozostawałam w tej samej pozycji. Cowell w tym czasie wkładał różne papiery do teczek i uśmiechał się. Miło jest widzieć, że jest szczęśliwy. Chociaż go prawie nie znam, to na taki widok mi samej uśmiech wkrada się na twarz.
- To teraz chodź. Przedstawię ci kogoś- powiedział Simon oficjalnym tonem, wstał i ruchem ręki wskazał, abym szła za nim. Szliśmy w ciszy przez długi korytarz, by następnie wsiąść do windy i wysiąść na piętrze wyżej. Weszliśmy do studia numer 4. Średniej wielkości pomieszczenie było w kolorze szaro-niebieskim, przeplatanym kremowymi dodatkami. Nie wiem, czy większe wrażenie robił ogromny panel dźwiękowy w chyba milionem przycisków, czy kabina nagraniowa, która wyglądałam jak przytulny salonik z fortepianem. Po prostu byłam w niebie, jak nie wyżej. Przy panelu siedział mężczyzna ze słuchawkami na uszach. Obrócił się w naszą stronę dopiero, gdy Simon pomachał mu ręką przed oczami. Automatycznie zdjął słuchawki i podszedł do mnie.
- Siema, jestem Tony- uśmiechnął się przyjaźnie i przybił mi piątkę. Miał około 27 lat, lekki zarost na twarzy, a ubrany był w dresy. – Sam dzwoniła, że trochę się spóźni.- powiedział bez emocji Tony, a za to Simon przewrócił oczami ze zdenerwowania.
- Na jakich instrumentach grasz?- spytał mnie Cowell, najprawdopodobniej aby przerwać ciszę. Analizowałam w myślach ile ich było. Pamiętam kiedyś jak jeszcze mieszkałam w domu dziecka, to była tam mnóstwo instrumentów. Zamiast do szkoły, chodziłam do Sali muzycznej i próbowałam grać. Prze kilka miesięcy to był koszmar. Dopiero po jakimś czasie zaczęły mi wychodzić poszczególne dźwięki, a po kilku latach nauczyłam się większość dźwięków. Byłam samoukiem.
- Gram na gitarze akustycznej, gitarze elektrycznej, flecie, trochę na trąbce, na skrzypcach, a i na fortepianie i pianinie. – odpowiedziałam na jednym wdechu. Na twarzach moich towarzyszy pojawiło się zdziwienie, ale też i podziw. Nie lubiłam się chwalić, ba ja tego wprost nienawidziłam!
- Może nam coś zagrasz i zaśpiewasz?- spytał Tony- No wiesz, muszę zobaczyć czy jesteś godna nagrywać z takim profesjonalistą jak ja- wypiął dumnie pierś i razem zaczęliśmy się śmiać. Wstałam i weszłam do kabiny nagraniowej. Zamknęłam dokładnie drzwi, aby dźwięk się nie rozpraszał.  Podeszłam do mojego ulubionego instrumentu, jakim jest fortepian. Przejechałam delikatnie dłonią po nim, zamykając przy tym oczy. Usiadłam przy nim a moje palce wybiły kilka dźwięków. Zaczęłam grać melodię, którą kiedyś ułożyłam. Słowa też napisałam, dlatego w odpowiednim czasie zaczęłam również śpiewać. Moje palce skakały z jednego klawisza na drugi, a struny głosowe lekko drżały przy wydobywaniu wyższych dźwięków. Muszę nad nimi popracować- pomyślałam. Skończyłam z zaciśniętymi oczami, ponieważ podczas śpiewania wszystkie wspomnienia wracają i trudno jest zatrzymać łzy. Odetchnęłam głęboko, uspokajając tym siebie.

- Brawo, brawo, brawo- usłyszałam słowa wypowiedziane przez kobiecy głos, który nie był mi znany. Odwróciłam się i zobaczyłam szczupłą brunetkę, o miłym wyrazie twarzy i niebieskich oczach. – Samantha Leighton, czyli twoja menadżerka.
***
Sam okazała się aniołem, nie kobietą. Cieszę się, ze mam takiego menadżera. Mam menadżera, jak to pięknie brzmi.
- Ona już wie?- zapytała Samantha Simona. To chyba o mnie. Jak odpowiedź mężczyzna pokiwał przecząco głową.
- Czeka cię mała przeprowadzka- zwrócił się do mnie, a ja oniemiałam.- Muszę mieć wszystkie swoje gwiazdki pod kontrolą, więc nie masz wyboru, bo podpisałaś umowę- powiedział ostro, głosem nie znoszącym sprzeciwu. Jak tak dalej pójdzie, stanę przed sądem za pobicie własnego ojca. Przecież mam swoje mieszkanie. Ciasne, ale własne. – Przyjadę po ciebie jutro, więc bądź spakowana.
-A gdzie ja będę mieszkać, przepraszam ?!?- ludzie trzymajcie mnie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.

