Drugi blog:
,, Nie ma
półprawd, są tylko półkłamstwa ‘’
Z życiu następują takie momenty,
w których napada nas zwątpienie. Siadamy, analizujemy wszystko ponownie i nie
wiemy co zrobić dalej. A dlaczego? Może dlatego, że nigdy nie byliśmy do końca
pewni? A może to tylko chwilowe i odejdzie równie szybko, jak przyszło? Odpowiedź
na to pytanie powinna być indywidualna.
Wygładziłam materiał swojej koszulki,
zarzuciłam bluzę na plecy i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Uznając, że
jestem gotowa, zbiegłam na dół po schodach i zaczęłam ubierać trampki.
- A ty gdzie się wybierasz?-
zapytał Harry, krzyżując ręce na piersi z poważną miną.
- Wychodzę?- zadałam pytanie
retoryczne i ubrałam czarną, skórzaną kurtkę.
- Nigdzie nie idziesz- stwierdził,
a we mnie aż krew zawrzała.
- Nikt nie będzie mi rozkazywał, ty
nie jesteś żadnym wyjątkiem- syknęłam przez zaciśnięte zęby. Poprawiłam włosy i
złapałam za klamkę.
- Jesteś chora. Miałaś leżeć i
odpoczywać.- powiedział już łagodniejszym tonem.
- Leżę i odpoczywam już ponad
tydzień- fuknęłam zdenerwowana. Wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem i na
nic mi nie pozwalają. Rozumiem, martwią się i inne gówna, ale nie mogą mnie
chronić przed wszystkim.
- Jenni będzie zła.- nie dawał za
wygraną. ‘’Jenni’’, jak uroczo zdrobnił, prawda? Aż mi się rzygać chce! Cały
tydzień tylko kręcił się wokół jej osoby, zabawiając ją swoimi żartami. Nieee,
ja wcale nie jestem zazdrosna o to, że Hazza flirtuje z moją ciotką. Wcale, a
wcale…
- Dacie sobie rade wspaniale sami-
rzekłam uszczypliwie i uśmiechnęłam się sztucznie. Styles zaśmiał się na moje
słowa, przez co spiorunowałam go wzrokiem.
- Czyżbyś była zazdrosna?- podniósł
brew do góry, a na jego ustach formował się cwany uśmieszek.
- Czyżby cię popierdoliło?-
powtórzyłam jego gest.
- Czyli mam racje- stwierdził,
przeczesując ręką swoje włosy.
- Miałabym być zazdrosna o to, że
flirtujesz z moją ciotk…- urwałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że za dużo gadam.
Zdecydowanie za dużo gadam- nieważne- machnęłam lekceważąco ręką- Perrie na
mnie czeka- bąknęłam na koniec, zostawiając go samego z niepoukładanymi
myślami. Szłam, mamrotając pod nosem o własnej głupocie.
- Wszystko okej?- zadał mi pytanie
Zayn. Mówił bardzo łagodnie, a rzadko mu się zdarza użyć takiego tonu do mnie.
- A obchodzi cię to?- warknęłam do
niego. Złość na swoją osobę wyładowałam na nim. Fajnie!
-Masz rację, w ogóle mnie to nie
obchodzi- odpowiedział chłodnym tonem, lekceważąco wzruszając ramionami.
***
Czekałam, aż mikrofalówka
oznajmi, że nasz popcorn gotowy. Postanowiłyśmy z Pezz urządzić sobie wieczór
filmowy, więc trzeba było się na to odpowiednio przygotować. Gdy urządzenie
wydało z siebie pikanie, wyjęłam z środka miskę z prażoną kukurydzą, a w rękę
wsadziłam butelkę z piciem.
- Co powiesz na ,,I wciąż ją
kocham’’?- spytałam blondynka, wymachując filmem trzymanym w ręce.
- Łzawy dramat o miłości?-
podsumowałam fabułę z nutką ironii.
- To jest niesamowity film, zresztą
zobaczysz. Lecę po chusteczki- mówiła z przejęciem, aż w końcu pobiegła do
łazienki. Po chwili wróciła z paczką chusteczek higienicznych pod pachą.
