piątek, 26 grudnia 2014

Chapter Five (II)

Spóźnione WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 


,, Niespodzianek przecież nie można 
się spodziewać ‘’

                     Wyobrażacie sobie, że istnieje rzecz, która wybije was z monotonii? Przecież żyjemy sobie z dnia na dzień, planując swój kolejny krok, aż tu  nagle ni stąd- ni z owąd BUM! Niespodzianka! Zdarzenie, które potrafi wywrócić nasze w miarę poukładane życie. Coś czego się nie spodziewamy (jak sama nazwa przecież brzmi), nawet nie bierzemy tego pod uwagę. Hmm, może dlatego nas to tak zaskakuję? Bo w ogóle nie braliśmy tego pod uwagę? Bo rozpatrzyliśmy wszystkie możliwości tylko nie tę jedyną- przez nas wcześniej nazwaną niespodzianką. Możliwe.  
                     Siedziałam oniemiała z otwartą buzią i patrzyłam się wybałuszonymi oczami na Jennifer, która ubrana była jedynie w dużą, męską koszulkę – podejrzewałam, że była ona Liama- i krótkie spodenki.
- Victoria!- krzyknęła już rozbudzona Jen i podbiegła do mnie, mocno mnie przytulając. Chwilę jeszcze siedziałam jak skamieniała, a potem zreflektowałam się i również mocno uścisnęłam ciotkę, uprzednio wstając. – Boże, dziecko, jak ty urosłaś- uśmiechnęłam się na jej słowa, choć wcale nie były one prawdą. Nadal byłam niska, choć tak naprawdę na wzrost nie powinnam narzekać.
- Hej- Uśmiechnęłam się szeroko i czknęłam, na co kobieta zmarszczyła swoje brwi i spojrzała pytająco na Liama.
- Nie pytaj- westchnął Payne, zerkając jeszcze przelotnie na Harry’ego, która dalej pałaszował swoją porcję jedzenia.
- Nie możesz w takim stanie jutro robić badań- Jennifer pokręciła głową, a ja przez chwilę poczułam się jak dziecko, które właśnie zostało zrugane za swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Jak wspomniałam wcześniej, tylko przez chwilę.
- Jakich badań? Co? Jutro? Co?- nie zaprzeczę, że odrobinę plątał mi się język.
- Miałyśmy iść jutro z tobą na badania, ale wątpię, że Ci je zrobią. No chyba, że użyją alkomatu.- na jej słowa Harry, który dotychczas siedział cicho, zaczął się przeraźliwie śmiać. Nawet zaczął się dławić makaronem.
- Mówiłam, że nic mi nie jest- wydęłam dolną wargę i skrzyżowałam ręce pod piersiami, zapewne wyglądając jak obrażone dziecko.
- Nic nie chciałaś jeść, wymiotowałaś i osłabłaś na treningu! To nie jest NIC.- podkreśliła, a ja wywróciłam oczami.
-Zaczynam podejrzewać, że zamontowaliście kamery w tamtym mieszkaniu- nawinęłam na widelec makaron i wsadziłam sobie do buzi.
- A mosze ty f ciąszy jeszteś- wypalił Hazza z pełną buzią, a ja całą zawartość swoich ust wyplułam na talerz przed sobą. Zaczęłam kaszleć, krztusić się i dławić jednocześnie. Jennifer poklepała mnie lekko po plecach, kiedy się już uspokoiłam.
- Nie jestem w żadnej ciąży. Jedz swój makaron!- wskazałam palcem na jego talerz. Wzięłam głęboki wdech, aby następnie zacząć chichotać. Oczywiście jak to u osób z problemami psychicznymi bywa, na chichocie się nie skończyło, po prostu potem śmiałam się jak nienormalna, skutecznie ignorując zdziwione miny moich towarzyszy. Mam przeczucie, że zastanawiają się nad wyciągnięciem telefonu i zadzwonieniem do najlepszego psychiatry na świecie. Naprawdę tak czułam.
- Czy jest to tak do końca niemożliwe?- zapytał Liam z ostrożnością w głosie.
- Oczywiście!- odparłam natychmiastowo, piorunując go swoim wzrokiem.
- Ja jusz teko nie byłbym taki pefien.- wychrypiał Harry.
- Jedz swój makaron!- krzyknęłam
- Już zjadłem- wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, a ja westchnęłam przegrana. Faktycznie zjadał.
- Victorio, to jest poważna sprawa- Jennifer położyła mi dłoń na ramieniu i przyjrzała mi się uważnie.
- Jestem przecież poważna!- sprzeciwiłam się- nie spałam z nikim odkąd… Nie spałam z nikim odkąd wyleciałam do Ameryki.
                     I to w tamtym momencie zwątpiłam. Spałam przecież z Zaynem, ale to jeszcze nic nie oznacza. Rozmawialiśmy, a potem to tak po prostu. Jestem w czarnej dupie… Nie zabezpieczaliśmy się! Co za idioci tak robią?!
- Muszę iść- powiedziałam, wstałam i nie zwracając na nic uwagi, wyszłam spokojnym krokiem z mieszkania Liama.
Pojechałam windą na swoje piętro i nie zamykając drzwi (jest 5 nad ranem, a poza tym Harold musi jakoś jeszcze wejść, prawda?)
Z walizki wyciągnęłam koszulę nocną i czystą bieliznę i ręcznik, po czy weszłam do łazienki, tutaj już zakluczając drzwi. Odkręciłam wodę w prysznicu, pozbyłam się z siebie wszystkich ubrań i weszłam pod strumień gorącej wody. Pisnęłam, gdy gorąca woda dotknęła mojej skóry. Zmniejszyłam jej temperaturę i odchyliłam głowę do tyłu, aby zmoczyć włosy. W tamtym momencie marzyłam, aby to wszystko okazało się tylko złym snem, bądź jakąś halucynacją poalkoholową.
                        Już ubrana i z ręcznikiem zawiniętym w turban na włosach wyszłam z łazienki. Pisnęłam zaskoczona, gdy obok drzwi siedział półprzytomny Hazza i ziewnął.
- Co ty tu robisz?- zapytałam, mijając go i idąc w stronę mojej nowej sypialni.
- Martwiliśmy się o ciebie.
- Nie potrzebnie, naprawdę. – posłałam mu uspokajający uśmiech i odchyliłam kołdrę, aby po chwili pod nią wskoczyć.- Będziesz tak stał?
- Mogę?- zaśmiałam się na jego głupie pytanie i odchyliłam kołdrę również dla niego. Odwróciłam się plecami do Niego, a on przerzucił swoją rękę tak, że teraz dłonią dotykał mój brzuch. – Żartowałem z tą ciążą, dobranoc- wyszeptał mi do ucha, a ja przełknęłam głośno.
- Dobranoc.

