czwartek, 24 kwietnia 2014

Chapter Twenty Four

Jakieś pytania? <KLIK TUTAJ>
Chcesz być informowana? <KLIK TUTAJ>

,, Nie tylko kłamać możemy nieświadomie, 
żyć również ‘’

                 Czytając różne teksty, cytaty, napisy na obrazkach, często spotykamy się z taki wyrażeniem jak: ‘’nie poddawaj się’’. Planujemy różne rzeczy, mamy marzenia, które nie zawsze nam wychodzą. W takiej chwili przeklinamy cały świat, mamy zamiar siedzieć bezczynnie i być obrażonym na wszystko i wszystkich dookoła. A dla czego tak się dzieje? Odpowiedź jest wręcz banalna. PODDAJEMY SIĘ ZA SZYBKO. A szkoda, bo przez taką postawę wiele tracimy, dlatego głowa do góry, przestawiamy się na pozytywne myślenie i dumnym krokiem idziemy przez życie, aby pokazać, że nie tak łatwo nas złamać błahostkami.
                  Poczułam uporczywe szturchanie w lewe ramię. Leniwie otworzyłam oczy, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem z niezadowolenia. Usiadłam na łózko, przeciągnęłam się po spaniu i spojrzałam na Nialla.
- Musimy już jechać- mruknął pod nosem, szerokim łukiem omijając mój wzrok.- Za 2 godziny masz samolot.- nie odezwałam się. Blondyn zmieszany moim zachowaniem bez słowa opuścił pokój. Poprawiłam dłonią włosy i wstałam, następnie z powrotem siadając. Złapałam się za bolącą głowę, oddychałam powoli i głęboko. Ponownie wstałam, tym razem nie zwracając uwagi na zawroty, poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Resztki makijażu rozmazane po całej twarzy, włosy kompletnie w nieładzie po wywijane we wszystkie strony świata, oczy przekrwione z sinymi worami. Cudownie!- prychnęłam w myślach. Ściągnęłam z nadgarstka gumkę i związałam nią włosy w niedbałego koczka. Odkręciłam kran, nabrałam wody w ręce i kilkakrotnie przemyłam twarz. Znów spojrzałam w lustro, choć nie było najgorzej, wory pod oczami były mocno widoczne. Z racji, iż nic więcej nie dało się poprawić w moim wyglądzie, wyszłam na długi korytarz i podążałam w kierunku Sali głównej, w której zawsze przebywało najwięcej osób. Tak jak się spodziewałam, byli wszyscy. Podeszłam do pani Margaret i kolejny raz dzisiejszego dnia się w nią wtuliłam.
- Jestem z ciebie dumna…- szepnęła mi do ucha- choć powinnam dać ci kilkugodzinny wykład na temat używania telefonu i dzwonienia z informacja, ze jeszcze żyjesz.
- Przepraszam- odpowiedziałam szczerze- i dziękuje. Za wszystko- dodałam. -Co z Ally i Megan?- zapytałam ciekawa, jak toczy się życie moich dawnych współlokatorek.
- Zostały zaadoptowane zaraz po twoim wyjeździe. Teraz mieszkają w Kanadzie- uśmiechnęła się serdecznie, chciałam powtórzyć jej gest, ale wyszedł z tego marny grymas. 
            Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z budynku. Do nikogo poza panią Margaret nie odezwałam się ani słowem. Zajęłam miejsce z tyłu Vana i cierpliwie czekałam, aż dojedziemy na lotnisko. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek i zamknęłam oczy. Cała nasza rozmowa- moja i Harrego- odbijała mi się echem w głowie.
- Vic?- Louis szturchnął mnie w ramię- Skąd znasz tamto miejsce?- zapytał z troską w głosie. Spojrzałam mu w oczy i widać było, że się martwił.
- Mieszkałam tam, zanim wyjechałam do Londynu- wzruszyłam ramionami- Jeszcze jakieś pytania? Nie? Cieszę się!- ucięłam temat.
- Gdzie są twoi rodzice?- zadał pytanie Niall, marszcząc swoje brwi.
- Ja nie mam rodziców- odburknęłam chłodno.
- A…- blondyn chciał coś dodać, ale uprzedził go Liam.
- Chcesz moją kanapkę?- blondynowi więcej nie trzeba było, już zapomniał o całym temacie. Popatrzyłam na Payne’a, a on jedynie się uśmiechnął dodając mi otuchy. Kiwnęłam głową na znak, że dziękuje i ponownie przymknęłam powieki, całkowicie pogrążając się we własnych myślach. Dotarliśmy na lotnisko, przedostaliśmy się za pomocą ochroniarzy do środka i wypatrywaliśmy Alex. Wokoło słychać było nawoływania fanów, którzy nie wiadomo kiedy się zjawili. Ciągle ich przybywało, ale jak to do cholery możliwe, z racji iż jesteśmy tu dopiero od siedmiu minut? Chłopaki porozchodzili się na różne strony, aby porozdawać autografy i porobić sobie zdjęcia, a ja w tym czasie próbowałam się dodzwonić do Xixi. Jak na złość nie odbierała.
- Szukasz kogoś?- podskoczyłam ze strachu, kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Okazało się, ze była to wyczekiwana przeze mnie blondynka. Przywitałyśmy się i razem ruszyliśmy w stronę chłopaków.
- Będziemy tęsknić- podsumował Louis, tuląc moje ciało do swojego. Jego zarost łaskotał moją szyje, gdy wtulił swoją twarz w pobliżu mojego obojczyka.
- Ja też będę za wami tęsknić- powiedziałam, odsuwając się od Horana. Następnie przytuliłam się z Liamem. Do Zayna mruknęłam ‘na razie’, a on równie niezbyt entuzjastycznie odpowiedział ‘cześć’. Na koniec zostało mi się pożegnać z Hazzą. Wsadziłam ciemny kosmyk włosów za ucho i przygryzłam zębami dolną wargę ze zdenerwowania. Kiedy ja stałam jak kołek, Harry podszedł bliżej i objął mnie ciasno rękami. Stanęłam lekko na palcach, aby mieć szepnąć mu coś na ucho.
- Od kiedy wiedziałeś?- zadałam cicho pytanie, zaciągając się jego oryginalnym zapachem.
- Od pierwszego dnia, gdy zobaczyłem cię w kawiarni. Siedziałaś przy oknie i wpatrywalaś się w krople deszczu spływające po szybie. Piłaś bodajże kawę i siedziałaś tam taka bezbronna, że miałem ochotę do ciebie podbiec i cię przytulić. Tak po prostu- uśmiechnęłam się na jego słowa, a całe moje wnętrze wypełniło przyjemne ciepło.

- Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk- zaśmiałam się pod nosem.
- Wiesz czego najbardziej żałowałem tamtej chwili?- kiwnęłam przecząco głową, choć nie jestem pewna, czy to zauważył w takiej pozycji jakiej się znajdowaliśmy.- Jestem idiotą, bo zamiast do ciebie podejść, wpadłem na kelnerkę i nawrzeszczałem na nią.
- Pamiętam to.- odsunęłam się od niego- do zobaczenia w Londynie, Harry.
,, Pasażerowie lotu 206 Nowy Jork-Londyn proszeni na odprawę ‘’
- To za dwa miesiące się widzimy- odezwał się Liam.
- Dajcie czadu!- krzyknęła radośnie moja blondwłosa przyjaciółka.
Razem z Al położyłyśmy swoje bagaże na taśmę i przeszłyśmy przez bramkę, pokazując bilety. Wracamy do domu
***
            Na lotnisku zamówiłyśmy taksówkę i rozstałyśmy się pod domem Alex. Po drodze poprosiłam kierowcę, aby zatrzymał się na chwilę przed sklepem monopolowym. Weszłam do środka i położyłam paczkę papierosów na ladzie. Zapłaciłam za nie i opuściłam sklep. Dojechałam pod dom, zapłaciłam odpowiednią sumę taksówkarzowi i wyjęłam torbę podróżną ze sobą. W czasie, gdy pojazd odjeżdżał coraz dalej, otworzyłam kluczami drzwi i weszłam do środka, zapalając w światło w przedpokoju. Opuściłam torbę na podłogę, płaszcz odwiesiłam na wieszak, a buty wrzuciłam niedbale do szafki. Przejechałam dłonią po zmęczonej twarzy i ziewnęłam. Choć potwornie burczało mi w brzuchu, pobiegłam pod prysznic, a następnie położyłam się spać. Nic tak nie męczy jak latanie z kontynentu na kontynent.
***
              Przez cały miesiąc swój czas rozdzielałam pomiędzy szkołą, próbami, nakręcaniem nowego teledysku, wywiadami i innymi męczącymi gównami.
Ponadto w brukowcach pojawiły się moje zdjęcia z lotniska z hasłem: ,, Victoria West na lotnisku z One Direction. (ZDJĘCIA BEZ MAKIJAŻU) ‘’. Jakby to było czymś nadzwyczajnym. Powtarzałam błąd sprzed miesiąca i ponownie zamiast spać, wypijałam litry energetyków. Do tego- z czego nie jestem dumna- zaczęłam palić. Najgorsze były próby układów tanecznych, które nie ukrywam, były kurewsko męczące. Po nich pot lał się ze mnie strumieniami i spokojnie mogłam uchodzić za fontannę. Oczywiście w weekendy znajdowałam czas na życie towarzyskie. Spędzałam mnóstwo czasu z Alex, Chrisem i Perrie, której zespół ponownie planuje trasę, dlatego teraz korzystamy ze swojego towarzystwa. Ponadto chodząc zwyczajnie po ulicy, natrafiałam na masę ludzi, którzy chcieli robić sobie ze mną zdjęcia i moje autografy. To takie niesamowite uczucie być przez kogoś docenianym.
                 Drugi miesiąc nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Niedługo kończę edukację w szkole artystycznej, a w dzień po tym wydarzeniu mój najnowszy singiel wraz z teledyskiem będzie miał swoją oficjalną premierę. Jest to też dzień, w którym One Direction kończą swoją trasę koncertową, a Little Mix swoją zaczyna.
***
- Mówię ci, że to nie ma sensu. Matt nie mógłby go zabić, bo był wtedy na szybkim numerku z Mandy. To przecież oczywiste, że to była Lindsay.- właśnie sprzeczałam się z Chrisem odnośnie fabuły filmu detektywistycznego.
- Głupia jesteś- chłopak dalej upierał się na swoim- Lindsay go kochała, więc by go nie zabiła. – kłóciliśmy się tak do chwili, gdy Matt okazał się nie być Matt’em, ale jego bratem bliźniakiem, a mordercą był ogrodnik. Ale, kurwa, jak to możliwe? Fuck Logic! Do drzwi w pokoju Chrisa zapukała jego gosposia- Annie, która oznajmiła nam, że kolacja gotowa. Zeszliśmy na dół i zaczęłam ubierać swoje obuwie, ale powstrzymał mnie męski głos.
- Nie zaprosisz na kolacje swojej znajomej, Christopherze? – w korytarzu pojawił się ojciec Alex i Chrisa. Wcześniej widziałam go tylko raz, gdy oznajmił Xixi, że wylatuje na konferencje do Madrytu.
- Nie chcę robić kłopotu- usprawiedliwiałam się.
- To żaden kłopot- zapewnił swoim niskim głosem.- Naprawdę nalegam. Mój syn rzadko przyprowadza koleżanki do domu.
- Dziwisz się?- mój przyjaciel wywrócił oczami, odpryskując swojemu ojcu. Ten zignorował jego słowa i przeszedł z nami do jadalni.
- A więc uczęszczasz do tej samej placówki co mój syn?- potaknęłam w odpowiedzi, biorąc do buzi kęs zapiekanki mięsnej z warzywami i sosem serowym.- I jesteś jego przyjaciółką?
- Można tak powiedzieć- popatrzyłam niepewnie na Chrisa, który cały się spiął i bez entuzjazmu grzebał w swoim posiłku.
- A jak blisko jesteście?- zaczęłam się lekko krztusić, a brunet po mojej lewej wstał, szurając swoim krzesłem.
- Przestań choć raz robić to pieprzone przesłuchanie!- krzyknął, zaciskając szczękę.
- Ja już będę się zbierać- powiedziałam, kładąc równo sztućce na talerzu- dziękuje za zaproszenie, było pyszne.
- Odwiozę cię- burknął do mnie Chris Hawker, posyłając swojemu ojcu piorunujące spojrzenie.- Przepraszam cię za to- odezwał się, będąc już pod moim domem. W jego oczach ponownie można było dostrzec iskierki.
- Nie masz za co- uśmiechnęłam się.- Do jutra- cmoknęłam go w policzek i zniknęłam we wnętrzu domu.
***
               Mój budzik wskazywał już 8 a.m., a ja mimo to nadal leżałam. Było mi cholernie zimno, miałam nieprzyjemne dreszcze, a do tego zużyłam już stertę chusteczek higienicznych. Byłam chora, a najgorsze jest to, że miałam dziś umówione spotkanie z jakąś firmą, której nazwy nawet nie pamiętam, odnośne współpracy. Chcą, abym została  twarzą ich nowych perfum. W sumie to całkiem fajny pomysł, no chyba że będzie to zapach jakiejś zgnilizny, czy coś. Moją twarz przyozdobił grymas obrzydzenia, a wczorajsza kolacja podeszła mi do gardła. W ekspresowym tempie poderwałam się z łóżka, pognałam do łazienki i nachyliłam się nad muszlą, wymiotując. Po niemiłym zdarzeniu wypukałam kilkakrotnie buzię wodą, a następnie przemyłam twarz i splotłam włosy w niedbałego warkocza po boku. Czułam się pusta, a to nie jest miłe uczucie. Chwyciłam za telefon, wcześniej leżący na szafce nocnej, i wybrałam numer do Sam, aby powiadomić ją o mojej dzisiejszej nieobecności. Oczywiście usprawiedliwiłam się chorobą. Następnie zadzwoniłam do Jennifer, z którą byłam umówiona. Ta jednak nie przejęła się moimi tłumaczeniami, jedynie zmartwionym głosem oznajmiła, że za chwile będzie.
                    Gdy usłyszałam dzwonek, zeszłam na dół owinięta z szary, milutki szlafrok oraz w różowych, puszystych kapciach, które po prostu uwielbiałam. Pociągnęłam nosem i pociągnęłam za klamkę, w wyniku czego drzwi się otworzyły i stanęła w nich moja ciotka.
- Jesteś cała blada- oznajmiła na wstępie, przykładając swoją dłoń do mojego czoła- i masz gorączkę. Dzisiaj ja się tobą zajmę, a ty będziesz się kurować. – przewróciłam teatralnie oczami na jej zachowanie.

