wtorek, 28 stycznia 2014

Chapter Fifteen


Macie jakieś pytania, wątpliwości lub nie do końca coś rozumiecie? Możecie śmiało pytać tu : <KLIK>
 
,, Denerwować się, to znaczy mścić się na swoim zdrowiu przez głupotę innych ludzi ‘’

            Ludzie to dziwne istoty. Zamiast sobie wzajemnie pomagać, zaczynają się kłócić i rozdzielać. Niejednokrotnie przez kilka słów powiedzianych za wiele, tracimy bezpowrotnie to, na co pracowaliśmy nie dość, że długo to i jeszcze ciężko. Oprócz tego odtrącamy tych, którym na nas zależy. Nie próbujemy poznać kogoś osobowości, zanim nie ocenimy jego wyglądu. Często zdarza się, iż osoba wyglądająca niepozornie, skrywa w sobie ogromne serce. To smutne, że ludzie potrafią być tacy płytcy.

,, Czasem powinniśmy zazdrościć niewidomym, bo tylko oni nie oceniają człowieka po wyglądzie ‘’ – nieznany

              Ostatni raz przejechałam tuszem po rzęsach i rzuciłam spojrzenie w stronę lustra. Ciemne, kręcone włosy opadały na szczupłe ramiona. Zielono-szare-niebieskie oczy podkreślone były czarną kredką i otoczone wachlarzem długich rzęs. Usta zostały pokryte wiśniowym błyszczykiem, a kolczyki wszystkie wyjęte. Nie również śladu po kolorowych pasemkach. Czarne ciuchy zostały zastąpione nieco radośniejszymi. W tym przypadku miałam na sobie wzorzyste spodnie, w których dominowały odcienie fioletu i indyga. Zwykła czarne koszula z kołnierzykiem wysadzanym malutkimi kryształkami została włożona do obcisłych spodni. Do kieszeni wsadziłam swój telefon i chwyciłam w dłonie czarną marynarkę ze skórzanymi wstawkami na łokciach. Zastanawiam się co się ze mną stało? Gdzie jest ta Victoria, co ‘głęboko w poważaniu’ miała opinie innych i nie słuchała rad. Zwłaszcza tych dotyczących jej wyglądu…

             Weszłam do kuchni, gdzie stała obca dla mnie kobieta.

- Dzień dobry słońce- przywitała się, a jej promienny uśmiech aż raził w oczy. – Ty musisz być Victoria. Jak się spało? Co byś chciała na śniadanie? Tosty, naleśniki czy cokolwiek innego? – zostałam zasypana niemal milionem pytań, których znaczenie z trudem wyłapywałam. Przechyliłam lekko głowę na lewą stronę i przyjrzałam się kobiecie. Włosy o kolorze ciemnego brązu sięgały do ramion, a twarz choć pogodna, pokryta była delikatnymi  zmarszczkami.

- A kim pani jest?- mój niewyparzony język dał znać o swoim istnieniu, przez co czułam się trochę zażenowana. Zawsze byłam bezpośrednia, ale dlaczego tym razem się przejęłam?

- A tak przepraszam, gdzie moje maniery- odezwała się speszona kobieta, ale jej uśmiech nawet przez sekundę nie tracił na sile.- Jestem Abigail Mason i pracuje tu.- nie wiem jak to możliwe, ale wydaje mi się, ze jej uśmiech się jeszcze poszerzył.

       Z grzeczności odwzajemniłam uśmiech i położyłam torbę na stole. Wrzuciłam do niej jabłko i butelkę wody mineralnej.

- To co ci zrobić na śniadanie?- spytała niezwykle miłym głosem, ani odrobinę nie brzmiał sztucznie.

- Poradzę sobie.

- Ale to moja praca- sprzeciwiła się Abigail- Gotuje i piekę słodkości dla chłopaków, a teraz również dla ciebie.- po jej słowach wyobraziłam sobie Horana wpatrującego się maślanymi oczkami w tort czekoladowy. Potrząsnęłam lekko głową, chcąc pozbyć się tej mojej wizji.

- No dobrze- zgodziłam się- ale pod warunkiem, że pozwoli sobie pani pomóc.

       Razem z Abigail- nie pozwoliła mi mówić do siebie per pani, bo czuje się stara- kończyłyśmy prace nad goframi. Zostało nam tylko pokroić owoce i obudzić resztę.

- Skąd macie truskawki? I Jagody?- zdziwił się Malik wchodząc do kuchni. Był bez koszulki, znowu! Czy im tak trudno założyć na siebie najzwyklejszy T-shirt? To tak jakbym ja paradowała w samym staniku. Kiepskie porównanie.

- No wiesz, jest coś takiego jak sklep- powiedziałam kąśliwie. Mulat skrzyżował ręce na piersiach i nic nie mówił. Jedynie głupkowato się uśmiechał.

- No wiesz, jest coś takiego jak szkoła. I Autobus, który już dawno odjechał- odparł wzruszając jedynie ramionami.

- Kurwa- szepnęłam, kiedy zagłębiłam się w znaczenie jego słów.