***

                         Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je, widząc w progu Chrisa.
- Możesz mi wytłumaczyć, co ja robię u ciebie z testem ciążowych, do cholery?- zapytał pretensjonalnie chłopak, a ja go natychmiast uciszyłam.
-Zamknij się!- choć Harry wyszedł już ponad trzy godziny temu, bałam się, że jakimś cudem ktoś usłyszy.- Dziękuję- popatrzyłam na gościa z wielką wdzięcznością i przejęłam od Niego reklamóweczkę z kilkoma pudełeczkami. – Kocham cię.
- Żałuj, że nie widziałaś miny kobiety z apteki, która mi to sprzedawała, a wcześniej całowałem się na jej oczach z Scott’em. – zaczęliśmy się śmiać, co choć na chwilę mnie rozluźniło.
- Zaraz wracam- machnęłam ręką bez konkretnego kierunku, dając mu tym samym znak, że może się śmiało rozgościć.
- Pomóc ci?- głupi uśmieszek zagościł na jego twarzy.
- Dzięki, ale nie.
                       Minął już wymagany czas, ale ja nadal boję się choć zerknąć w tamtym kierunku. Zrobiłam 3 testy i teraz wystarczy tylko je sprawdzić.
- No dalej- motywował mnie Chris.
- Okej- westchnęłam zdenerwowana i na miękkich nogach chwyciłam pierwszy do ręki. Zacisnęłam mocno powieki i jęknęłam żałośnie.
- Vicky, daj spokój. Też chcę wiedzieć, czy będą małe Maliczki.- gdyby wzrok mógłby zabijać, to jestem pewna, że Christopher leżałby już martwy.
- Negatywny. NEGATYWNY. JEBANY TEST JEST N-E-G-A-T-Y-W-N-Y!!- wskoczyłam na przyjaciela, oplatając go nogami w pasie i krzycząc i śmiejąc się.
- Inne też- chłopak potwierdził i odczepił mnie od siebie.- gratuluję- poczochrał mnie po włosach, ale w tamtym momencie nawet to mnie nie obchodziło. – To od czego się tak źle czułaś?

- W sumie to nie mam pojęcia- wzruszyłam ramionami, nadal posiadając na twarzy bardzo, ale to bardzo szeroki uśmiech.- Przełożyłyśmy z Jen badania na jutro.

Głupia to ma jednak zawsze szczęście...

*****************************************************
Od razu zastrzegam, że tak od początki miało być, a ci, którzy czekali na malika jr muszą sie z tym pogodzić.  ;) Mam dla naszych bohaterów inne plany... (dramatyczne zakończenie tematu) 
Aha i taka mniej-więcej będzie długość każdego rozdziału ;)
<dżust sejing> 

A tak wgl to CZEŚĆ I spóźnione WESOŁYCH ŚWIĄT, MOI KOCHANI!


Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i to, ze mimo jestem beznadziejna, to wciąż ze mną jesteście ;) Bardzo, ale to bardzo to doceniam!


Ja już lecę, bo przyjechała do nas moja ''ulubiona'' ciotka (suka jakich mało) i jej przeurocze dzieci (rozpieszczone bachory, których szczerze nie nawidzę), ( założę się, ze nie tylko ja tak mam)  więc wiecie: FAMILI TAJM xd

Do następnego // Mała Wariatka // @mjut007


Zapomniałabym! Może to nie do końca oryginalna, ale możecie mnie znaleźć na wattpadzie ;)

http://www.wattpad.com/user/malawariatka

piątek, 12 grudnia 2014

Chapter Four (II)

,, Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy ‘’



