sobota, 28 września 2013

Chapter Four


 

,, Do niektórych ludzi należy uzbroić się w cierpliwość, wyrozumiałość, a czasem w dobrą patelnię ’’

      Mieliście kiedyś uczucie, że wasze życie to jedna wielka monotonia? Codziennie wykonywane te same czynności, które stały się już rutyną? Siedzicie i macie wrażenie, ze życie ucieka wam bezpowrotnie, a wy nawet nie wiecie jak to zmienić. Przyzwyczailiście się do tego, zaakceptowaliście to. Często mam tak samo, a właściwie miałam. Jestem człowiekiem szybko się nudzącym i uwielbiam zmiany, zwłaszcza te na lepsze co od kilku lat zdarza się bardzo sporadycznie. Wstawałam rano, jadłam śniadanie, męczyłam się w szkole, po obiedzie praca i wykończona marzyłam tylko o śnie. Teraz czuję się wolna, chodź powinnam jeszcze chodzić do szkoły to mam to kompletnie gdzieś.

       Znudzona czekam na taksówkę, która jakoś niespecjalnie się spieszy do mnie. To musi być ciekawy widok: Dziewczyna ubrana w mrocznym stylu, tupie nogami i nie przejmuje się, że ludzie przechodzący obok mierzą ją wzrokiem jak jakąś nienormalną. Wreszcie nadjechał wyczekiwany pojazd, więc wsiadłam do niego uprzednio wkładając bagaże. Już miałam zamykać drzwi, kiedy wleciał do niej jakiś chłopak w kapturze i okularach słonecznych. Tak ta ja jestem ta dziwna, bo lubię czerń a chłopak w kapturze i okularach słonecznych- chociaż nawet słońca na niebie nie widać- jest normalny? I jeszcze bezczelnie wpycha się do zajętej taksówki krzycząc: Niech pan rusza! Kierowca posłuchał ‘pasażera na gapę’ i odjechał z piskiem opon.

- Gdzie jechać- spytał kierowca zerkając w lusterku to na mnie to na tego drugiego.

- Na … - chłopak chciał odpowiedzieć, ale mu przerwałam

- Do centrum proszę- powiedziałam kierowcy i rzuciłam wredny uśmieszek temu obok. Chłopak zdjął kaptur i przeczesał dłonią swoje średniej długości ciemno brązowe włosy, a jego oczy były ślicznie czekoladowe, co dostrzegłam po zdjęciu przez niego okularów. Mierzył mnie wzrokiem przez co czułam się nieswojo, więc odwróciłam głowę w kierunku szyby i podziwiałam miasto. Siedziałam tak, dopóki nie spostrzegłam się, że stoimy w miejscu. Wyjęłam z torby portfel i chciałam przekazać kierowcy należną mu sumę pieniędzy, ale chłopka uprzedził mnie ruchem swojej ręki oznaczającym, że on zapłaci. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale nie miałam siły się kłócić, więc chwyciłam bagaże w dłonie i wysiadłam z taksówki.

- Tak w ogóle to jestem Zayn- krzyknął brunet

-  Tak w ogóle to mam to gdzieś- odpowiedziałam

- Daj spokój, więcej i tak się nie zobaczymy księżniczko- rzucił od niechcenie, a we mnie aż zawrzało na jego ton głosu.

- Mam nadzieje- syknęłam sfrustrowana i zamknęłam drzwi pojazdu. Chodziłam po mieście ciągnąc za sobą walizkę, aż doszłam do małego hoteliku. Nie był wyjątkowo piękny, wyjątkowy. Nie potrzebowałam luksusów tylko dachu nad głową do czasu, aż nie znajdę sobie jakiegoś mieszkania. Podeszłam do recepcji i wynajęłam jednoosobowy pokój. Wtargałam swój bagaż po schodach, bo hotel nie posiadał windy, co było minusem, zwłaszcza że mam pokój na trzecim piętrze. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do małego pomieszczenia, gdzie dominowały kolor szary z elementami czerwieni. Na środku stało jednoosobowe łóżko, obok niego szafeczka nocna, a dalej za nią dosyć sporych wielkości szafa. Podeszłam do okna i podniosłam żaluzję do góry, aby podziwiać widok. Zawiodłam się, gdyż spodziewałam się czegoś lepszego niż metrowej szczeliny pomiędzy innym budynkiem, a tym. Widok na mur zawsze spoko. Weszłam do łazienki i wzięłam odprężający prysznic. Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej za dużą koszulkę z motywem zespołu The Beatles i spodenki. Na suche już ciało założyłam przygotowane rzeczy i położyłam się do łóżka. Nie dość, że lot mnie zmęczył to jeszcze ta zmiana czasu. W Londynie jest 7 p. m, a w Bufallo było by dopiero 2p. m . Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

* * *

-Harry, nie chcę żebyś odszedł. Nie zostawiaj mnie- popatrzyłam na chłopaka ze łzami w oczach. Jego też się szkliły, widziałam jak jest mu ciężko.