         Mój dobry humor uległ całkowitej zmianie, a uśmiech jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął. Przygryzłam policzki od wewnętrznej strony i zastanawiałam się co mam teraz zrobić. Przecież nie mogę się opuścić pierwszego dnia! Simon mnie zabije. Okej, Victoria myśl. Budynek szkoły jest 50 minut drogi pieszo, a lekcja zaczyna się za 35 minut+ jeszcze muszę zawitać do gabinetu dyrektora. Westchnęłam zrezygnowana i oparłam się o blat szafki.

- Wystarczy tylko poprosić, a ktoś na pewno cię podwiezie- roześmiał się i zaczął na palcu kręcić kluczykami. Grrr, on jest niemożliwy!

- To ja pójdę obudzić chłopaków- oznajmiła Abigail, którą zapewne męczyła ta napięta atmosfera wokół nas.

- Jedno małe słowo, a wsiadam do auta.- nie, nie, nie! Nie mogę mu dać tej pieprzonej satysfakcji! Marnuje tylko czas na głupie przemyślenia, która i tak gówno zdziałają. Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam na Zayna. Cwaniacki uśmieszek gościł na jego ustach, a palce wystukiwały nieznany dla mnie rytm.

- Podwiózł byś mnie do szkoły?- zapytałam przyciszonym głosem i przymrużyłam oczy, przez co mój nos się lekko zmarszczył. Posłałam niepewne spojrzenie w stronę bruneta. Jego wzrok mówił jedno: wygrałem.

- Spoko- wzruszył jedynie ramionami i pobiegł na górę, zapewne się ubrać. Wybiegłam do korytarzyka i założyłam swoje czarne botki. Zarzuciłam na siebie czarny płaszczyk, a następnie szyję owinęłam fioletową chustką. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam na dwór za chłopakiem, który nie wiadomo kiedy stanął obok mnie gotowy.

       Cały urok zimy zniknął, gdy śnieg lecący z nieba został zastąpiony na deszcz, przez co na zewnątrz była jedna wielka plucha. Owionął mnie zimny wiatr, którego nawet nie powstrzymał materiał mojej kurtki. Przed nieprzyjemnym zimnem schowałam się dopiero w aucie mulata. Podałam mu adres szkoły i całą drogę przebyliśmy w ciszy.

- Dzięki- mruknęłam cicho, kiedy stanęliśmy na parkingu.

- Możesz powtórzyć, bo nie dosłyszałem?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.

- Nie ze mną takie numery Malik- prychnęłam i zwinnym ruchem wydostałam się za zewnątrz.

            Weszłam do ogromnego budynku. Korytarze były pozapychane ludźmi. Panował tu istny rozgardiasz. Wpatrywałam się w plan szkoły zawieszony przy wejściu, ale nic z niego nie rozumiałam.

- Może pomóc pięknej pani? Jestem Chris. – odezwał się chłopak obok mnie. Miał brązowe włosy, które były ułożone w artystycznym nieładzie. Miał delikatne rysy twarzy, ale za to linia jego szczęki była uwydatniona. Duże, błyszczące oczy wpatrywały się we mnie, jakby próbując odczytać moje myśli. Ubrany był w zwykłe czarne rurki, biały T-shirt z jakimś kolorowym nadrukiem i na to zarzuconą bluzę bejsbolówkę. Poprawił szarą torbę, wiszącą na jego ramieniu. Był przystojny, nie da się ukryć.

- Victoria- przedstawiłam się- wiesz może gdzie jest gabinet dyrektora?- zapytałam z nadzieją w głosie. Idiotko, jasne że wiedział w końcu chodzi tu do szkoły- zbeształam się w myślach. Brunet pokiwał twierdząco głową i zaprowadził mnie do szukanego przeze mnie pomieszczenia. Podziękowałam mu i pewna siebie weszłam do środka.  
 
         Mężczyzna stał przy oknie, podparty drewnianą laską. Chyba nie zauważył mojego przyjścia. Odchrząknęłam, a ten się obrócił i mogłam dokładniej mu się przyjrzeć. Ciemne włosy, spod których przedostawały się również siwe kosmyki. Lekkie zmarszczki i minimalnie widoczny zarost na twarzy. Nic nadzwyczajnego. Miał na sobie ciemno szary garnitur i białą koszule. Kulejąc podszedł do biurka i usiadł na fotelu.

- Usiądź dziecko- dobiegł do mnie jego nieco zachrypnięty głos. Wykonałam jego poleceni i po chwili siedziałam naprzeciwko niego.
***************************************************
Joł, joł miśki !
1. Co tam u was? Stęskniliście się? Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział ;) Według mnie szału nie ma, ale z niecierpliwością czekam na wasze opinie!
2. Przepraszam :( Wy tak pięknie komentujecie, czekacie na rozdział( wejść przybywa), dodajecie się do obserwatorów - jest ich już 50!!!! <taniec szczęścia> a ja co? przeciągam z dodaniem rozdziału. przepraszam
3. 15 lutego zaczynają mi się ferie <3 a to znaczy, że będę miała trochę więcej czasu, żeby dla was pisać. Jest też jedno ale <smutna buźka> do tego czasu rozdział może się pojawić trochę rzadziej. np. co dwa tygodnie.
4. zaktualizowałam bohaterów, więc zapraszam do zakładki ,,Postacie''.  
5. No i tradycyjnie: czytajcie, komentujcie, dodawajcie się do obserwatorów! To strasznie mobilizuje do dalszej pracy :D
Brawa dla tych, co dotrwali do końca! Kocham was!!!! ;*
całuski, lovki i foreverki :* // Mała Wariatka
 