                       W czasie, w którym Harry wybierał jakiś alkohol, ja poszłam związać włosy w wysokiego kucyka, ponieważ dostawałam kręćka, kiedy to kolejne pasma latały mi przed oczami.
- Twoja- Harry podał mi całą butelkę Jack’a Danielsa, a ja pokręciłam głową rozbawiona, ponieważ chłopak w swojej ręce trzymał swoją butelkę, z której trochę alkoholu już ubyło.
- Jestem pewna, że jakieś szklanki się tu znajdą- powiedziałam, na co dostałam tylko machnięcie ręki.
- Nie kłopocz się, tak jest dobrze- odpowiedział i pociągnął solidnego łyka bursztynowego płynu.
- Nie tracisz czasu, widzę- zerknęłam na niego, a następnie odkręciłam swój trunek.
- Straciliśmy już dosyć czasu, kiedy ty sobie wyjechałaś, unikając Zayna.- wciągnęłam gwałtownie powietrze, prawie się nim dusząc.
- Ja wcale…- próbowałam odwieść go od tej myśli, nie ważne że była prawdziwa.
- Jeżeli masz zamiar skłamać, nic nie mów- uprzedził i odłożył pustą już do połowy butelkę na stół.
                           Z braku innego pomysłu na uniknięcie palącego wzroku bruneta, skupiłam swój wzrok na swoich paznokciach, z których zaczął już odpadać bordowy lakier.
- Jesteście do siebie strasznie podobni.- stwierdził po wcześniejszym namyśle.
- Co?- Zmarszczyłam brwi, a chłopak siedzący naprzeciw mnie posłał mi spojrzenie typu ‘’nie-udawaj-głupiej-i-tak-się-nie-wywiniesz’’. Pociągnęłam solidnego łyka alkoholu, a po chwili już mogłam poczuć, jak pali mnie w gardle. Odkaszlnęłam, ale znów się napiłam. Aby móc dalej prowadzić tą rozmowę, poprawka; jakąkolwiek rozmowę, potrzebuję rozluźnienia.
- Oboje uciekacie od problemów- kontynuował Harry, kiedy ja wlewałam w siebie coraz to więcej alkoholu. – On ci wyznał uczucia, ty uciekłaś. Ty uciekłaś, on poszedł się najebać. Najebany wpadł pod samochód i pamięć mu uciekła- w tym momencie zaśmiał się ze swoich słów, a ja zmroziłam go wzrokiem, choć i tak ten jego głupi uśmieszek błąkał się po jego głupiej twarzy. – Pamięć mu uciekła, a potem ty uciekłaś za ocean.
- Skąd ty to wszystko wiesz?- zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Jak, do cholery? Jak?
- Louis trochę podsłuchiwał pod drzwiami, a potem to sobie poukładałem.- wzruszył nieznacznie ramionami. Kolejny raz się napiłam alkoholowego trunku i powoli mój humor zdawał się poprawiać. Zaczęło mi przyjemnie szumieć w głowie, a co najważniejsze nie miałam już aż tak dużej potrzeby analizowania wszystkich padających słów. Cóż, jest dobrze. Przez chwilę, ale na razie nie mam zamiaru zawracać sobie teraz tym głowy.
- Musisz ściąć włosy i to jak najszybciej.- zauważyłam, wskazując palcem na jego już długie kosmyki. Teraz bardziej przypominał Tarzana, niż mojego Harry’ego. Zaśmiałam się w duchu ze swojego porównania.
- Tak jest dobrze- powiedział pewnie, na co się skrzywiłam. Nie, nie jest dobrze.
- Wyglądasz jak Tarzan- wymówiłam na głos moje wcześniejsze przemyślenia, na co Harry wybuchł śmiechem.
- Tylko jeśli będziesz moją Jane- Poruszył sugestywnie brwiami, na co tym razem ja parsknęłam śmiechem.
- O boże, ale jestem głodna- westchnęłam i już w świetnym humorze pobiegłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, ale chyba tylko po to, żeby rozczarowana ją zamknąć. Była pusta! Buuuu, gdzie jest jedzenie? – Nie mamy nic do jedzenia- powiedziałam smutna, po czym poddana usiadłam na kanapie obok Stylesa.
- Po drugiej stronie ulicy jest jakiś całodobowy- Harry wzruszył ramionami, nadal się nad czymś zastanawiając- Albo możemy iść do mieszkania Liama.
- Jest trzecia w nocy i… Jeju, jesteś genialny.- pisnęłam uradowana i rzuciłam się na szyje przyjacielowi, chichotając. Alkohol zdecydowanie zakłócał nasze racjonalne myślenie. Jakiekolwiek myślenie. – Gdzie mieszka Liam?
- Całe 5 piętro jest jego- odpowiedział, zakładając swoje buty, a ja zaczęłam się śmieć, gdy zauważyłam, że lewego buta próbował założyć na prawą stopę.
- Liasiu, nadchodzimy!- wydarłam się na całe gardło.
                       W wielkimi uśmiechami na twarzy weszliśmy do windy, gdzie próbowałam nacisnąć klawisz z numerem ‘’5’’, ale nie za bardzo mi to wychodziło, więc co chwilę wybuchałam śmiechem.
- Ale ty jesteś głupia!- prychnął Harry, wywracając ostentacyjnie oczami. Podszedł do panelu i nacisnął ‘’2’’, będąc z siebie niesamowicie dumnym.
- Czemu nacisnąłeś; ‘’2’’?- zadałam mu pytanie, przekrzywiając głowę na lewą stronę.
-A to nie ‘’5’’ się przekrzywiła?- zapytał głupio, na co ja pokiwałam głową na nie- Ups- podrapał się nerwowo po karku, po czym kolejny już dziś raz zaczęliśmy się przeraźliwie śmiać. Dojechaliśmy na drugie piętro tylko po to, aby nacisnąć; tym razem dobry numerek i dostać się na odpowiednie piętro.
- Ty pukasz!- rozpuściłam w tym momencie włosy i przeczesałam je palcami. Nie pytajcie mnie dlaczego, sama tego nie wiem.
- Halo, tu komornik- powiedział niskim głosem Hazza, po zapukaniu kilkukrotnie w drewnianą powłokę drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo halo, żadne z nas nie było komornikiem. To była takie śmieszne, prawda? (od autorki: nie pytajcie mnie, co ćpałam przy pisaniu, bo naprawdę nie wiem xd) – Nie przeraź się tylko, jak coś zobaczysz- puścił mi oczko, a ja byłam zbyt zajęła wyobrażaniem sobie nas jako komorników w ich roboczym stroju, że nie skupiałam się dokładniej na słowach Harry’ego. A powinnam była.
                          Drzwi się otworzyły, na co zobaczyliśmy zaspanego Liama ubranego tylko w krótkie spodenki. Co oni wszyscy mają taką jazdę na te tatuaże?
- Co wy tu robicie?- mruknął zaspany Payne, przecierając rękami twarz. Chyba go obudziliśmy.
- Jesteśmy głodni- wyjęczał Harry i znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Jesteście pijani- stwierdził brunet i otworzył szerzej drzwi, abyśmy mogli wejść do środka.
- I głodni- dodał Harry.- lokers pierwszy wszedł do mieszkania Liama i się już w nim rozgościł, a ja podeszłam i go mocno przytuliłam, wtulając swoją twarz w zagłębienie jego szyi.
- Tęskniłam za wami- wypowiedziałam to niewyraźnie i poszłam poszukać Harry’ego i jedzenia. Głównie to jedzenia.
                      Siedzieliśmy już w kuchni Liama ponad godzinę z nim, co chwilę się śmiejąc i opowiadając głupie rzeczy. Zaczęliśmy robić makaron z jakimś sosem, co nawet poparł Liaś, uświadamiając i sobie i nam, że i tak dzisiaj żadne z nas już nie zaśnie, więc dlaczego nie? Przez przypadek upadł mi metalowy widelec, co zrobiło trochę hałasu. Podniosłam go i kontynuowałam jedzenie swojej porcji dania, dopóki do pokoju nie wszedł ktoś jeszcze.
- Co tu tak głośno?- zapytała ta osoba zaspanym głosem, a ja dotychczas nawet nie wiedziałam, że można tak szybko wytrzeźwieć.

- Jennifer?- co tu do cholery robi moja ciotka?!?


********************************************************

Jest tu ktoś jeszcze? Halo? Halo. Halo. Halo. <- to jest takie echo, bo wiecie; echo odbija się od pustych ścian.

Napiszę tylko, że naprawdę przepraszam i choć te słowo nic nie zmieni, to chcę, żebyście wiedzieli, że mi po prostu smutno i wstyd. To tyle :)

Do następnego, miśki :* // Mała Wariatka// @mjut007


Jest tu ktoś jeszcze? Chociaż jedna osoba?

piątek, 26 września 2014

Chapter Three (II)

Uwaga, uwaga! Rozdział poniżej jest krótki, nie wniesie nic do waszego życia, ale z góry za to przepraszam!
+ przeprosiny i notka wyjaśniająca na dole, Moje Skarby ;*



,, Tajemnicą sukcesu jest wiedzieć coś,
czego nie wie nikt  inny ‘’