- Nigdy cię nie zostawię- pogładził mnie po policzku- obiecuję – przybliżał swoją twarz do mojej, aż nasze czoła się ze sobą zetknęły i patrzyliśmy sobie w oczy –Kocham cię – wyszeptał i złożył najdelikatniejszy, a zarazem jeden z najbardziej namiętnych pocałunków jakie składał na moich ustach.

- Ja ciebie też- to było coś więcej niż dziecięca przyjaźń. Jako piętnastolatka byłam zakochana do granic możliwości w przyjacielu od zawsze na zawsze. Wyszedł, a ja nie wytrzymałam i pozwoliłam słonej cieczy wypłynąć.

   Obudziłam się z płaczem. Zapytacie dlaczego, skoro to takie słodkie, i w ogóle. Zgadzam się z wami. To było przepiękne, jedna z najpiękniejszych chwil w moim dotychczasowym życiu. Dlatego to takie ciężkie, kiedy osoba która dała ci najpiękniejsze wspomnienie, sama się nim stała. Wybuchłam histerycznym płaczem, który bez skutku próbowałam stłumić poduszką. Obiecałam sobie, ze nie będę płakać, że będę silna, ale nie daje rady. Świadomość, ze znajduje się w mieście gdzie On obecnie mieszka i mój ojciec, którego chcę bliżej poznać, jest też blisko z Nim nie pomaga. Wręcz przeciwnie, wykańcza mnie fizycznie i psychicznie. Weszłam do łazienki i wygrzebałam z swojej kosmetyczki moją starą przyjaciółkę- żyletkę. Kiedyś się cięłam. Nie mogę powiedzieć, ze to przez Niego, bo to nie prawda. To przeze mnie, przez moją słabość. Na co dzień udaję silną, a tak naprawdę nie daje rady i próbuje odreagować. Zerwałam tą ‘przyjaźń’ – i znów sarkazm- kiedy trafiłam do szpitala. Obiecałam pani Margaret, ze przestanę i przestałam. Ale teraz już nie mogę. Przyglądałam się starym ranom na moim nadgarstku, które zazwyczaj zakrywałam bransoletkami. Czy warto na nowo to zaczynać, brnąć w to? Doskonale wiem, że nie warto, mimo tego znów mam chęć zacząć. To jest silniejsze ode mnie. Przejechałam lekko żyletką po nadgarstku, ale wystarczająco by mogły się na ni pojawić krople krwi. Czułam ulgę. Nic mnie już nie hamowało, więc powtórzyłam czynność tym razem mocniej. Zamierzałam się do kolejnej próby, ale ktoś dzwonił na moją komórkę, więc zawinęłam bandażem krwawiące rany i pobiegłam do sypialni. Na wyświetlaczu widniał napis PANI MARGARET . Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon bliżej ucha.

- Victoria?- usłyszałam zmartwiony głos byłej opiekunki- Miałaś zadzwonić jak tylko dolecisz. Martwiłam się o ciebie- mówiła z wyczuwalną w jej głosie pretensją, ale też jakby ulgą.

- Przepraszam. Byłam zmęczona, więc szybko zasnęłam.

- No już dobrze, moje dziecko. Ale pamiętaj, że moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. Zawsze możesz wrócić

- Wiem i dziękuje. Przepraszam, ale musze kończyć. Niedługo zadzwonię- nie chciałam kontynuować tej przesłodzonej rozmowy, więc rozłączyłam się i opadłam bezwładnie na łóżko. Muszę wziąć się w garść, nie przyjechałam tu żeby się nad sobą użalać. Zmotywowana ubrałam się w czarny top, na który założyłam również czarną prześwitującą koszule i standardowo wciągnęłam ją w czarną spódnice przed kolano. Do tego nałożyłam rajstopy pod kolor skóry i kozaczki przed kostkę. Doczepiłam granatowe pasemka do włosów, a rany na nadgarstkach przykryłam bransoletkami. Wykonałam makijaż, nie za mocny, ale też nie za słaby. Telefon wsadziłam do kieszeni mojej czarnej kurtki skórzanej i po zamknięciu drzwi wyszłam pozwiedzać Londyn. Chodziłam, zwiedzałam, mijałam ludzi- tak mijały mi godziny. W końcu jestem tylko człowiekiem, więc zgłodniałam i szukałam jakiegoś baru, restauracji. Przechodziłam właśnie obok chińskiej restauracji, więc weszłam i zamówiłam kurczaka na ostro z warzywami i makaronem. Czekałam na zamówienie, a w międzyczasie oglądałam popisy wokalne ludzi, bo weszłam akurat odbywał się tu konkurs karaoke.