 

sobota, 18 stycznia 2014

Chapter Fourteen


Jeśli czytasz, to skomentuj. Dla ciebie to chwilka, a dla mnie ogromna motywacja :D
 
 
,, Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenia’’

         Czasami człowiek dąży do określonego przez siebie celu, bo jest pewny, ze warto. Ale co się stanie, gdy osiągniemy to co chcieliśmy i się rozczarujemy?  Gdy dana rzecz nas rozczaruje? Cały entuzjazm z nas wyparuje i zostaniemy sami, skazani na myśli, że straciliśmy jedynie czas, którego nikt i nic nam nie wróci. Byliśmy w stu procentach pewni wygranej, a mimo to przegraliśmy. Nieee, to nie jest odpowiednie słowo. Zremisowaliśmy- to jest dobre tego określenie.

 ,,Jadąc autobusem "życie" chciałam dotrzeć na stacje "miłość", niestety wyrzucono mnie niedaleko stacji "zaufanie" i musiałam biec samotnie środkiem marzeń ... dotarłam aż do stacji "rozczarowanie" słuchając zewsząd Twoich wskazówek kochanie. Teraz stojąc na ostatnim przystanku, którego nazwa jest nieznana otrzymałam owacje na stojąco od kierowcy życia trzymającego w ręce bilet "koniec" nie jechałam długo... od kanara śmierci usłyszałam: miłość nie jest Ci dana, wysiadaj!...’’ – nieznany

           Przetarłam dłonią zaspane oczy. Powolnym ruchem usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Usłyszałam pojedyncze dźwięki ‘strzelania’ kości. Palcami powoli przesuwałam do dolnej wardze, gdzie jeszcze niedawno były Jego usta. Mimo iż to było przyjemne, to nie czułam przysłowiowych motyli, ani żadnuch fajerwerek. Był to po prostu pocałunek- może lepszy niż inne, ale spodziewałam się czegoś innego. Takiego wow.  Ostatni raz ziewnęłam i skierowałam się do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic. Po pozbyciu się wszystkich ubrań weszłam do kabiny i pozwoliłam letnim kropelką wody spływać po moim ciele. Nałożyłam na rękę trochę cytrusowego szamponu do włosów i okrężnymi ruchami wcierałam go w swoje ciemne włosy. Spłukałam je dokładnie i po dokończeniu kąpieli, stanęłam na kafelkach, a moim ciałem zawładnął nieprzyjemny dreszcz. Owinęłam się ręcznikiem, a mokre włosy zawinęłam w tak zwany turban. Nałożyłam na siebie czystą bieliznę, weszłam do sypialni i stanęłam przed szafą z zamiarem wybrania odpowiednich rzeczy na dziś.

          Świat za oknem był przykryty warstwą białego puchu. Temperatura powietrza wynosiła nieco poniżej zera, co mi nie przeszkadzało. Wolałam mrozy niż upały. Z szafy wyciągnęłam zwykłe czarne rurki i do tego nałożyłam czarną koszulę z kołnierzykiem. Aby nie wyglądać jak w czasie żałoby, na koszulę narzuciłam jeszcze kremowy, a do tego cieplutki sweter w kolorze beżu. W łazience wykonałam makijaż, i jak obiecałam był delikatny. Nie mogłam już ubierać się w swoim ulubionym stylu, który niektórzy oceniali jako ‘mroczny’, a także muszę przystopować z mocnym makijażem. Włosy wysuszyłam szybko suszarką, a następnie wtarłam w nie trochę pianki, aby wzmocnić efekt fal na końcówkach. Lubiłam swoje włosy, nawet bardzo. Wymagały mało mojej uwagi, co mnie cieszyło. Mój brzuch domagał się jedzenia, więc zeszłam na dół z zamiarem wykonania sobie śniadania. Ominęłam salon, w którym Harry wykłócał się z jakimś facetem. Nie wiem kim był, pierwszy raz go widzę i słyszę. Choć muszę przyznać, że był zdenerwowany, co wywnioskowałam po tonie jego głosu.

         Weszłam do kuchni gdzie zostałam Liama czytającego gazetę, Nialla z głową w lodówce i Louisa podpierającego się o zmywarkę.

- Zostawiliśmy dla ciebie kanapki, co nie było najłatwiejsze- powiedział Payne nie odciągając wzroku od gazety. Odpowiedziałam cichym ‘dzięki’ i usiadłam przy stole.

- Błagam niech oni wreszcie skończą- ziewnął Zayn, który właśnie ślamazarnym krokiem wszedł do kuchni jedynie w spodniach dresowych. Tak jak wczoraj Styles. Jak poprzedniego wieczoru zawiesiłam swój wzrok w na tatuażach, z tą różnicą, że dziś na mulacie. Opamiętałam się i dokończyłam posiłek.