                       Dlaczego czasami unikamy różnych sytuacji, choć są nie groźne? Bo nastawiamy się na negatywne myślenie i torturujemy się pesymistycznymi wizjami, które w większości przypadków oddalone są od rzeczywistości niemalże stuprocentowo. Tak bardzo skupiamy się na tak zwanym planie ‘’B’’, chociaż ‘’A’’ doskonale się udaje, a my nie potrafimy cieszyć się ze zwycięzca. A więc czy takie zwycięstwo się liczy?
                       Prawie cały lot przespałam, a do Londynu dolecieliśmy przed 9 p.m.
- Gdzie będę mieszkać? I jak w ogóle udało ci się uzyskać pozwolenie na mój przylot tutaj?- spytałam zaciekawiona.
- Nie mają prawa zabronić Ci udzielenia urlopu, sprawdziłem wszystko dokładnie, zanim cokolwiek dałem ci do podpisania. A chłopaki teraz mieszkają we własnych mieszkaniach, a że ty niedawno miałaś urodziny to pomyślałem sobie, że…
- Kupiłeś mi prezent, pamiętasz? Bransoletka z zawieszkami.- dodałam, podnosząc nadgarstek, na którym wisiała srebrna, subtelna bransoletka z aplikacjami z białego złota. Od miesiąca nosze ją przy sobie, a także cholernie mi się podoba! No w końcu jak takie cudo ma się nie podobać?
- Uznaj to jako zaległe prezenty. Łap, zanim się rozmyślę- rzucił w moją stronę kluczyki, które w ostatniej chwili złapałam.
- A więc to rekompensata za te stracone lata? Słodko- uśmiechnęłam się sztucznie, kręcąc kluczami na palcu.
- Dlaczego po prostu nie możesz choć raz powstrzymać się od uszczypliwego komentarza?-
- Wtedy życie byłoby nudne, nie uważasz.- wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Nie ważne, Jennifer się za tobą stęskniła.- oznajmił.
- W porządku, jutro do niej pojadę
- Wątpię, że zastaniesz ją w jej mieszkaniu- zaśmiał się krótko, a ja zmarszczyłam brwi.
- Gdzie radzisz szukać?
- U…- przerwał swoją odpowiedź- zresztą sama się przekonasz.
- Ma kogoś!- wykrzyknęłam radośnie, zapominając o naszym poprzednim temacie rozmowy. Simon jedynie uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową.- To gdzie jest to moje nowe mieszkanie?
                           Jako iż staliśmy pod luksusowo wyglądającym penthousem, wystarczyło, aby wpisać kod dostępu na bramie i wejście do hallu.  Ciągnąc za sobą sporej wielkości walizkę, weszłam wraz z ojcem do windy i po naciśnięciu odpowiedniego guzika- którego oczywiście nie zdążyłam zobaczyć, bo zachciało mi się kichać od zapachu zmieszanych ze sobą perfum innych, wcześniej przebywających w tym miejscu ludzi- winda zaczęła jechać w górę. Tupałam prawą nogą w rytm muzyczki, wydobywającej się z radio.
- Całe 7 piętro jest twoje- powiedział mi Simon, wsadzając do klucz do zamka i przekręcając nim dwa razy. Otworzył szerzej drzwi, abym mogła wejść głębiej, ale nie zapalił światła. Odstawiłam swój bagaż i w chwili, gdy nacisnęłam włącznik światła, dobiegł do mnie dźwięk wykrzykiwania słów: ,,NIESPODZIANKA!’’. Zakryłam usta dłonią w akcie szoku, gdy dostrzegłam tyle znajomych twarzy, za którymi tak bardzo się stęskniłam.
- Witaj wśród żywych!- wykrzyknął wesoło Chris, szczerząc się głupkowato. Podbiegłam do niego z wielkim uśmiechem na ustach i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak poklepał mnie po plechach, po czym odchrząknął. Oderwałam się od niego i spojrzałam na chłopaka, który stał obok. – Vic, poznaj Scott’a.
- Miło mi cię poznać, Scott’cie- powiedziałam nadal szczerze uśmiechnięta. Przyjrzałam się chłopakowi, który miał ciemne włosy ułożone niesfornie, biały podkoszulek ukazywał jego nieprzesadnie wyrzeźbioną sylwetkę oraz tatuaż na lewym bicepsie. Co tu dużo kryć, był bardzo przystojny. Odwróciłam się do Chrisa i wyszeptałam mu- Ale ciacho!- puszczając przy tym oczko.
- Twoje ciacho siedzi i wlewa w siebie kolejne procenty- kiwnął głową w lewą stronę, gdzie siedział Zayn. Jego ciemne włosy były idealnie ułożone, na twarzy błąkał się trochę wymuszony, aczkolwiek sarkastyczny uśmieszek, wyglądał prawie jak przed wypadkiem. Przestałam się w niego wpatrywać, gdy rzuciła mi się w ramiona rozpromieniona Alex i dopiero wtedy poczułam ból w ręce. Podniosłam dłoń i dokładnie ją obejrzawszy, zobaczyłam wgłębienia po paznokciach, które jeszcze przed chwilą wbijałam w rękę, aby choć trochę się uspokoić, a gdzie teraz zaczynała pojawiać się krew. Wytarłam i dłonie o spodnie i skupiłam się na słuchaniu radosnego głosu Xixi, naprzemiennie z głosem Nialla.
                 Po bliżej niekreślonym przeze mnie czasie odbyłam krótką rozmowę z prawie każdym obecnym w pokoju. Oczywiście Jennifer jest na wyjeździe w Paryżu, ale nigdzie nie mogłam dostrzec Harry’ego. Westchnęłam smutno, ponieważ nie przyszedł się ze mną przywitać.
- Mnie tak uporczywie szukasz?- odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Zaynem. Z bliskiej odległości mogłam dostrzec, jak świecą się jego ciemne oczy, co oznaczało, że zbyt trzeźwy to on nie jest.
- Nie do końca- mruknęłam, odwracając wzrok na bok.
- Nie ważne- machnął niestarannie ręką. – Tak szybko zniknęłaś wtedy w szpitalu, że nawet nie zdążyliśmy pogadać.
- Taaa- mruknęłam i przeczesałam ręką włosy- miałam ważną rozmowę do wykonania.
- Słyszałem. Córka Simona podbija Stany Zjednoczone- zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na niego z ukosa. Wypił więcej, niż mi się na początku wydawało. Może ja też powinnam się upić i zacząć śmiać z byle czego? – A tak w ogóle nie wiedziałem, że Simon ma córkę.
- On też jeszcze do nie dawna wiedział, więc…- próbowałam nonszalancko wzruszyć ramionami- dużo nie straciłeś.
- Jesteś zabawna- stwierdził, śmiejąc się. Ja jednak wysiliłam się na słaby uśmiech, choć mam wrażenie, że z daleko wygląda to  jak paraliż twarzy.- I całkiem ładna.- wciągnęłam gwałtownie powietrze i czułam, jak mój żołądek wykonuje fikołka wewnątrz mnie. Malik z dziwnym uśmiechem na twarzy wzruszył ramionami i odwrócił się, zostawiając mnie samą. Samą zdziwioną, zaskoczoną i jednocześnie dziwnie smutną i szczęśliwą jednocześnie. Taaa, zakochanie jest do bani.
                Po 10 p.m. zostałam już sama w swoim nowym mieszkaniu. Rzuciłam się na kanapę w salonie i leżałam kilka minut bezczynnie, jedynie przyglądając się wnętrzu. Szare ściany, a jednej z nich czerwone paski. Pełno czarnobiałych fotografii krajobrazów i miast, jakieś kwiatki, meble, telewizor… Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Z ociąganiem ruszyłam w stronę drzwi, bo pewnie ktoś coś zapomniał. Za drzwiami stał Harry, z rękami w kieszeni i choć jego pozycja sprawiała wrażenie wyluzowanej, to wiedziałam, że tak nie było.
- Spóźniłeś się, wszyscy wyszli.- powitałam go takimi słowami, jednocześnie ruchem ręki zapraszając go do środka.
- Wiem. Miałem w ogóle nie przychodzić.- odparł, ściągając buty i kurtkę skórzaną.
- Miło- skomentowałam cierpko i przełknęłam gorycz, która nagromadziła się w moich ustach.
- Miłe jest to, że wyleciałaś sobie na drugi koniec świata bez ani JEDNEGO PIERDOLONEGO SŁOWA- wysyczał, stając naprzeciw mnie. Otworzyłam szerzej oczy, szczerze zaskoczona.
- Co?- zapytałam głupio- Jesteś zły?
- Czy jestem zły?- spojrzał na mnie jak na idiotkę i wybuchł śmiechem, a ja stałam jak kołek z lekko uchylonymi ustami. – Jestem wściekły- uściślił, z nadal błąkającym się po jego ustach uśmiechem, co było naprawdę niepokojące. Ekspresja jego twarzy w zupełności odbiegała od znaczenia jego słów.
- Jeśli chcesz mi prawić kazanie jakie…- nie pozwolił mi dokończyć, tylko zbył mnie ruchem ręki, wchodząc do salonu.
- Po prostu się zamknij- zmarszczyłam brwi mocno zdezorientowana.- Napijmy się- zaproponował i otworzył barek z imponującą zawartością.
                   Pokiwałam zgodnie głową, bo to była jedyna rzecz, jakiej w obecnej chwili potrzebowałam. Chwili radości i niemyślenia. Jeżeli alkohol miał mi to zapewnić, to w porządku.