- W jednej willi z takim jednym zespołem. Wspominałem ci już, że muszę mieć wszystkie swoje gwiazdki pod kontrolą. Może to nie jest dobry pomysł, żebyś mieszkała z piątką chłopaków, ale lepszego nie mam.
- Jak się nazywa ten zespół?- zapytałam drżącym głosem, bo wiem co zaraz usłyszę.
- One Direction.
***
Pół nocy nie spałam przez tego idiotę. On nie może mnie do niczego zmuszać! A tak zapomniałam. Może, bo inteligenta ja podpisała głupią kartkę! Jestem na siebie wściekła. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do łazienki. Popatrzyłam w lustro i się przeraziłam. Wory pod oczami, każdy włos odstaje w inną stronę, a do tego jestem blada jak trup.
- Cudownie- krzyknęłam sarkastycznie, a echo mojego głosu rozniosło się po mieszkaniu. Zdjęłam z siebie za dużą koszulkę i krótkie spodenki, które służyły mi za piżamę, a następnie weszłam pod prysznic. Pozwoliłam, aby ciepła woda rozluźniła moje ciało. Po tym owinęłam ciało ręcznikiem, mokre włosy również, tyle że mniejszym. Nałożyłam na siebie czystą bieliznę i wysuszyłam włosy. Podłączyłam lokówkę do prądu, a w międzyczasie postanowiłam się pomalować. Nałożyłam na twarz podkład, nad oczami zrobiłam kreskę, a rzęsy dokładnie wytuszowała. Usta przejechałam pomadką ochronną. Gdy lokówka się nagrzała, zakręciłam kilka pasemek moich włosów. I tak były falowane, więc nie musiałam się bardzo wysilać. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Standardowy problem- w co mam się ubrać? Normalka. Dużego wyboru nie mam, bo większość rzeczy jest spakowana już do walizki. Założyłam czarne obcisłe rurki, do tego czarny przylegający top na ramiączkach, a na koniec narzuciłam na siebie koszule w zieloną kratkę, która pasuje do koloru pasemek na moich włosach. Spryskałam się perfumami, a na ręce założyłam bransoletki, aby zasłaniały moje blizny. Co ciekawe, albo raczej dziwne: moje blizny strasznie się zmniejszyły. Zaczęły wręcz znikać. Podeszłam do szafki nocnej obok łóżka i kucnęłam przy niej. Otworzyłam ostatnią szufladę i wyjęłam z niej uroczyście zapakowane pudełeczko. Nie otwierałam go od trzech lat. Czas się przełamać- pomyślałam entuzjastycznie. Tak też zrobiłam. Zdjęłam wieczko, a moim oczom ukazał się srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie gwiazdki z napisem Curly. Dostałam go od Niego, na 15 urodziny.
~ wspomnienie ~
Nastoletnia brunetka leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach. Mimo, iż był to dzień jej urodzin, nie świętowała ich. Nienawidziła tego dnia. Do jej pokoju wszedł chłopak z burzą loków na głowie i uroczymi wgłębieniami w polikach. Dla niego również nie był to najszczęśliwsze dzień, bo wiedział, że niedługo opuści swoją przyjaciółkę. Ale czy ona była tylko przyjaciółką? Przysiadł na łóżku obok dziewczyn, a ona szybko usiadła przestraszona.
- O, to ty- uśmiechnęła się.
- Mam coś dla ciebie- Harry chciał, aby dziewczyna zapamiętała go jak najlepiej. Wyjął z kieszeni swojej dresowej bluzy, małe pudełeczko estetycznie zawinięte w czerwono-złoty papier. Ostrożne podał je Victorii. Dziewczyna przyjęła je i wypowiedziała bezgłośne dziękuje. Otworzyła je ostrożnie, a jej oczom ukazał się wisiorek z zawieszką w kształcie gwiazdki z napisem Curly. – Wszystkiego najlepszego- krzyknął uradowany chłopak i zaczął przypatrywać się swej towarzyszce.
- Co jest?- spytała zdziwiona zachowaniem chłopaka Vic.
- Czy to siwy włos?- zapytał utrzymując powagę, ale nie na długo, bo po chwili oboje śmieli się z całych sił.
- Nigdy o tobie nie zapomnę- szepnął chłopak kiedy zmęczeni śmiechem opadli na podłogę.
~ koniec wspomnienia ~
Taaa nigdy o tobie nie zapomnę- przedrzeźniałam głos Stylesa. Założyłam na siebie ową biżuterię. Na nogi wsunęłam czarne tryblety i zarzuciłam na siebie czarny płaszcz. Pociągnęłam za sobą walizkę i zamknęłam mieszkanie. Schodziłam męcząc się ze strasznie ciężką walizką, aby znieść ją przed kamieniczkę. Taksówka z Simonem w środku już stała, więc Cowell wyszedł z niej i zapakował mój bagaż do środka. Usiedliśmy razem z tyłu, a nasza podróż trwała w ciszy, przerywana była jedynie dudnieniem deszczu o dach pojazdu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w monotonie uderzania kropelek. Uspokajała. Nawet nie wiem kiedy, ale w końcu pojazd zatrzymał się przed średniej wielkości willą. Nie wyróżniała się zbytnio wokół innych, stojących obok. Simon wystukał przy bramie kod, a ona ustąpiła. Podeszliśmy do drzwi, do których Cowell zapukał, a następnie ujrzeliśmy w nich uśmiechniętego blondyna.
- Siema Simon i o… Victoria! – powitał mnie entuzjastycznie Niall.
- To wy się znacie? Ale skąd?- spytał nas zdziwiony Cowell.
- A przez taki mały incydencik- powiedział chłopak i puścił mi oczko.- wejdźcie. Czyli to ty będziesz z nami mieszkała.
- Niestety- wypowiedziałam posępnie, na tyle cicho, by Horan tego nie usłyszał. Chłopak zaprowadził nas do salonu, gdzie siedzieli na kanapie już Liam, jakiś szatyn z włosami w nieładzie i niebieskimi oczyma i On. Chłopcy wstali i przywitali się ze mną. Liama już znałam, Nialla też, a szatyn przedstawił się jako Louis. Został jeszcze On i ten mulat z taksówki.