- Ciebie też miło widzieć- wychrypiałam, siląc się na sarkastyczny ton.
- Zmykaj do łóżka i to już!- wygoniła mnie na kanapę w salonie. Została przykryta kocem, dostałam do picia jakieś gorzkie ohydztwo, więc krzywiąc się i zaciskając noc- strasznie to cuchnęło- duszkiem wypiłam napój.
- Bleee- skrzywiłam się nieznacznie, a następnie Jenn sprawdziła mi temperaturę.
- Masz 38.9. To pewne, że dziś odpoczywasz.- nawet nie protestując, opadłam na kanapę i przymknęłam powieki. Lek zaczął działać, więc po chwili zasnęłam z poczuciem, ze ktoś się o mnie martwi i mną opiekuje.
                       Ze snu wybudziły mnie rozmowy, toczące się tak jakby nade mną.
- Jak myślicie, żyje?- musiałam być naprawdę chora, bo zdawało mi się, że usłyszałam Louisa.
- Nie, martwa leży nam na kanapie- zironizował  Liam, zapewne mając niezłą zabawę z głupoty swoich przyjaciół. Starałam się nie dawać znaków, że już nie śpię i słucham tych wszystkich głupot.
- Co my zrobimy z trupem?- zapytał Niall.
- Można by go sprzedać- stwierdził Zayn. Popierdoliło go już całkowicie? Kto chciałby kupić trupa?
- Ostatnio stała się sławna i można by wyciągnąć za nią niezłą kasę.- podchwycił temat Harry, a ja ostatkami sił się nie wybuchłam jeszcze śmiechem.
- To wywieście ogłoszenie: SPRZEDAM TRUPA!- odezwałam się, otwierając oczy. Chłopaki gwałtownie ode mnie odskoczyli. Horan ciężko dysząc, złapał się za klatkę piersiową po lewej stronie. Zaczęłam się śmiać na ich reakcje, ale szybko przestałam, czując ból w całym ciele.
- Chyba dostałem zawału- rzekł z przejęciem Payne. Uśmiechnęłam się triumfalnie, kręcąc głową z ich głupoty.