*********************************************************
Cześć! to ja mała wariatka ;) Pamiętacie mnie jeszcze? I nie, ja o was nie zapomniałam! Przepraszam was bardzo za to! o to moje wyjaśnienia:
1. wyprowadziłam się do akademika, bursy- nazwijcie to jak chcecie- a tam są 2 komputery na 100 dziewczyn i buuu!
2. Dostałam się ( uwaga będzie przechwalanie się!) do najlepszej szkoły w moim mieście (wooow!, ale co nas to obchodzi?!?) czego kompletnie się nie spodziewałam, ale cóz stało sie i na dodatek jestem tam na tak jakby ''stypendium'' i zakuwam dzień i noc ( taa jasne!) ale nie, serio dużo się ucze. Zdałam sobie sprawę, że w końcu trzeba choć trochę zadbać o swoją przyszłośc, no nie? - taka odpowiedzialna gadka szmatka ;c
3. w domu jestem tylko na weekendy ( ze względy na punkt 1.) i n ie zawsze =czyt. prawie nigdy- wchodzę na kompa, więc na serio:
PRZEPRASZAM!
4. Dodatkowo ma korki z chemi, fizyki i matmy (help me, plis) i zajęcia teatralne i nawet nie mam czasu skomentować waszych opowiadań ;c
a tak wgl wyczyściłam zakładkę SPAM i mozecie od nowa mnie zapraszac na wasze blogi ;) postaram się wejsc



Nie zawieszam, ale nie wiem co ile będą sie pojawiały rozdziały, ale BĘDĄ SIĘ ONE POJAWIAŁY! i promise ;)

To chyba na tyle... Napiszcie mi, czy ktoś tu wgl jeszcze jest, plz ;c



ILY <3 / @mjut007

piątek, 22 sierpnia 2014

*W następnym rozdziale*

W następnym rozdziale ''I'm only human, sorry '' :


                       Prawie cały lot przespałam, a do Londynu dolecieliśmy przed 9 p.m.
- Gdzie będę mieszkać? I jak w ogóle udało ci się uzyskać pozwolenie na mój przylot tutaj?- spytałam zaciekawiona.
- Nie mają prawa zabronić Ci udzielenia urlopu, sprawdziłem wszystko dokładnie, zanim cokolwiek dałem ci do podpisania. A chłopaki teraz mieszkają we własnych mieszkaniach, a że ty niedawno miałaś urodziny to pomyślałem sobie, że…
- Kupiłeś mi prezent, pamiętasz? Bransoletka z zawieszkami.- dodałam, podnosząc nadgarstek, na którym wisiała srebrna, subtelna bransoletka z aplikacjami z białego złota. Od miesiąca nosze ją przy sobie, a także cholernie mi się podoba! No w końcu jak takie cudo ma się nie podobać?
- Uznaj to jako zaległe prezenty. Łap, zanim się rozmyślę- rzucił w moją stronę kluczyki, które w ostatniej chwili złapałam.
- A więc to rekompensata za te stracone lata? Słodko- uśmiechnęłam się sztucznie, kręcąc kluczami na palcu.
- Dlaczego po prostu nie możesz choć raz powstrzymać się od uszczypliwego komentarza?-
- Wtedy życie byłoby nudne, nie uważasz.- wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Nie ważne, Jennifer się za tobą stęskniła.- oznajmił.
- W porządku, jutro do niej pojadę
- Wątpię, że zastaniesz ją w jej mieszkaniu- zaśmiał się krótko, a ja zmarszczyłam brwi.
- Gdzie radzisz szukać?
- U…- przerwał swoją odpowiedź- zresztą sama się przekonasz.

- Ma kogoś!- wykrzyknęłam radośnie, zapominając o naszym poprzednim temacie rozmowy. Simon jedynie uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową.- To gdzie jest to moje nowe mieszkanie?

*************************************************************
Oto taki mały ''zwiastun'' rozdziału trzeciego ;) Dodaje go, iż wiem, że czekacie, ale nie mam go jeszcze dokończonego :/ 
W dodatku dziś wieczorem wyjeżdżam nad morze (dopiero teraz moi rodzice dostali urlop, więc wiecie xd) i wracam dopiero w piątek wieczorem :(

Dlatego postaram sie dokończyc przez telefon i dodać do tego czasu, więc jak zobaczycie pełno błędow i wgl, to nie przejmujcie się :*

Kocham was i całuje :*****************!!! / mała wariatka, @mjut007

PS, nic tak nie motywuje jak komentarze ;)

sobota, 16 sierpnia 2014

Chapter Two (II)

<KLIK TUTAJ>



Baaaaaaardzo, ale to baaaaaaaaaaaardzo przepraszam za taką zwłokę :*




,, Chcę tylko umrzeć żywa,
 nigdy z rąk złamanego serca ‘’