- Jestem Harry- Uśmiechnął się przyjaźnie. Omijałam jego wzrok szerokim łukiem, bowiem nie chciałam, aby wyczytał jakiekolwiek moje emocje.
- Victoria- powiedziała nadal unikając jego wzroku.
- My się przypadkiem nie znamy?- zapytał wyraźnie mi się przypatrując.

- Ę stary! Może to jest jakaś twoja była?- krzyknął Louis, na co wszyscy z wyjątkiem Simona, który wywrócił oczami, wybuchli śmiechem. Ja śmiałam się najciszej. W tamtej chwili chciałam zniknąć. Nie ważne gdzie, ważne że…

********************************************************
Jutro dodam notatkę, bo dzis już zasypiam na siedząco ;) Dobranoc ;*

17 komentarzy:

  1. Pierwsza !!! :)
    Świetny rozdział czekam z niecierpliwością na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial! Ciesze sie ze jtz dodalas !

    OdpowiedzUsuń
  3. wooooaaa! ale szybka akcja!
    współczuję Victorii... musiała przeżyć ciężkie lata, a Harry praktycznie jej nie pamięta...
    mam tylko nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży ;)
    rozdział jak zwykle rewelacyjny, tego chyba nie muszę wspominać? ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej! nareszcie. Strasznie byłam ciekawa ich spotkania i nareszcie się doczekałam ;33 Świetny rozdział, zresztą jak zawsze xdd mam nadzieję że szybko dodasz :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski!! Uwielbiam te twoje opowiadania. Wreszcie się wszyscy doczekaliśmy tego momentu. Twoje opowiadania są strasznie ciekawe. Mam ogromną nadzieje że za niedługo wrócisz też na tamtego bloga. ;3 Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Strasznie podoba mi się główna bohaterka. ;>
    Życzę weny i pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. ;O Nareszcie! juz balam sie ze nic nie dodasz. super!

    OdpowiedzUsuń
  7. Geniuszz "Może to jedna z twoich byłych?" padłam i nie wstaję xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, więc odezwę się potem co i jak, ale jeżeli komentarz ma przywołać wene i dac Ci satysfakcje że sa ludzie, którzy oprócz tego czytają Twoją pracę, doceniają ją również komentarzami, pozdrawiam:) http://hello-eleanor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha koniec mnie rozwalil! jebłam xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wrażeniem :) Genialne opowiadanie. Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział!

    xoxo
    Lexie

    OdpowiedzUsuń
  11. aaa najlepiej, czekam aż Harry zorientuje się że Vic toVic, nasztępny prosze, szybko szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Boskie ! nie mogę się doczekać następnego ! Masz talent <333 :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Końcówka najlepsza! Genialnie piszesz :-)

    OdpowiedzUsuń