- Kiedy przyjechaliście?- zadałam pytanie z wielkim uśmiechem, dopiero zdając sobie sprawę, że są w domu, w Londynie, a nie w hotelu gdzieś w Ameryce.
- Jakieś- Hazza przerwał, spoglądając  na zegarek- 10 minut temu.
- Gdzie Jenn?- zapytałam, marszcząc brwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałam kobiety.
- Kto?- zdziwił się Horan.- Nikogo tu nie było.
- Może sobie coś wymyśliła?- rzucił od niechcenia Malik.
- Nie, ona na serio tu była i…- tłumaczyłam, żwawo gestykulując
- Nikogo tu nie było- sprostował Liam, drapiąc się po karku. Czyli, że to sobie wymyśliłam?
- Już jestem- usłyszałam głoś Jennifer, a następnie odgłos zamykanych drzwi- musiałam skoczyć do sklepu, bo nie masz żadnych leków i…- urwała wchodząc do salonu, przyglądając się nowym twarzom.
- To ja pomogę w zakupach- loczek poderwał się z miejsca i wystarczyło kilka kroków, aby podszedł do Jenn i przejął od niej wszystkie torby. Za chwile ta dwójka zniknęła w kuchni, z której co chwile słychać  było wesołą rozmowę i śmiechy.
- A więc- zaczęłam, skupiając na sobie uwagę pozostałych w salonie osób- fajnie, że już jesteście.