- Serio?- przewróciłam teatralnie
oczami, przez co zostałam spiorunowana wzrokiem Edwards. Podniosłam ręce w
geście kapitulacji i zaśmiałam się pod nosem z zachowania dziewczyny.
W mniej-więcej połowie filmu
Perrie szlochała jak bóbr, raz po raz pociągając nosem i rozmazując jeszcze
bardziej swój makijaż, po przez pocieranie o twarz chusteczkami.
- Ale on ją kocha…- załkała podczas
jednej z tych ‘’romantycznych’’ scen, co mnie bardzo śmieszyło.
- Taaa, biedaczek- mruknęłam pod
nosem i wrzuciłam do buzi żelka.
- To takie smutne- w czasie, gdy
blondynka opłakiwała sytuację życiową głównego bohatera, ja nudziłam się,
podpierając głowę na rękach i zajadałam się bombami kalorycznymi.- Jesteś jak
Zayn- podsumowała moje zachowanie.
- Wcale nie jestem jak on-
zmarszczyłam nos, krzyżując ręce pod biustem. Zapewne wyglądałam jak obrażone
dziecko, ale to jeszcze nic, bo Pezz wygląda co najmniej jak jakieś widmo przez
podpuchnięte oczy, rozmazany makijaż i mokre policzki.
- Wbrew pozorom jesteście strasznie
podobni- wzruszyła ramionami- oboje nie lubicie takich filmów, uwielbiacie grać
na konsoli, słuchacie podobnej muzyki, lubicie ten sam smak lodów i…- trajkotała,
zupełnie zapominając o wciąż lecącym filmie.
- Błagam cię, przestań- zatrzymałam
jej słowotok i westchnęłam głęboko.
- Może to głupie, ale czasami lubię
to, że nie darzycie się zbytnią sympatią- wyznała, na chwilę skupiając swój
wzrok na mnie, aby następnie przenieść w stronę telewizora.
- Dlaczego?- zmarszczyłam brwi w
zdziwieniu.
- Bo nie muszę się wtedy martwić,
że zabierzesz mi chłopaka- powiedziała, gdy na ekranie pojawiły się napisy
końcowe.- Padam z nóg. Idziemy spać?- zgodziłam się, więc po wieczornej
toalecie, rzucaniu się popcornem i sprzątaniu kuchni poszłyśmy spać.
Leniwie uniosłam powieki ku
górze, siadając na łóżku i przeciągając się. Zasłoniłam dłonią usta, kiedy
ziewałam. Przetarłam ręką twarz, ściągnęłam z nadgarstka gumkę i związałam
włosy w kucyka na czubku głowy. Z salonu wydobywały się głośne krzyki, można
było również wyłapać wiele wulgaryzmów. Założyłam jeansy, a przez głowę
przełożyłam czarny T-shirt z kolorowym nadrukiem. Niby to nie moja sprawa, ale
strasznie mnie ciekawiło o co poszła kłótnia kochanków. ‘Kochanków’ to takie śmieszne słowo- przeszło mi przez myśl, ale
zaraz skarciłam się za własną głupotę. Zarzucając na plecy bluzę z kapturem,
wyszłam na korytarz i skierowałam się w stronę salonu.
- To jest moja wina?- krzyknął
Malik, gdy ja niezauważalnie przedostałam się do kuchni, skąd wzięłam
wczorajszy popcorn i usiadłam z miską na kanapie, z której był idealny widok na
ich kłótnię.
- A niby moja?- zrewanżowała się
Pezz. Wkładałam do buzi kolejne ziarenka i czułam się jak w teatrze.- To ty
nigdy nie miałeś dla mnie czasu. Zawsze tylko praca i praca- Edwards również
krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze, a ja przez chwilę miałam nadzieje, ze
spoliczkuje mulata.