                     Najczęściej jedyne osoby, które mogą nam pomóc to te, przez które cierpimy. Przeczytałam to gdzieś i zgadzam się z tym. Bo w końcu gdyby nie TE osoby, to byśmy nie zadręczali się niepotrzebnie. Ale przeważnie dobrze jest być smutnym. Nie chodzi o to, że jestem bez uczuć -czy coś w tym stylu- ale potem bardziej docenimy szczęśliwe chwilę i będziemy z nich więcej czerpać.
                     Wybierałam się właśnie na próbę taneczną. Wbrew pozorom uwielbiam taniec, to forma mojego wyładowania się. Naprawdę lubię tę chwilę, gdy po treningu jestem tak bardzo zmęczona, że nie mam siły na nic, nawet myśleć. Wbiegłam po schodach i popchnęłam masywne, drewniane drzwi, po czym weszłam na salę, skąd skierowałam się do szatni. Przebrałam się w ciuchy do ćwiczeń i związałam swoje włosy w kucyka na czubku głowy. Przed wyjściem jeszcze chwyciłam do ręki butelkę wody gazowanej i już gotowa podeszłam do ściany z luster, zaczynając się rozciągać przy drabince.
- Przed twoją trasą koncertową musimy przerobić jeszcze kilka choreografii- obok mnie stanął Marco.
                       Marco był facetem po trzydziestce, który wyjechał ze swojego ojczystego kraju- którym były Włochy- w poszukiwaniu przygód i chcąc spełniać swoje marzenia. Skończył w Ameryce, gdzie znalazł kobietę swoich marzeń – Melanie- i założył z nią rodzinę. Był głównym choreografem czuwającym nad przygotowaniami do mojej pierwszej trasy koncertowej, która będzie promować mój album. Cała trasa oraz płyta będą nosiły nazwę ‘’LAUDER’’. <od autorki; pewnie wszyscy wiedzą, co to znaczy, ale jeżeli zdarzy się wyjątek, czy coś, to GŁOŚNIEJ>

< okładkę zrobiłam w Paintcie, wiec wiecie, najlepsza nie jest xd >

- Więc nad czym dzisiaj pracujemy?- zapytałam.
- Zaczniemy od piramidy, może uda nam się podrzucenie cię do góry- postukał się w brodę, zapewne wyobrażając sobie, jak będzie to wyglądać.
- Jak cheerleaderki?- uniosłam pytająco brew ku górze, przy okazji przestąpiłam z nogi na nogę.
- Coś w tym stylu- odszedł do innych, na odchodne dodając, że jest geniuszem. Przewróciłam oczami na jego ‘skromność’ i byłam gotowa zacząć.
                             Po godzinie powtarzania i utrwalania układów, które już wcześniej poznałam, zaczęliśmy pracę nad obrotem w powietrzu. A konkretnie moim obrotem. Marco tłumaczył mi, że nawet nieskoordynowana ruchowo koza to zrobi, więc ja też dam radę, co wcale nie podniosło mnie na duchu, a w dodatku zdziwiło, że zostałam porównana do kozy. Przymknęłam na chwilę powieki i wzięłam głęboki oddech, następnie podchodząc do dwóch głównych tancerzy, a oni spletli dziwnie swoje dłonie, abym mogła na nich stanąć. Podparłam się rękami o ich barki, gdy czułam, że się unoszę.
- Gotowa?- zadał pytanie Marco, a gdy kiwnęłam potwierdzająco głową, klasnął w dłonie zadowolony i zaczął instruować pozostałych tancerzy. Pisnęłam zaskoczona, obracając się w powietrzu, a gdy z powrotem stanęłam na materacach, zakręciło mi się w głowie.

- To było ekstra!- powiedziałam entuzjastycznie, szykując się do kolejnej próby. Wszyscy powtórzyli swoje ruchy i już po chwili ponownie unosiłam się w powietrzu. Stanęłam na nogach jak z waty, a w głowie niemiłosiernie mi się kręciło. Ostatnie co pamiętam, to że osunęłam się na ziemie.

***

                             Gwałtownie otworzyłam oczy, by następnie zacząć nimi intensywnie mrugać. Gdy przyzwyczaiłam swój wzrok do jasności, podparłam się na łokciach, aby usiąść.
- Jak się spało, Bella?- Marco wstał z metalowego krzesła i uśmiechając się ciepło, podszedł do łóżka, na którym leżałam.
- Co się stało? Gdzie jestem?- pytania niekontrolowanie wydostawały się z moich ust.
- Jesteś u mnie, a Melanie wraz z lekarzem i Simonem zaraz przyjdą.- odpowiedział i podał mi szklankę wody, która jeszcze do niedawna stała na szafeczce obok łóżka. Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i położyłam stopy na ziemie, obracając się na łóżku. Dopiero po chwili doszło do mnie znaczenie słów mężczyzny.
- Po co lekarz?- zdziwiłam się- i jak to z Simonem? Co on tu , do cholery, robi?- zwęziłam oczy, po czym obróciłam się w stronę drzwi, jak tylko usłyszałam, że się otwierają. Moje mięśnie automatycznie się napięły, gdy dostrzegłam wyraz twarzy mojego ojca, machinalnie spuściłam wzrok na swoje dłonie. Usta zaciśnięte w wąską linie i ten wzrok, lekko odległy i surowy, ale kryje się w nim troska. Czułam się jak mało dziecko, które zrobiło coś złego i teraz jego rodzic się na nie gniewa. Tylko skąd mam wiedzieć, co przeskrobałam, gdy nie wiem nawet po co takie zamieszanie.  
- Jak się czujesz?- podszedł do mnie mężczyznę gdzieś po czterdziestce, miał ciemne włosy, na tle których widać było kilka siwych pasem. Jasna koszula była włożona do jego spodni, a na szyi wisiał stetoskop. Lekarz położył skórzaną teczkę na łóżku i  takim dziwnym światełkiem zaczął mi świecić po oczach.
- Yy, dobrze?- bardziej zapytałam, niż stwierdziłam dokładną odpowiedź i zaczęłam ponownie mrugać.- Co się stało?
- Zemdlałaś na treningu.- odpowiedział spokojnie, notując coś uważnie w swoim notesie.
- I dlatego wszyscy się zachowujecie, jakbym umierała?- zadałam pytanie wyraźnie poirytowana. Wszyscy obserwowali nawet mój najmniejszy ruch z wielkim niepokojem, gdy wstałam na równe nogi.
- Victoria!- zwrócił mi uwagę ojciec, a ja tylko wywróciłam na to oczami.
- Już jest wszystko w porządku, dzisiaj jeszcze zmierzę dziewczynie ciśnienie i wypiszę skierowanie na dogłębne badania. Jeszcze tylko zapytam; co jadłaś na śniadanie?- popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Lepiej zapytać czego nie jadłam- odpowiedziałam, zakładając kardigan. Lekarz tylko westchnął na moją odpowiedź i poprosiwszy Simona na korytarz, wyszedł.