- O co tak właściwie poszło?- spytał Nialler otwierając jogurt truskawkowy. Ja siedziałam bez czynnie i jedynie ich słuchałam. Myślami byłam w innym świecie. Analizowałam każdy szczegół z wczorajszego wieczoru. Jaki to wieczór, jak był środek nocy, ale mniejsza.

- Paul się wcieka, że Harry spędza dużo czasu z Kendall, i że ona prędzej czy później namówi go na chociaż jeden odcinek, a to nie byłoby dobre dla zespołu bla bla bla… - zaśmiałam się na widok miny Tomlinsona, kiedy kończył wyjaśnienia.  

- Przecież on z nią jest, tylko dlatego, że ona jest ładna- prychnął Malik.

- Ona jest bardzo ładna- dopowiedział swoje Horan i wyrzucił puste pudełeczko po jogurcie do śmieci.  

- Kim jest właściwie ta Kendall?- nie wytrzymałam i musiałam zapytać. Chociaż nie wiem jak bardzo bym się powstrzymywała, zrobiłam to.

- Kendall Jenner, czyli przyszywana siostra Kim Kardashian i dziewczyna naszego Hazzy.- wyjaśnił mi Louis.

         Coś jeszcze mówił, ale nie słyszałam. W mojej głowie odbijało się: dziewczyna naszego Hazzy, dziewczyna naszego Hazzy, dziewczyna naszego Hazzy, dziewczyna naszego Hazzy, dziewczyna naszego Hazzy… Byłam zła. Nieee, to za mało powiedziane. Byłam wkurwiona. Nie dlatego, że miał dziewczyna, ale że będąc w związku całował się ze mną. O nie panie Styles, tak się nie bawimy.

,, Kobiety czasami posuwają się bardzo daleko i poświęcają wiele wysiłku, by zaspokoić pragnienie zemsty. ‘’- Agatha Christie

          Siedziałam w studio nagraniowym i czekałam, aż przyjdzie Sam. Simon wyjaśnił mi pewną sprawę, a mianowicie: wysyłają mnie do szkoły. Trochę to dziwne- a raczej bardzo- bo w wieku osiemnastu lat jest się na studiach, albo pracuje. Jako wyjaśnienie usłyszałam jedynie, że to nie jest zwykła szkoła, a elitarna placówka kształcąca młodzież na tle artystycznym*. Jak z jakiejś dennej broszurki. Aby się tam dostać, należy przesłać demo i zdjęcia z profesjonalnej sesji zdjęciowej. Moja nauka- o ile w ogóle się tam dostane- będzie trwała pięć miesięcy, a po niej wyruszam w trasę koncertową z kawałkami, które będę nagrywała podczas uczęszczania do placówki.

        Po przyjściu Sam, weszłam do kabiny i szczelnie zamknęłam drzwi. Stanęłam przy specjalnie dostosowanym mikrofonie, który wyłapywał wszystkie dźwięki z pomieszczenia. Założyłam słuchawki i usłyszałam dobrze mi znaną melodie.  W odpowiednim momencie zaczęłam śpiewać **. <TEKST+MUZYKA>

Skies are crying

I am watching

Catching teardrops in my hands

Only silence as it's ending,

Like we never had a chance

Do you have to, make me feel like

There's nothing left of me?

 

You can take everything I have

You can break everything I am

Like I'm made of glass

Like I'm made of paper

Go on and try to tear me down

I will be rising from the ground

Like a skyscraper!

Like a skyscraper!

Niebo płacze,

Przyglądam się

Łapiąc łzy w swoje ręce

Tylko cisza jako zakończenie,

Jakbyśmy nigdy nie mieli szansy

Czy musisz sprawiać, że czuję się jakby

Nic ze mnie nie zostało?

 

Możesz zabrać wszystko, co mam

Możesz zniszczyć wszystko, czym jestem

Jakbym była zrobiona ze szkła

Jakbym była zrobiona z papieru

No dalej, podejdź i spróbuj mnie zniszczyć

A ja powstanę z ziemi

Niczym drapacz chmur!
Niczym drapacz chmur!

          W czasie, gdy piosenka zostanie poddana obróbce, ja byłam na sesji zdjęciowej. Po jej skończeniu miałam mieć wolne do jutra. To dobrze, bo jestem  strasznie zmęczona. Zawsze myślałam, że praca fotomodelki czy piosenkarki jest prosta. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam.  
 
 
 
*************************************************************
* Ta szkoła to jedynie wytwór mojej wybujałej wyobraźni, takie miejsce nie istnieje!
** Victoria West, czyli główna bohaterka będzie miała głos Demi Lovato i jej piosenki, ponieważ jestem wielką fanką twórczości Demi.
 