- To ty mnie zdradziłaś! To ty się
puściłaś z pierwszym lepszym! Zachowałaś się jak dziwka!- splunął w jej twarz,
a wtedy jej dłoń z plaskiem odbiła się od policzka Malika. Zacisnęłam oczy, gdy
wyobraziłam sobie to piekące uczucie i aż się wzdrygnęłam. Po dźwięku mogłam
poznać, że blondynka nie żałowała siły. W czasie, gdy Zayn miał odpowiedzieć na
atak dziewczyny, postanowiłam wkroczyć do akcji. Wstałam i stanęłam pomiędzy
nimi. Aby zwrócić ich uwagę na mnie, a nie wymyślanie jak się pozabijać,
zatkałam uszy i zaczęłam głośno piszczeć. Tak wiem, dojrzale. Odsunęli się ode
mnie, a co za tym idzie; od siebie. Zadowolona ze swojego pomysłu,
wyprostowałam się i dumnie uniosłam głowę.
- Skończcie tę III wojną światową,
bo nie umiem udzielać pierwszej pomocy, a niewątpliwie zaraz się przyda-
popatrzyłam najpierw na Perrie, która zażenowana spuściła wzrok na swoje
kapcie, a potem na Zayna. Jego wzroku się wystraszyłam, ponieważ czułam, jak
jego ciemne tęczówki wywiercają we mnie ogromną dziurę. Chłopak zdenerwowany
oddychał płytkimi oddechami oraz z natarczywością przygryzał dolną wargę, a ja
miałam wrażenie, ze od tego nacisku zaraz pęknie. – Po prostu zachowujcie się
jak dorośli- zakończyłam swoją interwencję. Wyszłam z salonu, zostawiając ich
samych.
Weszłam do łazienki z
kosmetyczką i wykonałam dzienny makijaż oraz poprawiłam swojego kucyka.
Podskoczyłam w miejscu na dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Ciekawe czy są jeszcze w zawiasach?- pomyślałam. Pozbierałam swoje
rzeczy do torby, którą zawiesiłam na ramię i poszłam sprawdzić czy ktoś nie
został poważnie ranny. Widok, który tam zastałam, wzbudził we mnie milion razy
więcej emocji niż jakikolwiek film. Perrie siedziała skulona na kanapie,
zanosiła się płaczem, nieporadnie próbując wytrzeć rękawem łzy. Podeszłam do
niej i mocno ją objęłam. Dziewczyna instynktownie wtuliła się w moje ciało i
jeszcze długo dławiła się swoimi łzami.
- Pewnie masz mnie teraz za kurwę,
dziwkę- zaszlochała w moje ramie.
- Wcale nie- zapewniłam szczerze-
nie oceniam cię. To jest wasza sprawa, nie moja.
- On…- mocniej zaczęła płakać- on
ze mną zerwał.- mimo, iż nie dziwiłam się Zayn’owi, to było mi cholernie szkoda
Edwards.
- Ćśśś- uspokajałam ją- już nie
płacz.- Zostałam z Perrie do wieczora,
ponieważ potrzebowała mojej obecności. Wróciłam
do domu dopiero, gdy dziewczyna spokojnie zasnęła.
***
Minął tydzień, odkąd ostatni raz
widziałam się z Perrie. Dziewczyna aż do rozpoczęcia trasy koncertowej
wyjechała do swojego rodzinnego domu.
- Vic, Vic!- usłyszałam wołanie z
salonu- lecisz w telewizji!- parsknęłam śmiechem, gdy Niall przybiegł do kuchni
i ciągnął mnie na kanapę, abym przypadkiem nie przegapiła siebie na ekranie.
- Pomysłowe- skomentował reklamę
perfum Louis, siedzący naprzeciw mnie. Reklama przedstawiała mnie ubraną jak
królową z czasów Wiktoriańskich. Bardzo mi się podobała.
- Przyjdziecie jutro? Wielki
koncert z okazji końca mojej edukacji.- w prawdzie nie tylko mojej, ale
kilkudziesięciu osób również, ale to szczegół. Ja nie występuje, ale Alex ma
swój trzyminutowy repertuar. Ponadto Simon Cowell jest jednym z wielu
inwestorów.