***

                          Po przeproszeniu za ten ‘incydent’ i podziękowaniu za gościnę Mel i Marcowi, razem z ojcem zamówiliśmy taksówkę i jechaliśmy do mojego mieszkania. Przez całą drogę nie zostałam nawet uraczona jednym słowem od Cowella, a jedyne co dostawałam, to zdawkowe spojrzenie, które kompletnie mnie irytowały. Niech się na mnie wydrze, powie, jak bardzo się zawiódł, ja przeproszę i wszystko będzie w porządku. Ta cisza przyprawia mnie o wyrzuty sumienia, co szczerze jest jednym z najgorszych uczuć na świecie. Po zapłaceniu odpowiedniej kwoty kierowcy wysiedliśmy z pojazdu i poszliśmy do mojego mieszkania.
- Masz piętnaście minut na spakowanie się- oznajmił rzeczowym tonem Simon po wejściu do salony- Zabierz wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co?- odwróciłam się w jego stronę, unosząc lewą brew ku górze.
- Spakuj się i wylatujemy- powtórzył znudzonym głosem.
- Ja nigdzie się nie wybieram!- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej z geście sprzeciwu.
- Owszem wybierasz, bo wracasz ze mną do Londynu. Bądź zaraz gotowe, zabukuje bilety na najbliższy lot.
- Nie możesz mi rozkazywać- prychnęłam- nie jestem dzieckiem.
- To przestań się tak zachowywać!- podniósł ton swego głosu, a ja aż się cofnęłam i przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania. Wyraźnie było widać, że jest zły i tym razem nie pójdzie na ustępstwo.
- A więc teraz się mną interesujesz, tak?- uśmiechnęłam się cwanie, choć w środku miałam ochotę płakać. Nie powinnam tak mówić, zdaje sobie z tego sprawę.- Czy to nie ty namawiałeś mnie do przyjęcia tej oferty?- nie odpowiadał jakiś czas, zbyt pogrążony we wpatrywaniu się jakiś punkt za mną.

- Żałuje tego, naprawdę. Dlatego proszę cię, pozwól mi to naprawić- w jego oczach można było dostrzec szczerość i zdeterminowanie. Te dwie rzeczy mnie złamały. Te dwie na pozór nieszkodliwe rzeczy sprawiły, że moje obawy przed spotkaniem się z Zaynem w cztery oczy usunęły się na dalszy. Kiwnęłam delikatnie głową na znak zgody i obróciłam się na pięcie i po wyjęciu walizki spod łóżka, zaczęłam się pakować.


************************************************************
Heeeeej, helooooooooł, moje kochane! <3 Jesteście jeszcze? Hmmmmm?
Jak wyżej, strasznie przepraszam za zwłokę. nawt nie widziałam, że te wakacje będą takie ciekawe. Mam nadzieję, że wy również się dobrze bawicie ;)
Rozdział trochę krótki itp itd, ale chcaiałm zrobić takie ''wprowadzienie'' i musiałam pokazać też Simonka z trochę lepszej strony, c'nie?
PS. Mieszka ktoś w krakowie? W takim razie takie wieeeelkie zazdro, ponieważ to moje ulubione miasto w polsce! ( i tak galeria krakowska, mmm )

PS2: komentujcie moje miśki, ponieważ to cholernie motywuje, bo widze, że wejścia są ( oj uwieszcie, takich liczb nie da się przeoczyć!) a komentarze ( no też są, ale zawsze może być ich więcej, prawda? Och, zachanna ja :(

CZYTASZ-> KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ-> UŚMIECH NA MEJ NIEZBYT URODZIWEJ TWARZY WYWOŁUJESZ
ORAZ
MOJĄ WENĘ PRZYWOŁUJESZ
I RÓWNIEŻ CHOLERNIE MNIE DO DALSZEJ PRACY MOTYWUJESZ!!!

hehehe, ja taka super poetka! :D
Do następnego!// Mała Wariatka, czyli @mjut007

środa, 23 lipca 2014

Chapter One (II)


Konto na YT z tłumaczeniami piosenek




CZYTASZ=KOMENTUJESZ


,, Tak naprawdę samotni jesteśmy, kiedy sami od ludzi odchodzimy’’