Szczerze powiedziawszy inaczej wyobrażałam sobie tan rozdział, ale ok. Co o nim myślicie? CZEKAM NA WASZE OPINIE ;) Przepraszam za ewentualne błędy ;p
Kochaaaaam was ;*
całuski, lovki, foreverki xD
Do następnego ;*// Mała Wariatka


Ale niektórzy mają najebane w głowach xD


sobota, 11 stycznia 2014

Chapter Thirteen


czytasz=komentujesz+motywujesz+wenę przywołujesz ;D
 
,, Ty żyjesz młodością, zabawą i chwilami. Może to i dobrze, bo ja nadal wspomnieniami. ‘’

       Adrenalina buzująca w moich żyłach i ta dobra zabawa, która mną kieruje… To jest coś wspaniałego. Twoje serce przyśpiesza swojego rytmu, a ty czujesz się szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa. Uśmiech nie może zniknąć z twarzy, a ty nawet tego nie chcesz. Objawy mogą przypominać zakochanie się, ale to jest miliony razy lepsze. I mniej boli.  Wodzisz wzrokiem po całym otoczeniu i najchętniej byś tu została na zawsze. Czujesz się tu wspaniale, jesteś w swoim świecie.


       Siedziałam i czekałam, aż reszta wróci. Siedziałam ubrana w specjalny strój do tego sportu, który składa się z granatowego, obcisłego kombinezonu zapinanego na zameczek. Obok mnie dopinała zamek Sam, której również kostium był koloru granatowego, ponieważ byłyśmy razem w drużynie. Ale zacznijmy od początku: jesteśmy w wielkiej hali poza Londynem. W środku znajduje się pełno korytarzy, labiryntów, wielkich poduszek i innych tego typu przeszkód. Simon wynajął na kilka godzin to miejsce, abyśmy się do siebie zbliżyli z chłopakami. Podzieliliśmy się na cztery grupy po dwie osoby i za chwilę zaczniemy mecz. To jest Speedball, czyli sportowa wersja Paintball’ a.   Wojnę czas zacząć…


       Dostrzegłam Louisa, który wraz z Hazzą tworzą kolejną drużynę, a za nimi dumnie kroczą Liam z Niallem, czyli trzeci grupa. Ostatnią drużynę tworzą Cowell i Malik. Zasady są proste: wygrywa drużyna, której członek jako ostatni, a zarazem jedyny nie dostanie kulką z farbą. Naciągnęłam na głową najważniejszą część stroju, którą była maska ochronna na twarz. Pracownicy tej placówki zaopatrzyli nas w makery paintballowe, do których dołączone było zasilanie gazem sprężonym. Dostaliśmy też magazyn na kulki, określany fachowo mianem spłuczki.

         Mamy dwie minuty, aby poszukać jak najlepszej kryjówki. Postanawiamy z Samanthą, że poczekamy, aż większość graczy zostanie wyeliminowana, a dopiero potem zaatakujemy. Rozległ się charakterystyczny dla tej gry dźwięk, informujący o rozpoczęciu się meczu. Wzięłam głęboki wdech i na migi komunikując się z Leighton  oparłyśmy się o ścianę, nie wyłączając naszej czujności. Nie minęło zbyt wiele czasu, a do moich uszu dobiegło kilka gwizdów, co oznaczało, że są już pierwsi przegrani. Chwile później powtórzył się ten dźwięk i według moich obliczeń zostały jeszcze cztery osoby, w tym my.  


       Postanowiłyśmy wkroczyć do akcji. Pierwsza ruszyła moja towarzyszka broni, a za nią podążałam ja, cichym, aczkolwiek pewnym krokiem. Wbiegłyśmy do labiryntów, gdy mój but się rozwiązał. Przykucnęłam i szybko go zawiązałam, ale gdy wstałam z oczu straciłam Sam. Przeładowałam makera i szłam wciąż na przód. Leighton stała oparta o ściankę, a przed nią stał Zayn i swoją broń miał wycelowaną wprost na nią. Pokazałam jej ruchem ręki, żeby nie zwracała na mnie uwagi. Zrozumiała aluzję i natychmiast swój wzrok przerzuciła na mulata. Podniosłam makera, a swój palec umiejscowiłam na spuście. Wzięłam głęboki wdech, po czym krzyknęłam do Malika.

- Ostatnie słowo?- zanim zdążył się do końca odwrócić i odpowiedzieć wystrzeliłam pocisk. Chwile później na jego stroju zauważyłam splat- kolorowy ślad pozostawiony, gdy kulka się rozbija. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ale nikt nie mógł tego dojrzeć, ponieważ wciąż miałam na sobie maskę. Naburmuszony chłopak poszedł w stronę pokoju ‘przegranych’. Ustaliłyśmy z moją menadżerką, że rozdzielimy się, aby poszukać ostatniego. Wyszłam już sama z labiryntów i kierowałam się w stronę drabiny. Chciałam się wspiąć jak najwyżej, aby odkryć kryjówkę uciekiniera. Ujrzałam przemieszczającą się sylwetkę z czarnym stroju, ale nie wiedziałam kim on jest. Osoba ta chowała się za poduchami. Zeszłam szybko z drabiny i pobiegłam w tamtą stronę. Dyskretnie okrążyłam największą z poduch uważnie się rozglądając, ale nikogo nie zauważyłam. Przestałam tajemniczej osoby wypatrywać i odwróciłam się z zamiarem powrotu.

     Nie trudno się domyślić co działo się potem. Ujrzałam przed sobą ową osobę, ale zanim zdążyłam wycelować i strzelić, poczułam lekki ucisk na ramieniu. Spojrzałam w tamto miejsce i przypominało mi tęczę. Było całe kolorowe. Zgodnie z zasadami tej gry zostałam wyeliminowana i poszłam do pozostałych. Widziałam tam wszystkich oprócz Sam i Horana. Nie spodziewałabym się tego po Niallu. Wydawał mi się taki cichy, spokojny.