***************************************************

 Siema, miśki! 
Przybywam do was z nowym rozdziałem. Jak dla mnie nie powala, ale musiałam jakoś przyśpieszyć akcję oraz jest to również wstęp do kolejnego rozdziału, który według mnie jest/będzie lepszy. 
Dziękuje za wszystkie wejścia, obserwatorów, komentarze :D

Nowa zasada :
 30 komentarzy=nowy rozdział co sobotę/niedziele. 

 To by było na tyle... Kocham was i do następnego :* // @mjut007
Na koniec takie sentencje z jakiegoś filmu ;p




34 komentarze:

  1. zajebisty!
    normalnie takie ydadjadnaidia i no hihmdciajdaida no i wiesz!
    genialnie piszesz!
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział jak zawsze! Ona i Harry są słodcy <3 Już się nie mogę doczekać co napiszesz dla nas w kolejnym rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, tak samo jak te parę rozdziałów wstecz, które dopiero przeczytałam. Mam teraz urwanie głowy z wyborem szkoły, wybacz ._. Teraz nie mam pojęcia czy Tori będzie z Zaynem czy z Harrym, brawo xD Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam :-) Kat

    OdpowiedzUsuń
  5. No to czekam na nexta. Wiem, dopiero teraz skomentowałam, ale dopiero zaczęłam (skończyłam) czytać i już wiem, że będę codziennie zaglądać!!!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham, kocham... i już czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Victoria ma być z Zaynem xD rozdział dnjsjxiwjcjsiisbxbhhxjsoaosjxbhsudiqoapaskbzbzjz*-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudooo ♥ z niecierpliwością czekam na następne rozdziały !! +Weny xx.

    OdpowiedzUsuń
  9. jednym słowem . cuuuuudooo :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham jak piszesz ♡ już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Omfjjdhdhsjsj. Cuuudo!!! <3
    Hahahhahabahhh. Chlopaki i i ch tok myslenia. Ahhahahahaha TRUP serio?? :D
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo <3 Masz do tego rękę. Wszystkie posty są świetne.
    Pozdrawiam Nikola z http://leonetta16.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekałam i się doczekałam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. emocje, emocje, emocje; ) nie mogę się doczekać aż akcja się bardziej rozwinie, no ale cóż, trzeba czekać, mam nadzieję że nie za długo : )
    świetny rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
  15. roździał świetny jak zwykle :* <3 niecierpliwie czekam na następny <3
    /Paulina <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Baaaardzo podobał mi się ten rozdział. Jestem tylko bardzo ciekawa kiedy wyniknie ta cała sprawa z Simonem.
    Całuski<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz talent kocham to opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
  18. Najlepsze opowiadanie ever ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  19. cuuudnyyyynie mogę doczekać się kolenego :D

    OdpowiedzUsuń
  20. OMFG kocham ♥
    To fajnie że wrócili z tej trasy. Ta akcja z trupem mnie rozwaliła :D
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  21. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej na blogu http://never-let-mi-go.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Suuuuuupppppeerrrrr <3 nie wiem czy zauważyłaś,ale w poprzednim poście nominowałam cię do Liebster Awards ;) - http://zyje-wlasnym-zyciem.blogspot.com/p/blog-page_13.html
    Pozdrawiam Clauduśka Duśka xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam i dziękuje, ale nigdy nie mam czasu na to odpowiedzieć :( wole pisać dla was nowy rozdział xD
      Postaram się to zrobić ;)

      Usuń
  23. Super rozdził, Harry słodki jak zawsze, szkoda tylko mi Vic:/

    Pozdrawiam <3 Adusia

    OdpowiedzUsuń
  24. Jejku Kocham twoje/wasze opowiadanie <3 Ten rozdział powalił mnie humor i muszę przyznać, że całkiem niezły pomysł z tą rozmową nad "trupem" xD Już nie mogę się doczekać następnego ^^ Pozdrawiam.xoxo // @PauuuLka

    OdpowiedzUsuń