                      Gdy ludzie mają czas na myślenie i refleksje dotyczące swojego życia, często swoimi teoriami wybiegają poza rzeczywistość. Próbując wytłumaczyć sobie trapiące je sprawy, nie zastanawiamy się, czy tak naprawdę to jest prawda. Wmawiamy sobie różne rzeczy, ponieważ chcemy mieć wytłumaczenie. Ludzie nie lubią zostawiać pytań bez odpowiedzi. I choćby była to najbardziej absurdalna odpowiedź, jakiej byśmy się nie spodziewali, to cieszymy się z jej uzyskania.
                 Po usłyszeniu od reżysera mojego kolejnego teledysku magicznych słów ‘’skończone’’, westchnęłam głośno. Podziękowałam za milą współprace i spakowałam swoje rzeczy, ponieważ resztą zajmuję się menadżer. Co prawda z Jake’iem nie pałamy do siebie wielką przyjaźnią, ale tolerujemy się. Ja śpiewam, on załatwia, a inni liczą i dzielą zarobione pieniądze. Uroczo, czyż nie? Założyłam torbę na ramię i wsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos. Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę, że przed budynkiem czekają moi fani i takie zwykłe okulary nic nie dadzą, ale choć odrobinę chronię oczy przed błyskami fleszy. Zjechałam windą na sam dół i wychodząc z budynku w towarzystwie ochroniarza, podpisałam kilka autografów oraz zrobiłam kilka zdjęć. Z –wyjątkowo szczerym- uśmiechem pomachałam w kierunku zebranych fanów i wsiadłam do samochodu. Nareszcie mam prawo jazdy!
                Przez te miesiące wiele zmieniło się w moim życiu. Moja kariera wokalna nabrała naprawdę szybkiego tępa, co cieszyło Simona, który jak to ujął; ‘’moja krew’’. Kontakty z moim ojcem- mimo tylu dzielących nas kilometrów- polepszyły się. A kontakty z innymi? Z Niallem i Louisem rozmawiałam na Skypie około raz w na dwa tygodnie, czasami częściej. Z tego co wiem to Lou ma skomplikowaną sytuację ze swoją dziewczyną (podobno są razem, ale bardzo rzadko się widują, przez studia jego wybranki), a Niall, cóż. Informację o jego życiu miłosnym podał mi ze swoją nową dziewczynką, jaką jest Alex. Ja się tego spodziewałam! Tommo nazywał ich Nialex oraz wielokrotnie planował im przyszłość. Widok Xixi rumieniącej się na wspomnienie blond dzieciaczków, utwierdzał mnie w przekonaniu, że naprawdę jej zależy na Horanie. Z Chrisem rozmawialiśmy regularnie, co pozwoliło mi się dowiedzieć, że dostał pracę jako model w jednej z Londyńskich agencji, gdzie poznał swojego Scott’a, z którym obecnie się spotyka. Z Liamem rozmawiałam przynajmniej raz w tygodniu i to on był jedynym, który przy dostarczał mi informacji na temat obecnego stanu zdrowia Zayna. To on jako pierwszy domyślił się o panującej miedzy nami kiedyś sytuacji. Od przyłapania nas w kuchni do mojego wyjazdu. Nawet nie powiedziałam mu ani słowa, a on sam powiązał te fakty, wprawiając mnie w wyrzuty sumienia. Dawał mi w bardzo dosadny sposób do zrozumienie, że powinnam zostać, albo w tym wypadku wrócić i walczyć. Zawsze w takich sytuacjach zbywałam go nieistotnymi wymówkami, bądź wmawiałam, że muszę kończyć. Kolejna ucieczka od problemów.
                             Ale czy można uciec od problemów? To tak, jakby uciekać przed deszczem. Nie ważne jak daleko, nieważne jak szybko uciekniesz, to i tak będziesz mokra. I przy wyjątkowo gwałtownych opadach nawet na nic zda ci się parasolka. Ale deszcz jest również dobry. Mimo, że zmokniesz i twoje włosy nie powrócą do poprzedniego stanu, to i tak jesteś z siebie dumna, że przetrwałaś. Że walczyłaś, i to, że odniosłaś jakieś straty, to masz poczucie przewagi nad wodą. To oczywiście jest tylko przenośnia, a ja nadal moknę, gdyż nie umiem przerwać mojej prywatnej ulewy. Stoję cały czas w miejscu, co chwilę odgarniając mokre włosy z czoła, co jest zupełnie bez sensu, ponieważ i tak one wracają na swoje poprzednie miejsce.
                         Najgorzej mój wyjazd zniósł Harry. Do dnia dzisiejszego się do mnie nie odzywa, choć minęły już dwa miesiące. Wielokrotnie do niego dzwoniła, pisałam, chłopaki namawiali go do konfrontacji ze mną, ale te wszystkie działania na nic. Obiecał mi, że nie zniknie więcej z mojego życia, ja również mu to obiecałam. Oboje złamaliśmy tę obietnice.
                         Zatrzymałam się na podjeździe w moim nowym domu, choć słowo ‘’dom’’ nie do końca pasuje do tego budynku. Fakt, budynek był okazały, ale nie biło od niego takiego ciepła, bezpieczeństwa. Była cicho, pusto i smutno. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i chwyciwszy w siedzenia obok torebkę, wyszłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu swoje kroki skierowałam do kuchni, gdyż mój brzuch na zewnątrz było bardzo gorąco, a ja potrzebowałam się czegoś napić. Z lodówki wyjęłam butelkę z sokiem pomarańczowym, po czym przelałam trochę do szklanki i wzięłam łyka. W porównaniu do pogody Londyńskiej, w Los Angeles była gorąco i słonecznie. Co było trochę niepokojące, ponieważ mimo opalania, nadal byłam blada. Oparłam się o blat kuchenny, gdy w kieszeni zawibrował mi telefon. Pośpiesznie chwyciłam go do ręki i nacisnęłam zieloną słuchawkę, wcześniej sprawdzając, kto dzwoni.
- Co jest, Xi?- spytałam, odkładając szklankę.
- Rusz swój kościsty tyłek przed komputer- rozkazała ze śmiechem blondynka.
- W trybie natychmiastowym- dodał inny głos, a ja domyślając się, że był to Niall, wywróciłam oczami. Zaśmiała się i rozłączyłam, wbiegając do swojej sypialni, aby wejść na Skype’a.
                  Uruchomiłam komputer i odebrałam połączenie.
- Dłużej się nie dało?- mruknęła Alex, a ramiona Horana były owinięte wokół jej talii, co wyglądało cholernie uroczo.
- Nawet minuta nie minęła- powiedziałam na swoją obronę.
- Doskonale wiesz, że będę się czepiała wszystkiego, bo nadal jestem zła.
- A jak usłyszysz nowy singiel przed premierą?- spytałam słodkim głosem, a na mojej twarzy zagościł zwycięski uśmieszek, gdyż wiedziałam, że takiego ‘’zaszczytu’’ nie odmówi.
- Nadal będę na ciebie zła.- zastanowiła się- No może troszkę mniej. Niall, pójdziesz po coś do jedzenia?- wywróciłam oczami na to pytanie, a na moich ustach błąkał się uśmiech. Tak cholernie tęsknie za nimi wszystkimi. WSZYSTKIMI.
- Ale przed chwilą- Al spiorunowała go wzrokiem- już idę, idę- wyszedł z pokoju, unosząc ręce w geście kapitulacji.
- To cię niszczy- mruknęła Xixi, patrząc na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Doskonale wiem, że ma rację.
- To skomplikowane- westchnęłam i przeczesałam palcami proste włosy. Od mojego wyjazdu skróciłam je, przefarbowałam na ciemniejszy odcień i prostuje.
- Ostatnio tylko powtarzasz te słowa- prychnęła blondynka, a ja bez problemu z jej twarzy mogę wyczytać irytację.
- Bo ostatnio wszystko się komplikuje.
- To ty wszystko komplikujesz!- Alex nie wytrzymała i podniosła głos. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się z nutą cynizmu.- Znowu to robisz!
- Co robię?- zapytałam nieco zbyt opryskliwie, wojowniczo unosząc podbródek go góry.
- Próbujesz swoim zachowaniem odpychać innych, ale twoje oczy krzyczą o uwagę.- wytłumaczyła mi, a w jej wyrazie twarzy kryła się troska.
- Muszę kończyć, Al.- uśmiechnęłam się blado i pomachałam w stronę ekranu- pozdrów wszystkich.
- Nie da się uciec od proble…- nie dokończyła, ponieważ się rozłączyła.

                        Znowu czułam, że emocje mnie przytłoczyły. Potrzebowałam się na czymś wyżyć, a w dodatku mój żołądek zaalarmował o posiłek. Zeszłam na dół, a gdy próbowałam zjeść wczorajszy kawałek pizzy, było mi niedobrze. Napiłam się wody, a potem pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Co się dzieje?



**********************************************************
Vic jest taka skomplikowana i trudna, co?
Ta ta ta ram! witam was po -długiej- przerwie! wróciłam xd Nawet nie wiecie, jak się za wami stęskniłam ;)
Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział, niedługo dopiero po weekendzie, gdyż od piątku do poniedziałku jestem w Pradze.

Mam nadzieję, ze dobrze się bawicie i wakacje miło wam mijają. Piszcie, chętnie się dowiem co u was! 

CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE, OBSERWUJCIE, WPISUJCIE SIĘ DO LISTY INFORMOWANYCH <3


BUŻKA :* // Mała Wariatka, @mjut007