,, Cicha woda brzegi rwie ‘’ – Zbigniew Kurtycz

       Po niecałych 20 minutach spędzonych głównie na siedzeniu i czekaniu do pomieszczenia weszła kolorowa Sam i zadowolony Niall. Chyba mamy zwycięzcę. Potratowaliśmy wszyscy drużynie Horana, w której skład wchodził również Payne i zmęczeni całym tym dniem wracaliśmy do domu. Jak się okazała przy tym pojedynku nie czuliśmy jak szybko czas płynie, dlatego zaskoczyła nas godzina. Było trzydzieści minut po dwudziestej pierwszej. Nie marzyłam już o niczym innym, jak tylko o kąpieli i położeniu się na miękkim materacu, zamknięciu oczu i przeniesieniu do krainy Morfeusza. Cała droga powrotna minęła mi na rozmyślaniu, w sumie nad niczym konkretnym, o ogółach.

        Po odprężającej kąpieli wyszłam ubrana jedynie w za dużą koszulkę i majtki. Był środek nocy, a mój brzuch dawał o sobie znać. Tak to jest jak nie jadło się ani obiadu ani kolacji. Burczenie nasilało się, więc coraz trudniej było je ignorować. Jak najciszej umiałam, zeszłam na dół do kuchni. Z szafki wyjęłam miskę, do której wsypałam kuleczki czekoladowe, a następnie zalałam je mlekiem. Położyłam przygotowane jedzenie na stolik i usiadłam przy nim. Mozolnymi ruchami jadłam. Po skończonej czynności postanowiłam umyć brudne naczynie. Opłukałam na koniec miseczkę i wsadziłam ją do suszarki. Wytarłam ręce o ściereczkę leżącą najbliżej i przetarłam rękoma zaspane oczy. To dziwne, bo nawet nie spałam.


        Odwróciłam się i ujrzałam Harrego nonszalancko opierającego się o futrynę drzwi. Miał na sobie jedynie szare dresy. Głównie to zwróciłam uwagę na jego tatuaże. Miał ich dużo, każdy inny. Każdy miał swoją niepowtarzalną historię. Zlustrował mnie od góry do dołu, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.

- Długo tak już stoisz?- spytałam chcąc przerwać ciszę.

- z takim widokiem mógłbym to robić nieprzerwanie.- zaśmiał się. Spuściłam głowę i pozwoliłam, aby włosy całkowicie zakryły moją twarz. Nie chciałam bowiem, aby chłopak ujrzał rumieniec się tam znajdujący. Próbowałam naciągnąć koszulkę jak najniżej, ale iż nie za dobrze mi to wychodziło to postanowiłam sobie odpuścić. Odrzuciłam ścierkę na poprzednie miejsce, a w tym czasie Styles podchodził coraz bliżej mnie. Przestał się poruszać dopiero, gdy dzieliło nas mniej nić sześć centymetrów. Gwałtownie wpił się w moje usta, a ja nie miałam nic przeciwko. Całował mnie coraz zachłanniej, a moje wygłodzone usta tylko pogłębiały pocałunek. Złapał mnie w talii i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Czerwona lampka zapaliła mi się dopiero, gdy jego ręce zjeżdżały coraz niżej, aż wreszcie zatrzymała się na moim tyłku. Odskoczyłam od zdziwionego bruneta i przygryzłam wargę.


- Dobranoc Harry- pożegnałam się ze zdziwionym chłopakiem i szybko poszłam na górę. Co to do cholery było?!?
**************************************************************************
Ba Dum Tssss ;) Oddaje w wasze ręce rozdział 13! 
1)Gdy zobaczyłam, że 114 osób zaznaczyło, że czyta to myślałam: nono Oliwia, przydałaby się wizyta u okulisty ( tak wiem to nie było śmieszne, przepraszam ;p )
2) uwielbiam czytać wasze komentarze, one ogromnie mnie motywują xD
3) przepraszam za jakiekolwiek błędy i taki krótki rozdział...
4) dodawajcie się do obserwatorów :-)
DO NASTĘPNEGO ;* // Mała Wariatka

     