- Przecież nie przegapilibyśmy
takiej okazji- potwierdził ich przybycie Liam, posyłając mi przyjaznym
uśmiech.- Widział ktoś w ogóle Hazzę albo Zayna?
- Harry pomaga w remoncie Jennifer-
bąknęłam, chowając za ucho kosmyk włosów.
- Polubili się- stwierdził Horan,
rzucając mi paczkę żelek, które uwielbiam. Przygryzłam wewnętrzną stronę
policzka na komentarz Niallera. To doskonale widać, ze się polubili, choć to
dziwne. Moja ciotka, podkreślę; MOJA CIOTKA. Ma czterdzieści lat, a Harry tylko
dwadzieścia. Znaczy się wiem, że wiek to tylko liczba i takie tam, ale… Eh,
koniec! On jej tylko pomaga w remoncie, a to dlatego, że ja nie miałam zbytnio
czasu. To jest prawda i tego trzymać się trzeba. Gdy wybudziłam się z letargu,
zobaczyłam Stylesa umazanego farbą, a obok niej Jenn.
- Jak remont?- spytałam, o dziwo ze
szczerym uśmiechem.
- Chyli się ku końcowi-
odpowiedziała kobieta z przyklejonym uśmiechem do twarzy.- Będę się już
zbierać.
- Odprowadzę cię- zaoferowałam się,
podnosząc tyłek z kanapy. Brunetka pożegnała się ze wszystkimi, a ja próbowałam
zignorować fakt, że Hazza puścił jej oczko. Ugh! Zachowuje się jak dziecko…
Przeszłyśmy do korytarza, Jenn
założyła płaszcz i wyszłyśmy przed dom. Stanęłam oniemiała, gdy zobaczyłam jak
Simon stoi naprzeciw nas i mierzy wzrokiem postać Jennifer. Przełknęłam nerwowo
ślinę.
- Jeszcze raz przepraszam za
zamieszanie i mam nadzieję, że spodobały się pani moje projekty- zaczęła mówić
formalnym tonem moja towarzyszka, a ja błądziłam wzrokiem po jej twarzy,
kompletnie nie rozumiejąc jej dziwnego zachowania. Mrugnęła do mnie
porozumiewawczo, a ja dopiero wtedy załapałam, o co chodzi.
- Nic się nie stało- odparłam z
poważną miną, starając się zabrzmieć jak najbardziej formalnie- dziękuje pani
za wizytę.- dokończyłam, a Jenn kiwnęła głową, przeszła obok zdezorientowanego
Cowella i zniknęła za zakrętem. Mimo iż dziwiło mnie jej zachowanie,
odetchnęłam głęboko.
- Kto to był?- mężczyzna zmarszczył
brwi i jeszcze raz obejrzał się za siebie.- Chyba ją kojarzę- mruknął cicho pod
nosem.
- Projektuje ubrania- machnęłam
ręką, udając obojętność. Więcej nie poruszaliśmy tego tematu, bo weszliśmy do
wnętrza domu i zajęliśmy się rozmową na przeróżne tematy.
***
W końcu nastał poniedziałek, więc
obudziłam się z uśmiechem na ustach i szybko pojawiłam się pod drzwiami domu
Alex i Chrisa. Zapukałam z drewnianą powłokę, a już po chwili mogłam zobaczyć
Xixi w piżamie w jednorożce. Zaśmiałam się ze stroju dziewczyny i weszłam do
środka. Cierpliwie czekałam, aż blondynka wykona wszystkie poranne czynności,
jedząc w tym czasie płatki z mlekiem u boku Chrisa.
- Zrobisz mi jeszcze?- zapytał
brunet, robiąc przy tym proszące oczka. I jak takiemu odmówić? Łatwo.
- Nie- wystawiłam mu język i
uciekłam przed nim do kuchni.
- Jak z dziećmi- skomentowała nasze
zachowanie Al, wchodząc do kuchni i przewracając teatralnie oczami. Chwyciłam w
ręce paczkę kuleczek czekoladowych i przechyliłam ją, aby wsypać jej zawartość
do dwóch misek. Tak, do dwóch. Niech wszyscy znają moją dobroć.