- Czy jest ktoś odważny na tej sali, kto chciałby się zmierzyć z dotychczasową zwyciężczynią?- prowadzący konkurs szukał kolejnych. Na scenie obok niego stałam szczupła brunetka z zadartym nosem szczerząca się. Widać było po niej, że wydaje się jej, że jest lepsza od innych. W mojej głowie rodził się plan, by wejść na scenę i pokonać ją. Co ja bym dała by zobaczyć jej zniesmaczoną minę. Ah. Moja wizja była na tyle satysfakcjonująca, że wstałam z krzesła i podeszłam do Dj-a . Zapisałam swoje imię i nazwisko w karcie zgłoszeń i teraz tylko wystarczyło czekać na wywołanie.
( jakość filmu nie powala, ale tylko taki znalazłam )

- Mamy tu jedną odważną- zaśmiał się- zapraszam na scenę naszą Mandy i Victorię.- tłum ludzi zaczął bić brawa co mnie trochę stremowało. Muszę się do tego przyzwyczaić, skoro jutro chcę wystąpić przed kilkoma milionami ludzi, jak nie więcej. Odebrałam swój mikrofon i wsłuchiwałam się w pierwsze dźwięki muzyki. Chwile potem, gdy razem zaczęłyśmy śpiewać czułam się jak ryba w wodzie i wiedziałam, że chciałabym to robić częściej. Po skończonym występie znowu rozbrzmiały się brawa, tylko z tą różnicą, że głośniejsze i czasami słychać było wykrzykiwane nasze imiona.

- Wooow- zawył prowadzący do mikrofonu- co to się działo? Podobało się?- i znowu głośne krzyki i brawa, co było naprawdę bardzo miłe. – Ogłaszam remis!- i tu nastąpiło moje rozczarowanie i chyba nie tylko moje, bo na twarzy mojej konkurentki też wyczytałam niezadowolenie.
***************************************************************
Oto nadchodzę z kolejnym rozdziałem! Taaa-daaam ;) Wyszedł dłuższy niż planowałam, ale to tylko dzięki komentarzom pod poprzednim. Dziękuje, wszystkie wejścia, komentarze i obserwatorów- skacze wręcz ze szczęścia :D 
KOLEJNY NIEBAWEM ;***  ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM LUB MI ;)
<3 TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJE WSZYSTKIM KOMENTUJĄCYM <3

12 komentarzy:

  1. dziękuję za dedykacje dobry rozdział ładnie napisany mam nadzieje że następny pojawi sie szybko bo nie mogę się doczekac co będzie dalej:*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejuuuu, to jest wspaniałe!
    coś czuję, że to "przypadkowe" spotkanie z Zaynem będzie miało ogromne znaczenie w dalszych częściach ;) no i mam nadzieję, że w końcu spotkają się z Harrym i wszystko sobie wyjaśnią, bo nie mogę już czytać jak ona cierpi po jego stracie... to jest smutne :(
    z niecierpliwością czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayn <3 ona niech się nie tnie! Niemogę się doczekać castingu. Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 super czekam na nexta , bardzo fajne opowiadanie. <3 ciekawe co robi jak pozna ojca <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdział ;) Ubóstwiam twoje opowiadanie !
    mmm... Zayn ! Oby to nie było tylko jednorazowe spotkanie ;)
    Mam nadzieję, że dziewczynie uda się dostać do programu i poznać ojca. Jest jej potrzebny. No i Harry ! Też przydałoby się, aby się spotkali . Muszą bo się dziewczyna zamęczy :(
    Szkoda mi jej strasznie ;(
    No już nie mogę doczekać się dalszej części ;D
    Weny ;*
    ♥♥♥
    http://justgivemeafreelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zayn <3 Fajny rozdział. Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham <3 Błagam dodaj szybko następny rozdział .!!!!!
    :**************

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział!!! Czekam na następny. Jak dla mnie mogłaby się trochę pomścić na ojcu i na Harrym, ale nie mam pojęcia jak.

    OdpowiedzUsuń