piątek, 3 stycznia 2014

Chapter Twelve

czytajcie, komentujcie, oceniajcie, hejtujcie ;*

,, Chcę trochę czasu, bo czas leczy rany ‘’
        Czas płynie nieubłaganie szybko. Dziś jesteśmy jeszcze dziećmi, niewiedzącymi czym są problemy. Nasz świat kręci się wokół bliskich, którzy kochają nas najmocniej na świecie i troszczą się o nas w każdy możliwy sposób. A jutro? Jutro jesteśmy już dorośli, podejmujemy swoje pierwsze poważne decyzje dotyczące naszego przyszłego życia. No dobrze, ale co będzie pojutrze? Tego nie wie nikt. To zależy od wyborów jakie dokonaliśmy.
,, Marzę o cofnięciu czasu.
Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu,
jeszcze raz uważnie przeczytać napisy na drogowskazach
i pójść w innym kierunku. ‘’ – Janusz Leon Wiśniewski
        Skoro mowa o czasie… Moja święta spędziłam cudownie. Może i we dwójkę, ale ważne , że z nim. Moim ojcem! Opowiadał mi o swojej rodzinie. O jego nie żyjącej już matce, którą bardzo kochał, ale nigdy jej tego tak nie powiedział. Widziałam, że tego żałuje. Rozmawialiśmy też o jego siostrze, z którą nie ma kontaktu odkąd wyjechał ze swojego rodzinnego miasta. Namówiłam go, aby do niej zadzwonił, a on powiedział, ze to przemyśli. A co do sylwestra to byliśmy na koncercie, w tym pięknym mieście jakim jest Londyn.  
       Dzisiaj przylatują chłopcy. Musze przyznać, że choć nie pałam do nich zbytnią sympatią to brakowało mi ich. W tym domu było tak cicho, za cicho. Dużo czasu spędziłam w pokoju muzycznym, o którym zresztą niedawno się dopiero dowiedziałam, ale zakochałam się. Tak, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Te wszystkie instrumenty aż prosiły się, żeby na nich zagrać. Wołały mnie, a ja nie mogłam się zdecydować na jeden. Sporo czasu spędziłam na komponowaniu, co bardzo ucieszyło Sam, która postanowiła wraz z Simonem, że najwyższy czas wydać pierwszy singiel, a później płytę.
       Siedziałam na kanapie i tępym wzrokiem wpatrywałam się w jakiś film, akurat lecący. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, więc odwróciłam głowę w tamtą stronę. Tomlinson wszedł, postawił swoje walizki na korytarzu i skoczył na obok mnie, przez co lekko podskoczyłam. Odwrócił się w moją stronę i się uśmiechał.
- Ja wiem, że tak bardzo się za mną stęskniłaś, ale nie przytulaj mnie tak, bo mnie udusisz-  wypowiedział sarkastycznie, przez co lekko się uśmiechnęłam. – Aaaaa! Nie mogę oddychać! Puść mnie!- krzyczał Lou i trzymał się a szyją przez co zaczęłam się śmiać, a chłopak razem ze mną. Kiedy się już uspokoiliśmy nadal ‘oglądałam’ film.
- No, ale tak na serio to miło by było gdybyś się przywitała- powiedział, otworzył swoje ramiona i czekał, aż go przytulę.
- Cześć Louis- powiedziałam bezuczuciowo, nie patrząc nawet w stronę chłopaka. Może to nie było zbyt miłe, ale podczas ich nieobecności zdałam sobie sprawę, że nie mogę się do nich przywiązywać. W końcu nasze drogi się rozejdą, a wtedy będę smutna, będę cierpieć. Brunet wstał na nogi i ściągnął swoją kurtkę, którą od razu rzucił na fotel stojący naprzeciw. Niespodziewanie chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Próbowałam się wyrwać, ale wtedy jeszcze mocniej mnie złapał i zaczął biegać po domu jak jakiś nienormalny. Zaczęłam go bić po plecach, a w odpowiedzi jedynie usłyszałam jego dźwięczny śmiech. Gdy straciłam większość sił, opuściłam ręce bezwładnie i sama dałam się ponieść dobrej zabawie. Kręcił mnie we wszystkie strony. Udawał, ze jestem samolotem i wydawał z siebie śmieszne dźwięki.
- Looooouisku- powiedziałam słodkim głosikiem, przeciągając samogłoskę.- Może był byś tak miły i mnie wreszcie odstawił- dokończyłam już trochę ostrzej. Niestety, ani nie usłyszałam odpowiedzi, ani nie zobaczyłam jego wyrazu twarzy.
- Tomlinson masz w tej chwili postawić mnie na ziemie!- zażądałam, na co chłopak znów zaczął biegać po całym domu. Po jego coraz to wolniejszych ruchach stwierdziłam, ze już trochę się zmęczył i tylko czekałam, aż wreszcie mnie odstawi.
- No no, co tu się wyprawia. Spóźniamy się kilka minut, a oni już- usłyszałam rozbawiony głos Liama, lecz przez pana jestemgłupibędęciekręciłżebyśzwymiotowała nie widziałam go.
- Ja też tak chcę- wykrzyczał radośnie Niall i podbiegł do mnie. Ktoś przejął mnie na swoje ramiona. Myślałam, ze to Horan, ale kiedy ujrzałam go roześmianego na rękach Louisa, zdziwiłam się. Kręciła mi się w głowie, przez co obraz lekko mi się zamazywał. Było mi już trochę niedobrze od tego kręcenia. Poczułam na swoich biodrach duże dłonie, przez co się wzdrygnęłam. Czułam, się unoszę i stoję na podłodze. Lekko się zachwiałam, przez co poczułam ucisk na nadgarstku. Poczekałam chwile w bez ruchu, aby obraz się wyostrzył. Widziałam już normalnie, a zawroty w mojej głowie się uspokajały.