- To nie fair!- oburzył się
Christopher, a ja razem z blondynką popatrzyłyśmy na niego niezrozumiale.- Ona
ma zabawkę- skrzyżował ręce na klatce piersiowej oraz zrobił obrażoną minę. Parsknęłam
głośnym śmiechem.
Poprawiłam fryzurę Alex i
posłałam jej pokrzepiający uśmiech.
- Dasz radę! Jesteś najlepsza-
próbowałam ją zmotywować.
- Wiem o tym- odpowiedziała
nieskromnie, przeczesując palcami grzywkę. Posłałam jej rozbawione spojrzenie i
wróciłam na swoje miejsce na widowni. Siedziałam obok Harry’ego, który cały
czas komentował, że stroje dziewczyn występujących powinny być skąpsze, aby się
je lepiej oglądało.
- To może w ogóle powinny nago
wystąpić- podniosłam badawczo jedną brew.
- Nieee- zaprzeczył- strój
kąpielowy w zupełności by wystarczył.- wyszczerzył się. Pokręciłam głową na
jego głupotę.
- Ktoś cię woła- Liam szturchnął
mnie w ramię, wskazując głową na panią Jones, jedną z nauczycielek. Wstałam i
przeciskając się przez ludzi, podeszłam do niej, pytając o co chodzi.
- Amanda się rozchorowała,
potrzebujemy zastępstwa.- wyjaśniła całą sprawę. Mam wystąpić z kimś w duecie,
wiec powiadomiłam chłopaków, że muszą poradzić sobie beze mnie. W czwórkę na
pewno dadzą sobie radę. A dlaczego w czwórkę? Zayn od rozstania z Perrie ciągle
gdzieś znika, a jego przyjaciele myślą, że jest z nią. Tylko ja znam prawdę i
wydaje mi się, że od tamtego incydentu Malik zaczął mnie unikać. Nie odpowiada
już na moje opryskliwe komentarze, prawie w ogóle się nie odzywa. Czasami wraca
do domu pijany i posyła mi pełne obrzydzenia spojrzenia. Chociaż za nim nie
przepadam, to miewam dziwne uczucia, będąc pod jego ostrzałem.
Weszłam do jednej z garderob
osób występujących i widok osoby tam siedzącej mnie mocno zdziwił. Przy lustrze
stała Alison i poprawiała szminką swoje usta. Na serio?
- To ma być żart?- zapytała z
pretensją w głosie.
- A widzisz, żebym się śmiała?-
warknęłam, rozsuwając zamek pokrowca ze swoim strojem.- Ja pierdole- rzuciłam
wściekła pod nosem, widząc ubranie przede mną, a raczej skrawek materiału.
- I to jest szkoła, co nie?-
prychnęła pod nosem blondynka, a ja pokiwałam głową w odpowiedzi. W jednym się
przynajmniej zgadzamy; stroje są koszmarne. Po jakimś czasie stałam już ubrana
w krótkie, czarne spodenki w podwyższonym stanem, które zaczynały się w
okolicach pępka. Miałam również na sobie bralet, na którego ramiączkach wyszyta
była koronka. Na szczęście buty były normalne, czyli zwykle trampki za kostkę.
Jak dostałam niebieskie, a Alison różowe. Gdy miało być już tak dobrze, okazało
się, że nie znamy piosenki i nie mamy co zaśpiewać.
- Pamiętasz tę lekcję, na której
śpiewaliśmy piosenkę Beyonce?- zapytałam, kiedy przypomniałam sobie o tamtej
chwili.
- Coś było- mruknęła dziewczyna,
robiąc zastanawiającą minę.
- Sądzę, że mamy piosenkę-
uśmiechnęłyśmy się z triumfem i przybiłyśmy sobie piątkę.