,, Dla wielu ludzi życie jest jak karuzela.
Dobra zabawa, ale po jakimś czasie trzeba
 po prostu zsiąść i zwymiotować’’ – nieznany
        Mój wzrok powędrował w stronę osoby, która nadal mnie przytrzymuje. Doznałam szoku, kiedy dostrzegłam Harrego. Jak i kiedy on się tu znalazł? Wyrwałam rękę z jego uścisku i zaczęłam rozmasowywać swoje skronie. Podeszłam do Tommo.
- Jeszcze się zemszczę- powiedziałam z uśmiechem i skierowałam w jego stronę palec wskazujący. Gdy ujrzałam jego przestraszoną minę wybuchłam niepohamowanych śmiechem. Wyglądał tak zabawnie.
        Nawet nie zauważyłam, że do pokoju wszedł Simon trzymający jedną z walizek Zayna, a obok stał mulat. Mój dobry humor uległ natychmiastowej zmianie.
- No dobra, skoro już wszyscy jesteście możemy zacząć- głos zabrał Simon i wskazał ręką na kanapę i stojące obok fotele. Zanim zdążyłam to zauważyć wszystkie miejsca zostały zajęte, więc stanęłam obok.
- Wiesz Vicky- odezwał się Styles swoim zachrypniętym głosem, a po moim ciele przeszły ciarki. Zawsze tak do mnie mówił. Vicky. Nienawidziłam, jak ktoś tak na mnie powiedział, ale w jego wykonaniu tą zaakceptowałam, a później uwielbiałam jak się do mnie tak zwracał. Odwróciłam głowę w jego stronę i zatonęłam w zieleni jego tęczówek. Chwile się w nie wgapiałam, ale kiedy zdałam sobie z tego sprawę to zamrugałam kilkakrotnie. – Zawsze możesz mi usiąść mi na kolanach- dokończył a na jego twarzy pojawiły się wgłębienia, zwane powszechnie dołeczkami. Zmarszczyłam brwi i pokiwałam przecząco głową.
- Daj spokój stary- roześmiał się Malik- ona jest taka ciężka, że by ci nogi połamała- spojrzał na mnie i zaśmiał się w chamski sposób.
- Dość!- przerwał to Cowell, akurat wtedy, gdy miałam odpowiedzieć temu idiocie. – O tym chciałem właśnie porozmawiać. Skoro już mieszkacie ze sobą, to musicie się jakoś dogadywać. Ubierzcie się wygodnie za 20 minut wyjeżdżamy. Żadnych pytań- uprzedził.- Nie będę na nikogo czekał, zrozumiano?- spytał srogo, a w odpowiedzi wszyscy pokiwaliśmy głowami na TAK.
          Poszłam na górę do swojej sypialni i nałożyłam na siebie czarne rurki, koszulkę z nadrukiem i na to zapinaną granatową bluzę z kapturem. W łazience związałam włosy w koczka, z którego wychodziły pojedyncze kosmyki. Na twarz nałożyłam jedynie trochę podkładu, a rzęsy pociągnęłam tuszem. Było mi wygodnie, więc bez przeszkód zbiegłam na dół po schodach i czekałam na resztę w salonie. Wyrobiłam się od nich szybciej, a wszyscy sądzą, ze to zawsze na kobiety się czeka. Nudziło mi się, więc weszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Wypiłam go, a brudną szklankę wsadziłam do zmywarki.
         W salonie wszyscy czekaliśmy jedynie na Zayna, któremu się zbytnio nie spieszyło. Bez niego wyszliśmy przed willę i podzieliliśmy się na dwie grupy po cztery osoby. Okazało się, że moja menadżerka- Samantha- jedzie z nami. Wsiadłam do auta razem z Liamem i Niallem, a reszta jechałam samochodem prowadzonym przez Hazzę. Czekaliśmy jedynie na mulata, który jak przyszedł to zaczął narzekać na to, ze w 20 minut nie da się ułożyć włosów w jego ‘boski’ sposób.
- Ej, Malik. Mam coś na twoje problemy- zwróciłam się do chłopaka.
- Co?- zdziwił się.
- Wyjebane! Nie mam zamiaru słychać twoich zażaleń, więc zamknij się!- odpowiedziałam mu chamsko, na co zacisnął szczękę, a jego oczy bursztynowych zmieniły kolor na ciemny brąz, prawie czarne. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, co nie przestraszyło mnie nawet w jednym stopniu. Próbuj dalej, może kiedyś ci się uda- pomyślałam.
,, W morzu żyją rekiny,
a w ochach ludzi nienawiść ‘’- Ursula le Guin

        Dojechaliśmy pod ogromną halę. Powysiadaliśmy z aut i w grupce stanęliśmy przed wejściem. Podobało mi się to miejsce, nawet bardzo!

***************************************************************
Witam!!!! Postanowiłam coś napisać dla was i... No cóż, to oceńcie sami! ;P
Mam dla was kilka pytań:
1. Jak minął sylwester? Kac był?
2. Jak myślicie, gdzie pojechali nasi bohaterowie?
Piszcie, bo chcem się dowiedzieć, czy jestem aż tak przewidywalna ;D
Samantha Leighton- menedżerka Victorii 
( zapomniałam ostatnio, więc dodaje teraz)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU!!!
Do następnego// Mała Wariatka ;***
A na koniec obrazki: 
Tommo w bagażniku xD


A to mnie rozwaliło! bk xD