***
Nasz występ nie wyszedł
najgorzej. Wyszłyśmy na scenę, zaśpiewaliśmy i ukłoniłyśmy się, zbierając
wiwaty i głośne oklaski. W dniu dzisiejszym zakończyła się moja edukacja
muzyczna, przynajmniej w tamtej placówce, bo przecież człowiek uczy się całe
życie, prawda? W każdym razie musiałam odreagować stres, więc chwyciłam paczkę
papierosów i cichaczem udałam się na taras. Przysiadłam na murku, machając
nogami i zapalniczką odpaliłam jednego papierosa. Zaciągnęłam się dymem, a
nikotyna mnie uspokoiła.
- Palenia jest nie zdrowe.-
usłyszałam chrapliwy głos przy uchu, a mimo to nie odwróciłam się.
- Wiele rzeczy nie jest zdrowe, a i
tak je robimy, prawda?- odparłam, wsadzając peta pomiędzy wargi.
- Filozoficznie- mruknął podsumowująco
Zayn i usiadł obok mnie. Przechyliłam paczkę w jego stronę, w ten sposób
proponując mu jednego.- Mam swoje. A tak w ogóle to dzięki, że nie powiedziałaś
chłopakom o Perrie.- wzruszyłam ramionami i zeskoczyłam na chwilę na
ziemie, aby przydeptać niedopałek.
Ponownie usadziłam tyłek na nieco zimnym murku.– Sam przed chwilą to zrobiłem.-
Bawiłam się swoimi palcami. Zauważyłam, że w kilku miejscach odpryskiwał mi już
lakier. Poczułam coś na plecach, dlatego odwróciłam zaciekawiona wzrok i
ujrzałam bluzę Malika. Posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie, zezując na bluzę.-
Widzę, że marzniesz.
- Przykro mi z tego powodu, na
serio. - zapewniłam chłopaka, na co on jedynie westchnął.
- Niepotrzebnie, to już od dawna
nie było to samo co na początku.- wyznał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc
siedziałam cicho.
- Kochasz ją?- zadałam pytanie,
zanim zdążyłam pomyśleć.- To znaczy przepraszam, nie odpowiadaj- pokręciłam
głowę i spuściłam zażenowana głowę, pozwalając, aby moje ciemne włosy zakryły choć
część twarzy. Brawa dla mistrzyni taktu i
wyczucia. Panie i Panowie, przed Państwem Victoria West- zbeształam się w
myślach.
- Nie- odpowiedział na moje pytanie
po dłuższym zastanowieniu. Dziwnie się czułam, rozmawiając szczerze z mulatem. Odwróciłam
głowę w prawą stronę i obserwowałam profil chłopaka.- I dzięki tobie zdałam
sobie z tego sprawę.
- Co ja mam z tym wspólnego?-
zmarszczyłam brwi zaskoczona jego słowami. Poprawiłam bluzę, która ześlizgiwała
się z moich pleców.
- Bo dzięki tobie powiedziałem to
na głos.- uśmiechnął się lekko, wyrzucając swój niedopałek. Wstał i kierował
się w stronę wejścia.
- Twoja bluza- zawołałam za nim, a
on się obrócił.
- Później mi ją oddasz- puścił mi
oczko, a ja zagryzłam dolną wargę…
******************************************************
Rozdział 25 za nami! Jak to szybko zleciało ;) Przykro mi to mówić, ale coraz blizej do końca :( Tak około 10 rozdziałów, może mniej, może więcej xD
Jest to najdłuższy post jak na razie, ale to wszystko dzięki wam i baaardzo motywującym komentarzom! Jestem z was taka dumna, Misiaki!
Przepraszam za taką chaotyczność i wgl, ale nie za bardzo wiedziałam jak to zmienić xD
30 komentarzy= nowy rozdział
( nawet jak nie będzie tyle komentarzy to przecież dodam, ale nie obiecuje kiedy. To takie małe wyjaśnienie. Nie żebym was szantażowała )
Mam pomysł na nowe opowiadanie ff ;) Bylibyście zainteresowani czytaniem? Tym razem o Zaynie Maliku, a One Direction nie jest sławne ;) Co wy na to? Piszcie odpowiedź w komentarzach to wstawię w przyszłym rozdziale zwiastun, a link do bloga dopiero po epilogu not perfect. ;)